Monitor.edu.pl / Biuletyn Kanał RSS: Monitor Edukacji

Subiektywnie o dwóch latach ministerialnej ekipy

Kanał RSS: Newsy edukacyjne
Ala Bukowska: Największe osiągnięcie i jednocześnie największy błąd MEN w ostatnich dwóch latach to obniżenie wieku szkolnego.

Sukces to wprowadzenie tej zmiany, a błąd to sposób jej wprowadzenia. Błąd, który władze MEN popełniają również w przypadku innych, często bardzo sensownych zmian – nie umieją do nich przekonać, zaniedbują rozmowy z ich uczestnikami, prowadzą tzw. konsultacje, które niczego nie konsultują. Stąd tak niewielu rodziców dało się przekonać do posłania swoich dzieci do szkoły. A przy okazji: rozłożenie reformy obniżającej wiek szkolny na trzy lata zmieniło w zasadniczy sposób jego skutki ale w ministerstwie tego nie zauważono i wszystko próbowano realizować tak, jak przy pierwotnym założeniu. Stąd pomieszanie programów, traktowanie siedmiolatków jak początkujących w czytaniu i pisaniu, „zabronienie” uczenia sześciolatków w przedszkolach itd.

Błędy to również częściowa realizacja projektów: przykładem edukacja seksualna (znowu pół kroku, ministerstwo nie zdecydowało się na wprowadzenie bezwzględnie obowiązkowych zajęć z WDŻ) oraz etyka (ciągle nieobowiązkowa dla uczniów nieuczęszczających na lekcje religii).

Mam także poważne podejrzenia co do sensowności wydawania unijnych pieniędzy, szczególnie tych, które z których finansowane są projekty systemowe (realizowane przez MEN i jego jednostki „zależne”) w ramach Działania III Programu Operacyjnego Kapitał Ludzki. Wydawane są ogromne pieniądze (planowane wydatki roku 2010 to niemal 434 mln zł), informacja o rezultatach działań jest bardzo skąpa (nie publikuje się sprawozdań z realizacji) a w informacjach podawanych przez MEN są jedynie bardzo ogólnikowe zapisy.

Maria Kotowska: Nie potrafię całkowicie obiektywnie ocenić rządów minister Hall. Podjęła się próby dokończenia poprzedniej reformy systemu edukacji, w czasach powstawania której pracowałam w MEN. Wiem, jak bardzo trudno jest przekonać ludzi do zmian, jak duży jest opór, z jakimi sprzecznymi opiniami, ekspertyzami, radami i naciskami ma się do czynienia.

We wszystkich planach ekipy MEN widzę – i to jest bardzo pozytywne – pewną konsekwencję w postrzeganiu całego procesu reformowania oświaty przede wszystkim z punktu widzenia dzieci. Nawet przymiotniki pojawiające się w dokumentach programowych są jakby adresowane do uczniów – radosna, bezpieczna, przyjazna, otwarta szkoła. Sporo decyzji, nawet niezbyt często nagłaśnianych, zbliża urząd do tych, dla których wszystko się robić powinno, bo szkoła ma służyć dzieciom. Warto zwrócić uwagę na kilka planowanych i realizowanych zabiegów zmniejszających biurokrację i przypominających, że to MEN jest dla uczniów, a nie odwrotnie. Wymienię tylko kilka przykładów:

1. Zbliżenie całego systemu pomocy psychologiczno-pedagogicznej do szkół;
2. Realna pomoc dla uczniów ze specjalnymi potrzebami edukacyjnymi, liczne próby dążenia do zindywidualizowania nauki;
3. Rozluźnienie zasad dotyczących lekcji wf-u, możliwość organizowania ich w zgodzie z zainteresowaniami uczniów;
4. Swobodny wybór programów nauczania i podręczników;
5. Dodatkowe godziny nauczycielskie przeznaczone m.in. na tzw. zajęcia opiekuńcze i wychowawcze

Ekipa minister Hall zbudowała bardzo szeroki system konsultacji społecznych. Na pewno nie udało się jeszcze wypracować prawdziwego partnerskiego dialogu wszystkich zainteresowanych stron, ale sposób informowania i wysłuchiwania opinii jest znacznie lepszy. Wprawdzie nie byłam na żadnej z wielu konferencji konsultacyjnych w sprawie nowej podstawy programowej, ale odbyły się one we wszystkich większych ośrodkach, były możliwości zadawania pytań, mailowe zbieranie uwag i opinii. Istnieje również dobry system informacji dla rodziców sześciolatków – chyba skuteczny, bo słychać coraz spokojniejszy ton komentarzy o obniżeniu wieku obowiązku szkolnego.

