Warszawa, 01.02.2013
Anna Dzierzgowska
Społeczny Monitor Edukacji
[email protected]
Pani Minister Krystyna Szumilas
Minister Edukacji Narodowej
Ministerstwo Edukacji Narodowej
Al. Szucha 25
00-918 Warszawa
Szanowna Pani Minister,
minął już rok i jeden dzień, odkąd ostatnio pisałam do Pani (ba, nawet więcej: mój poprzedni list datowany był na 25 stycznia). Rok i jeden dzień – tyle wystarczy, by chłop pańszczyźniany, jeśli uda mu się zbiec do miasta i tam utrzyma, zyskał wolność.
Rok i dzień to jednak za mało, by uzyskać odpowiedź. Listy niekiedy giną i nigdy nie zostają doręczone. Być może odpowiedź, wysłana do mnie na ów list sprzed roku, zaginęła. Być może zaginął sam list i dlatego właśnie odpowiedź nań wciąż nie nadeszła. Na wszelki wypadek przypominam zatem, co było jego treścią.
W owym zaginionym liście informowałam zatem przede wszystkim o rozpoczęciu przez Społeczny Monitor Edukacji nowego projektu, polegającego na monitorowaniu trzech z projektów systemowych, realizowanych przez Centralną Komisję Egzaminacyjną.
Obecnie (po roku) projekt powoli zmierza ku końcowi (co nie znaczy, że nie będzie kontynuowany). W ciągu tego roku gromadziłyśmy materiały dotyczące interesujących nas projektów i próbowałyśmy się w nich rozeznać. Odnotowuję z aprobatą, że listy, które w ciągu minionego roku wysyłałyśmy do CKE i MEN nie ginęły – zawsze dostawałyśmy odpowiedź i zawsze dostawałyśmy materiały, o które prosiłyśmy. Z równą aprobatą odnotowuję powstanie strony, poświęconej projektom unijnym – teraz wreszcie materiały, dotyczące tych projektów, są dostępne wszystkim, a nie tylko tym, które o nie proszą. Zdecydowanie krok w dobrym kierunku, w każdym razie jeśli chodzi o dostęp do informacji publicznej.
Wielu rzeczy wciąż jednak trudno się nam dowiedzieć i na wiele pytań wciąż szukamy odpowiedzi. Co wiąże się z drugą kwestią, poruszaną przeze mnie w Zaginionym Liście. Próbowałam się wówczas dowiedzieć, w jaki sposób, przez kogo i według jakich kryteriów opracowany został projekt, określany (chyba dość nieprecyzyjnie), jako „pilotaż” nowych egzaminów maturalnych, czyli projekt, którego jednym z celów – zrealizowanym, niestety – była likwidacja matury ustnej z języka polskiego w jej obecnym kształcie (prezentacja) i zastąpienie jej tym czymś, czym ma się stać od 2015 roku.
Znam wszystkie argumenty przeciwko maturze ustnej z języka polskiego w jej obecnym kształcie, łącznie z najsłynniejszym, że mianowicie prezentacje były masowo i nagminnie kupowane (ktoś to swoją drogą zbadał?). Z żadnym nie zgadzam. Zmiany ogłasza się pod hasłem odchodzenia od „encyklopedycznej wiedzy” (cokolwiek ten raczej pusty zwrot znaczy) na rzecz umiejętności; sądząc jednak z MEN-owskiej prezentacji, jedyną umiejętnością, jaką będzie sprawdzała nowa formuła egzaminu, będzie umiejętność „szybko i sprawnie wypowiem się na dowolny temat”. Może to i przydatne w tym modelu gospodarki rynkowej, który się nam ostatnio ze szczególną intensywnością sprzedaje. Tyle, że ani to model dobry, ani uczenie umiejętności humanistycznych na tym nie polega. Uczenie (i wykorzystywanie) umiejętności humanistycznych wymaga przede wszystkim specyficznego stosunku do czasu: ani szybko, ani efektywnie, przeciwnie – długo, z namysłem i nieraz ostatecznie bez wyraźnego efektu. Ale za to tak żeby, kiedy już zacznie się mówić, to, co się powie, było jakkolwiek przemyślane. Myślenie jest, nie tylko w humanistyce, umiejętnością, która ma wartość autoteliczną (nie rynkową).
