Minister Roman Giertych ma znowu przypływ wyjątkowej aktywności. Do konsultacji społecznych skierował trzy projekty zmian prawnych, każdy kolejny bardziej kontrowersyjny od poprzedniego. Mamy więc zakaz promocji homoseksualizmu w szkołach, mamy pozbawioną arcydzieł listę lektur, teraz doszła do tego zmiana oceniania lekcji religii.
Nowelizacja ma objąć dwa rozporządzenia, jedno regulujące sposób organizowania lekcji religii, drugie dotyczące oceniania. Zaproponowane nowe zapisy nie są zbyt skomplikowane, ot dodano wymóg oceniania rocznego lekcji religii w stopniach takiej samej skali, jak inne przedmioty, od niedostatecznych do celujących. Postanowiono również, że stopień z religii będzie zapisany na świadectwie i wliczany do średniej ocen. Tylko tyle i aż tyle.
Zastanawia mnie wiara w moc karzącą ocen szkolnych. Bo to jest właśnie podstawa myślenia ministra edukacji. Jak się dzieci postraszy, że dostaną jedynkę, to na pewno zaczną się lepiej uczyć i zachowywać, a i frekwencja od razu się poprawi. Jakoś nikomu nie przychodzi do głowy, że można by zadbać o ciekawsze lekcje, o aktywizowanie uczniów, tak, żeby chcieli uczyć się nie pod przymusem, ale z zamiłowania. To na pewno znacznie trudniejsze, ale może też bardziej skuteczne metody.
Nie wiem, czy minister Giertych naprawdę wierzy w to, że można oceniać w skali 1 – 6 wiarę uczniów? Katolik na dwójkę – co to znaczy? Za co uczeń będzie mógł otrzymać stopień celujący? Za ilość zapamiętanych informacji, czy za żarliwość wiary? A może za postawę dobrego chrześcijanina, za stosowanie w życiu zasad dekalogu? Ba, ale jak to zmierzyć i przeliczyć na szkolne oceny?
Można by zlekceważyć sprawę zmiany stopni z religii, gdyby nie dwa skutki, które ta zmiana za sobą pociąga. Po pierwsze w ogromnej większości szkół uczeń ma do wyboru albo lekcje religii, albo... nic, bo szkole nie opłaca się dla kilkorga uczniów prowadzić dodatkowych zajęć z etyki. Alternatywą dla oceny z religii będzie więc nie ocena z etyki, ale kreska na świadectwie. A to już nie jest obojętne. Bo kto zagwarantuje, że absolwent z kreską będzie miał takie same prawa w dalszej nauce, czy przy zatrudnieniu, jak ten z wysoką oceną z religii? Przekonania religijne, najbardziej osobiste i intymne, stają się sprawą publiczną.
Jest również drugi aspekt tej sprawy. Od pewnego czasu obserwujemy powolny lecz stały wzrost znaczenia religii w szkołach. Zaczęło się od katechetów zatrudnianych przez kościół, potem koszty wynagradzania nauczycieli religii wzięło na siebie państwo. Najpierw mówiło się tylko o dobrowolnych zajęciach, teraz ocena z nich ma być wpisana na świadectwie szkolnym i może decydować o przyjęciu kandydata do tej, lub innej szkoły. Następnym krokiem będzie matura z religii, a w końcu... strach pomyśleć co jeszcze wpadnie do głowy ministra Giertycha.
Lekcje religii w szkole, jak zajęcia z innych przedmiotów bywają ciekawe i nudne, łatwe i stresujące, rozwijające i stanowiące zwykłą stratę czasu. Żaden stopień tego nie zmieni. Stawianie ocen z religii wydaje się najlepszą drogą do zniechęcenia uczniów, jeśli wymagania będą wygórowane, lub lekceważenia, jeśli będą za małe. Sprawiedliwych ocen wystawić niesposób, bo nikt na ziemi nie posiada uprawnień do oceniania żarliwość wiary. Lepiej zostawić to sądom boskim.
Nowelizacja ma objąć dwa rozporządzenia, jedno regulujące sposób organizowania lekcji religii, drugie dotyczące oceniania. Zaproponowane nowe zapisy nie są zbyt skomplikowane, ot dodano wymóg oceniania rocznego lekcji religii w stopniach takiej samej skali, jak inne przedmioty, od niedostatecznych do celujących. Postanowiono również, że stopień z religii będzie zapisany na świadectwie i wliczany do średniej ocen. Tylko tyle i aż tyle.
Zastanawia mnie wiara w moc karzącą ocen szkolnych. Bo to jest właśnie podstawa myślenia ministra edukacji. Jak się dzieci postraszy, że dostaną jedynkę, to na pewno zaczną się lepiej uczyć i zachowywać, a i frekwencja od razu się poprawi. Jakoś nikomu nie przychodzi do głowy, że można by zadbać o ciekawsze lekcje, o aktywizowanie uczniów, tak, żeby chcieli uczyć się nie pod przymusem, ale z zamiłowania. To na pewno znacznie trudniejsze, ale może też bardziej skuteczne metody.
Nie wiem, czy minister Giertych naprawdę wierzy w to, że można oceniać w skali 1 – 6 wiarę uczniów? Katolik na dwójkę – co to znaczy? Za co uczeń będzie mógł otrzymać stopień celujący? Za ilość zapamiętanych informacji, czy za żarliwość wiary? A może za postawę dobrego chrześcijanina, za stosowanie w życiu zasad dekalogu? Ba, ale jak to zmierzyć i przeliczyć na szkolne oceny?
Można by zlekceważyć sprawę zmiany stopni z religii, gdyby nie dwa skutki, które ta zmiana za sobą pociąga. Po pierwsze w ogromnej większości szkół uczeń ma do wyboru albo lekcje religii, albo... nic, bo szkole nie opłaca się dla kilkorga uczniów prowadzić dodatkowych zajęć z etyki. Alternatywą dla oceny z religii będzie więc nie ocena z etyki, ale kreska na świadectwie. A to już nie jest obojętne. Bo kto zagwarantuje, że absolwent z kreską będzie miał takie same prawa w dalszej nauce, czy przy zatrudnieniu, jak ten z wysoką oceną z religii? Przekonania religijne, najbardziej osobiste i intymne, stają się sprawą publiczną.
Jest również drugi aspekt tej sprawy. Od pewnego czasu obserwujemy powolny lecz stały wzrost znaczenia religii w szkołach. Zaczęło się od katechetów zatrudnianych przez kościół, potem koszty wynagradzania nauczycieli religii wzięło na siebie państwo. Najpierw mówiło się tylko o dobrowolnych zajęciach, teraz ocena z nich ma być wpisana na świadectwie szkolnym i może decydować o przyjęciu kandydata do tej, lub innej szkoły. Następnym krokiem będzie matura z religii, a w końcu... strach pomyśleć co jeszcze wpadnie do głowy ministra Giertycha.
Lekcje religii w szkole, jak zajęcia z innych przedmiotów bywają ciekawe i nudne, łatwe i stresujące, rozwijające i stanowiące zwykłą stratę czasu. Żaden stopień tego nie zmieni. Stawianie ocen z religii wydaje się najlepszą drogą do zniechęcenia uczniów, jeśli wymagania będą wygórowane, lub lekceważenia, jeśli będą za małe. Sprawiedliwych ocen wystawić niesposób, bo nikt na ziemi nie posiada uprawnień do oceniania żarliwość wiary. Lepiej zostawić to sądom boskim.
Irena Dzierzgowska, 10 czerwca 2007
Zobacz też:
Ocena z religii wliczana do średniej