Hasztag: #historianietakajakzawsze, czyli próba napisania czegoś o uczeniu historii tak, żeby nie była to historia rodem z podstawy programowej... Dziś akurat wpis nie o historii.
Sporo rodziców już się wypowiedziało na temat obecnej sytuacji, przy czym sporo z nich nie tyle w trybie "u nas w szkole" ile "drodzy nauczyciele, nie róbcie / róbcie". Mnie interesują głosy uczennic i uczniów. Wysyłając prace moim uczennicom i uczniom pytam ich o opinię na temat materiałów, które przesyłam. I widzę, że to wcale nie jest takie łatwe, ani dla nich, ani dla mnie, Pewnie jeszcze trudniejsze może być samodzielne napisanie do nauczycielki czy nauczyciela, że coś było ok, coś nie ok, a czegoś za dużo. Tymczasem właśnie to, jak mi się wydaje, byłoby super z dydaktycznego punktu widzenia. Nie rodzice, piszący za dzieci (oczywiście, rodzice piszą też w swoim imieniu i jasne, mają do tego pełne prawo), tylko pokazywanie uczennicom i uczniom, od najmniejszych do największych, że uczenie się to coś, co one i oni robią dla siebie. Że ich opinia o tym, co jest interesujące, a co nie, co jest łatwe a co sprawia im trudność, czego jest za dużo a czego za mało, jest ważna i zasługuje na wysłuchanie. Że super, jeśli nauczą się takie opinie formułować, że jeszcze lepiej, jeśli nauczycielki i nauczyciele znajdą czas i przestrzeń, żeby ich wysłuchać. Wysłuchać nie musi znaczyć: zgodzić się. Słuchanie może być punktem wyjścia do dyskusji. Ale, tak czy owak, bardzo, bardzo trzymam kciuki za to, żeby uczennice i uczniowie mieli teraz przestrzeń na samodzielną refleksję nad własnym uczeniem się i na samodzielne mówienie o własnych potrzebach.
Sporo rodziców już się wypowiedziało na temat obecnej sytuacji, przy czym sporo z nich nie tyle w trybie "u nas w szkole" ile "drodzy nauczyciele, nie róbcie / róbcie". Mnie interesują głosy uczennic i uczniów. Wysyłając prace moim uczennicom i uczniom pytam ich o opinię na temat materiałów, które przesyłam. I widzę, że to wcale nie jest takie łatwe, ani dla nich, ani dla mnie, Pewnie jeszcze trudniejsze może być samodzielne napisanie do nauczycielki czy nauczyciela, że coś było ok, coś nie ok, a czegoś za dużo. Tymczasem właśnie to, jak mi się wydaje, byłoby super z dydaktycznego punktu widzenia. Nie rodzice, piszący za dzieci (oczywiście, rodzice piszą też w swoim imieniu i jasne, mają do tego pełne prawo), tylko pokazywanie uczennicom i uczniom, od najmniejszych do największych, że uczenie się to coś, co one i oni robią dla siebie. Że ich opinia o tym, co jest interesujące, a co nie, co jest łatwe a co sprawia im trudność, czego jest za dużo a czego za mało, jest ważna i zasługuje na wysłuchanie. Że super, jeśli nauczą się takie opinie formułować, że jeszcze lepiej, jeśli nauczycielki i nauczyciele znajdą czas i przestrzeń, żeby ich wysłuchać. Wysłuchać nie musi znaczyć: zgodzić się. Słuchanie może być punktem wyjścia do dyskusji. Ale, tak czy owak, bardzo, bardzo trzymam kciuki za to, żeby uczennice i uczniowie mieli teraz przestrzeń na samodzielną refleksję nad własnym uczeniem się i na samodzielne mówienie o własnych potrzebach.
Anna Dzierzgowska, 19 marca 2020