Nowa formuła uprzywilejowuje osoby wygadane, uderza zaś zarówno w osoby nieśmiałe, jak i te_ych, z tak zwanym „niskim” kapitałem kulturowym (osoby, które mówią na co dzień nieco innym językiem, niż wymagany w szkole). Nie czas tu na przypominanie prac Bourdieu, ani nawet na cytowanie znakomitych analiz dr Przemysława Sadury na temat nierówności w polskim systemie edukacji. Rzecz w tym, że idea uczenia umiejętnościowego w założeniach jest emancypująca. Niektórym dzieciom rodzice czytali w dzieciństwie książki, innym nie. Niektóre umieją naprawić kontakt, inne boją się go nawet dotknąć. Niektóre potrafią zorganizować inne do wspólnego działania, inne nie wiedzą, że to potrafią. Zadaniem uczenia umiejętnościowego jest pokazać osobom, które czytać nie lubią, dlaczego czytanie może być fascynujące. Wyjaśnić, jak działa kontakt, żeby każda_y z nas wiedział, jak go w razie czego naprawić. Postawić każdej_emu z nas zadanie, dzięki któremu odkryjemy umiejętność współpracy z innymi, o którą nawet się nie podejrzewamy. Tak to, mniej więcej, powinno wyglądać. A szybka i sprawna komunikacja może się przy tym wszystkim przydać – pod warunkiem wszakże, że osoba, która sprawnie się komunikuje, ma jeszcze coś do powiedzenia.
Trzecia kwestia, o jakiej wspominałam w Liście z Zaginioną Odpowiedzią była kwestia religii w przedszkolu. Żeby nie przedłużać: postuluję, aby religię ze szkół i przedszkoli usunąć. Jak długo jeszcze państwo, które mieni się demokratycznym, ma zamiar płacić antydemokratycznej instytucji za to, żeby socjalizowała dzieci do posłuszeństwa sobie samej?
Szanowna Pani Minister, w liście sprzed roku pisałam, że głos Monitora Edukacji jest cichy i nie jest powszechnie słyszalny. To się nie zmieniło. Zawsześmy się jednak starały, żeby nie dało się nas zignorować całkowicie. To się także nie zmieni.
Z poważaniem
Anna Dzierzgowska
Społeczny Monitor Edukacji
[email protected]
Pani Minister Krystyna Szumilas
Minister Edukacji Narodowej
Ministerstwo Edukacji Narodowej
Al. Szucha 25
00-918 Warszawa
Szanowna Pani Minister,
minął już rok i jeden dzień, odkąd ostatnio pisałam do Pani (ba, nawet więcej: mój poprzedni list datowany był na 25 stycznia). Rok i jeden dzień – tyle wystarczy, by chłop pańszczyźniany, jeśli uda mu się zbiec do miasta i tam utrzyma, zyskał wolność.
Rok i dzień to jednak za mało, by uzyskać odpowiedź. Listy niekiedy giną i nigdy nie zostają doręczone. Być może odpowiedź, wysłana do mnie na ów list sprzed roku, zaginęła. Być może zaginął sam list i dlatego właśnie odpowiedź nań wciąż nie nadeszła. Na wszelki wypadek przypominam zatem, co było jego treścią.
W owym zaginionym liście informowałam zatem przede wszystkim o rozpoczęciu przez Społeczny Monitor Edukacji nowego projektu, polegającego na monitorowaniu trzech z projektów systemowych, realizowanych przez Centralną Komisję Egzaminacyjną.
Obecnie (po roku) projekt powoli zmierza ku końcowi (co nie znaczy, że nie będzie kontynuowany). W ciągu tego roku gromadziłyśmy materiały dotyczące interesujących nas projektów i próbowałyśmy się w nich rozeznać. Odnotowuję z aprobatą, że listy, które w ciągu minionego roku wysyłałyśmy do CKE i MEN nie ginęły – zawsze dostawałyśmy odpowiedź i zawsze dostawałyśmy materiały, o które prosiłyśmy. Z równą aprobatą odnotowuję powstanie strony, poświęconej projektom unijnym – teraz wreszcie materiały, dotyczące tych projektów, są dostępne wszystkim, a nie tylko tym, które o nie proszą. Zdecydowanie krok w dobrym kierunku, w każdym razie jeśli chodzi o dostęp do informacji publicznej.
