Monitor.edu.pl / Felietony Kanał RSS: Monitor Edukacji

Bilans strat w edukacji

Kanał RSS: Newsy edukacyjne
Minął już ponad rok od czasu, jak Roman Giertych objął stanowisko ministra Edukacji Narodowej. Ponieważ niemal każdy dzień, a z pewnością każdy tydzień, przynosi jakiś nowy „wynalazek”, trudno dokonać jednoznacznego bilansu strat wynikających z działań MEN pod rządami LPR. Jednakże to wszystko, co zostało już dokonane, stanowi tak poważne zagrożenie dla polskiej oświaty, że nie sposób tego nie zauważyć.

Zacznijmy od losów najmłodszych – dzieci w wieku przedszkolnym. W marcu w „Gazecie Szkolnej” (13/2006) ukazał się wywiad z ówczesnym wiceministrem Edukacji Narodowej, Jarosławem Zielińskim (z nadania PiS), w sprawie planowanych zmian w Ustawie o Systemie Oświaty. Jedną z pierwszych poprawek, które planował min. Zieliński, było wprowadzenie do ustawy alternatywnych form edukacji przedszkolnej. Oznaczać to miało, że edukacja w innych formach niż typowo przedszkolne stanie się elementem systemu oświaty i uzupełni sieć przedszkolną, czego dotąd nie było. Były więc szanse na masowe powstawanie przedszkoli, których rolę trudno przecenić. To pierwszy i zapewne najważniejszy etap wyrównywania szans edukacyjnych dzieci, zwłaszcza ze środowisk zagrożonych ubóstwem i wykluczeniem społecznym.

Ministerstwo zrezygnowało jednak z wydania zaplanowanych na ten cel 61 mln zł. Obecnie takie ośrodki przedszkolne powstają dzięki organizacjom pozarządowym i finansowane są z Funduszu EFS w ramach programu pilotażowego „Alternatywne Formy Edukacji Przedszkolnej”. Od marca 2008 grozi im likwidacja. Resort edukacji zapomniał wprowadzić je do systemu oświaty. Oznacza to nie tylko zamknięcie przedszkoli, gdyż gmin nie będzie stać na ich utrzymanie, ale i zwrot otrzymanego wyposażenia (meble, zabawki itp.), co spowoduje, że ponowne ich otwarcie będzie bardzo trudne. Bez zmiany prawa nie będzie można również uruchomić funduszy na rozwój ośrodków przedszkolnych w latach 2007-2013 zarezerwowanych w Programie Operacyjnym Kapitał Ludzki. Komisja Europejska nie wyraziła zgody na powtórny program pilotażowy. Oznacza to setki milionów euro STRAT w dotacjach europejskich dla Polski! Ciekawe, że tak walczymy o każdy głos w Unii i o każdy grosz, a gdy już je mamy, nie umiemy ich wykorzystać.

Liczba „nowatorskich” pomysłów dotyczących wszystkich poziomów szkół jest ogromna, przy czym największą troską ministra są sprawy wychowania. Śmierć Ani z Kiełpina wywołała istną burzę. To tragiczne wydarzenie przywołało wiele pomysłów jak z epoki stalinowskiej: ośrodki wsparcia wychowawczego, które w pierwszej wersji miały kierować trudnych uczniów na wniosek dyrektora i kuratora (ten ostatni szczególnie wiele wie, czy Jasio z VI b, który pokazał język dyrektorowi, zasługuje na rok kryminału). O tych ośrodkach ostatnio jakby ciszej, w wypadku szczególnie nagannych zachowań kieruje się wniosek do sądu, czyli powtarza się już istniejące procedury.

Prawdziwą perełką w nowotworzonym prawie oświatowym jest jednak program „Zero tolerancji”, który zdobył wielki rozgłos medialny. Jednak mało kto chyba zadał sobie trud przeczytania tych 54 stron dokładnie. Tekst programu rozpoczyna się od opisu badań nad stanem zachowań nagannych i przestępczości w szkołach. Dopóki cytowane są badania z początku lat 2000 – analiza wykonana przez CMPPP brzmi wiarygodnie, metodologia i wnioski z badań nie budzą zastrzeżeń. Ale mamy też świeże badania, które minister nakazał przeprowadzić kuratorom jesienią 2006. Mieli oni podać liczbę „przypadków” w szkołach podstawowych, gimnazjach, szkołach ponadgimnazjalnych i specjalnych w następujących kategoriach:

- próby samobójcze
- samobójstwa
- gwałty
- „inne zdarzenia”
oraz SUMĘ (!) tych „przypadków”. Czyli dodać gwałty do podstawienia nogi koledze (bo to pewnie mieści się w „inne”), samobójstwa do drobnych kradzieży i my już dobrze będziemy wiedzieli, gdzie jest dobrze, a gdzie źle! To trochę tak, jakby ktoś opisując swój majątek dodał do pieniędzy na koncie liczbę kartofli i pudełek z zapałkami.