Na pewno odwieczne problemy związane z kształceniem i doskonaleniem nauczycieli nie zostały rozwiązane i pozostają jeszcze do fundamentalnego przemyślenia, ale jeśli kierunek tych zmian będzie również nastawiony „prouczniowsko”, to może uda się naprawdę dokończyć reformę oświaty.

Zamiast szukania największego błędu MEN w ciągu ostatnich dwóch lat, pozwolę sobie na sformułowanie rady: trochę więcej ciepła, swobody i humoru!

Anna Dzierzgowska: Największy sukces ekipy minister Katarzyny Hall: reforma programowa. Reforma edukacji z 1999 roku nie zdążyła objąć programów licealnych - ich uzgodnienie z programami gimnazjalnymi było konieczne. Bardzo potrzebne było także obniżenie wieku szkolnego.

Co do konkretnych rozwiązań, pomysł, żeby w liceum uczniowie i uczennice mogli od drugiej klasy profilować niektóre przedmioty a rozszerzać inne (a także związany z tym pomysł blokowego uczenia przedmiotów zawężonych) jest znakomity. Przypomina system, w którym przez wiele lat sama pracowałam i o którym wiem z doświadczenia, że się sprawdza. Poza tym, z tego, co przeczytałam w podstawach, programy dla bloków przedmiotowych z przedmiotów, które się zawęża, są ciekawe, dopracowane i pomyślane w duchu dobrej popularyzacji poszczególnych dziedzin nauki.

Największy błąd ekipy minister Katarzyny Hall: reforma programowa. A ściślej biorąc: sposób jej wprowadzenia. Mam wrażenie, że dialog społeczny w ogóle nie jest najmocniejszym punktem obecnej ekipy rządzącej; w przypadku reformy istnieje ryzyko, że brak takiego dialogu poważniej jej zaszkodzi. Odbywały się spotkania z nauczycielami, ale było ich zbyt mało. Zabrakło i nadal brakuje odpowiedniego systemu doskonalenia nauczycieli, przygotowującego do pracy z nowymi podstawami. Z tego punktu widzenia niepokojące jest także połączenie CODN i CMPP w nowy Ośrodek Rozwoju Edukacji; gdy przypomnimy sobie, jak wolno obecna ekipa MEN zabierała się do zrobienia w CODN porządków po Giertychu, możemy dojść do wniosku, że w Ministerstwie w ogóle nie docenia się wagi doskonalenia nauczycieli.

Mój niepokój budzi także sposób, w jaki pisane były nowe podstawy programowe. Trudno znaleźć na stronach MEN informację o ich autorach i autorkach; jeszcze trudniej informację o kryteriach, wg których ci autorzy i autorki zostali wybrani. Prawie dwa lata temu pytałam o te kryteria w liście do MEN: w odpowiedzi, którą dostałam, napisano jedynie, że nad podstawami pracował zespół około stu ekspertów złożony z "wybitnych autorytetów polskiego świata nauki oraz doświadczonych nauczycieli, metodyków i pracowników systemu egzaminacyjnego" (mój list i odpowiedź MEN opublikowane są na stronie Monitora w dziale Akcje).

Poza chwalonym przeze mnie pomysłem profilowania niektórych przedmiotów w liceum, podstawy, przynajmniej jeśli chodzi o przedmioty humanistyczne, są nowe, ale mało nowatorskie. Wpisano w nie, że mają służyć wyrównywaniu szans edukacyjnych, a jednocześnie tak przy ich tworzeniu, jak i w ich treści zignorowano na przykład problematykę równości ze względu na płeć. Zmieniono podstawy i podręczniki, a później, na początku tego roku, ogłoszono, że nadal można korzystać ze starych.

Mogłabym tak jeszcze trochę ponarzekać, ale nie o narzekanie tu przecież chodzi. Żeby system edukacji mógł naprawdę wyrównywać szanse, zapewniając (jak ładnie ujmuje to Powszechna Deklaracja Praw Człowieka) "pełen rozwój osobowości ludzkiej", równe, podmiotowe i partnerskie traktowanie nauczycieli i nauczycielek, rodziców, a także uczniów i uczennic musi zostać zapewnione na wszystkich szczeblach tego systemu. Na razie tak nie jest.
A.B., M.K., A.D., 7 lutego 2010

Twoja opinia


Projekt realizowany w ramach programu Obywatele dla Demokracji, finansowanego z Funduszy EOG.
Fundusze EOG Fundacja im. Stefana Batorego Polska Fundacja Dzieci i Młodzieży