Wielu rzeczy wciąż jednak trudno się nam dowiedzieć i na wiele pytań wciąż szukamy odpowiedzi. Co wiąże się z drugą kwestią, poruszaną przeze mnie w Zaginionym Liście. Próbowałam się wówczas dowiedzieć, w jaki sposób, przez kogo i według jakich kryteriów opracowany został projekt, określany (chyba dość nieprecyzyjnie), jako „pilotaż” nowych egzaminów maturalnych, czyli projekt, którego jednym z celów – zrealizowanym, niestety – była likwidacja matury ustnej z języka polskiego w jej obecnym kształcie (prezentacja) i zastąpienie jej tym czymś, czym ma się stać od 2015 roku.
Znam wszystkie argumenty przeciwko maturze ustnej z języka polskiego w jej obecnym kształcie, łącznie z najsłynniejszym, że mianowicie prezentacje były masowo i nagminnie kupowane (ktoś to swoją drogą zbadał?). Z żadnym nie zgadzam. Zmiany ogłasza się pod hasłem odchodzenia od „encyklopedycznej wiedzy” (cokolwiek ten raczej pusty zwrot znaczy) na rzecz umiejętności; sądząc jednak z MEN-owskiej prezentacji, jedyną umiejętnością, jaką będzie sprawdzała nowa formuła egzaminu, będzie umiejętność „szybko i sprawnie wypowiem się na dowolny temat”. Może to i przydatne w tym modelu gospodarki rynkowej, który się nam ostatnio ze szczególną intensywnością sprzedaje. Tyle, że ani to model dobry, ani uczenie umiejętności humanistycznych na tym nie polega. Uczenie (i wykorzystywanie) umiejętności humanistycznych wymaga przede wszystkim specyficznego stosunku do czasu: ani szybko, ani efektywnie, przeciwnie – długo, z namysłem i nieraz ostatecznie bez wyraźnego efektu. Ale za to tak żeby, kiedy już zacznie się mówić, to, co się powie, było jakkolwiek przemyślane. Myślenie jest, nie tylko w humanistyce, umiejętnością, która ma wartość autoteliczną (nie rynkową).
Nowa formuła uprzywilejowuje osoby wygadane, uderza zaś zarówno w osoby nieśmiałe, jak i te_ych, z tak zwanym „niskim” kapitałem kulturowym (osoby, które mówią na co dzień nieco innym językiem, niż wymagany w szkole). Nie czas tu na przypominanie prac Bourdieu, ani nawet na cytowanie znakomitych analiz dr Przemysława Sadury na temat nierówności w polskim systemie edukacji. Rzecz w tym, że idea uczenia umiejętnościowego w założeniach jest emancypująca. Niektórym dzieciom rodzice czytali w dzieciństwie książki, innym nie. Niektóre umieją naprawić kontakt, inne boją się go nawet dotknąć. Niektóre potrafią zorganizować inne do wspólnego działania, inne nie wiedzą, że to potrafią. Zadaniem uczenia umiejętnościowego jest pokazać osobom, które czytać nie lubią, dlaczego czytanie może być fascynujące. Wyjaśnić, jak działa kontakt, żeby każda_y z nas wiedział, jak go w razie czego naprawić. Postawić każdej_emu z nas zadanie, dzięki któremu odkryjemy umiejętność współpracy z innymi, o którą nawet się nie podejrzewamy. Tak to, mniej więcej, powinno wyglądać. A szybka i sprawna komunikacja może się przy tym wszystkim przydać – pod warunkiem wszakże, że osoba, która sprawnie się komunikuje, ma jeszcze coś do powiedzenia.
Trzecia kwestia, o jakiej wspominałam w Liście z Zaginioną Odpowiedzią była kwestia religii w przedszkolu. Żeby nie przedłużać: postuluję, aby religię ze szkół i przedszkoli usunąć. Jak długo jeszcze państwo, które mieni się demokratycznym, ma zamiar płacić antydemokratycznej instytucji za to, żeby socjalizowała dzieci do posłuszeństwa sobie samej?
Szanowna Pani Minister, w liście sprzed roku pisałam, że głos Monitora Edukacji jest cichy i nie jest powszechnie słyszalny. To się nie zmieniło. Zawsześmy się jednak starały, żeby nie dało się nas zignorować całkowicie. To się także nie zmieni.
Z poważaniem
Anna Dzierzgowska, 1 lutego 2013
Zobacz też:
List Monitora Edukacji do Minister Krystyny Szumilas (styczeń 2012)
Dwie wiadomości... (styczeń 2013)