Wyniki raportów kuratorów, ujęte w tabelce na str. 5, mówią same za siebie. Czarną owcą jest województwo warmińsko-mazurskie z trzema samobójstwami, trzema gwałtami i 96 „innymi zdarzeniami”, razem 102 „przypadki”. Źle wygląda także woj. kujawsko-pomorskie (78), mazowieckie (35) i zachodniopomorskie (32). Za to prawdziwymi oazami szczęścia i bezpieczeństwa są województwo łódzkie, śląskie i świętokrzyskie – mają tylko po 2 „przypadki”, przy czym łódzkie ma 2 „inne”, a śląskie i świętokrzyskie po 2 samobójstwa. W tabelce to wszystko jedno. Należy więc spodziewać się masowego exodusu rodzin z dziećmi w wieku szkolnym z Olsztyna do Łodzi.

Badania socjologa prof. Janusza Czapińskiego wskazują, że nie ma dowodów, aby w czasie ostatniej dekady wzrosła agresja między uczniami. („Polityka” nr.10, 10.03.07). Ale w ostatnim roku znacząco wzrosła agresja między uczniami a nauczycielami i odwrotnie (z 25 do 30 proc.). Prof. Czapiński stwierdza, że jest to konflikt sztucznie napędzany przez media i władze. Tak więc rozpętana akcja przeciw przemocy w szkole wywołała skutek odwrotny – wzrost przemocy! Jednocześnie w ciągu tego roku liczba uczniów, którzy lubią chodzić do szkoły, spadła z 49 do 39 proc. To ewidentna strata, którą spowodowało działanie ministra.

Przypominam, że i tak w badaniu PISA 2003 polscy uczniowie znaleźli się na ostatnim miejscu pod względem dobrego samopoczucia w szkole. A masowej przestępczości w polskich szkołach nie potwierdza także „ranking grzeczności” przygotowany przez Światową Organizację Zdrowia WHO: polscy uczniowie zajmują drugie miejsce od góry (po Szwecji) na 21 badanych krajów (europejskich + USA i Kanady).

Następna kwestia dotyczy treści programowych. O tym, że o prawach człowieka uczyć nie należy, wiemy już od początku kadencji min. Giertycha. Wprawdzie zwolnienie Mirosława Sielatyckiego z funkcji dyrektora CODN za wydanie książki Rady Europy „Kompas” Sąd Pracy w maju br. uznał za bezpodstawne i przyznał mu odszkodowanie za dyskryminację poglądów, ale nadal istnieje zakaz używania tej książki jako materiału pomocniczego do nauki o prawach człowieka. I tu widać, do czego prowadzi system zarządzania strachem w stosunku do nauczycieli. Minister Edukacji Narodowej zatwierdza książki dla uczniów, ale nie ma żadnej władzy nad tym, co czyta nauczyciel. Może on przygotowywać swoje lekcje na podstawie przeróżnych materiałów, aby realizować zatwierdzony w szkole program. Zakaz używania Kompasu jest więc całkowicie bezpodstawny.

Kolejny fajerwerk MEN to dyskusja o lekturach szkolnych (usunięcie z listy lektur Goethego, Conrada, Gombrowicza, Witkacego, Kafki), która spowodowała, że wypowiadały się na ten temat największe autorytety, pisarze i profesorowie literatury nie tylko z kraju, ale i z zagranicy(Mario Vargas Llosa, Jerofiejew). Kilka dni później okazało się, że to tylko taka próba wywołania dyskusji o lekturach szkolnych, skromna propozycja… Może więc poważnych strat tu nie będzie.

W Ministerstwie Edukacji ma też powstać specjalna komisja, której zadaniem będzie wprowadzanie zmian w szkolnych podręcznikach historii według koncepcji LPR. Okrągły Stół ma być „zdradą narodową” (min. Giertych chyba zapomina, że brali w nim udział Lech i Jarosław Kaczyńscy), KOR organizacją „komunistyczną” itp. Należy sądzić jednak, że osobiści doradcy gen. Jaruzelskiego z okresu Stanu Wojennego – Jan Dobraczyński i Maciej Giertych będą zakwalifikowani jako prawdziwi, gorący patrioci.

Zgrozę budzi fakt, że dyrektor szkoły nie pozwala zawiesić w pracowni biologicznej tablicy pokazującej ewolucję człowieka, bo wiceminister edukacji powiedział, że ewolucjonizm to błędna teoria. Jak widać, pan minister nie doczytał IX tomu dzieł Jana Pawła II (str. 212), w którym napisano, że „nie ma sprzeczności miedzy ewolucjonizmem a kreacjonizmem”. Komentuje to Irena Dzierzgowska: „Niektórzy nauczyciele próbują odgadywać, co nie spodoba się ministrowi. Odradza się służalczość znana z PRL.”

Wszechobecny strach każe dyrektorom usuwać treści źle widziane prze MEN, wprowadzać mundurki w małych szkołach, gdzie wszyscy się znają, ale panuje bieda. Nowy mundurek trudno znaleźć w koszu z używanymi rzeczami, głównym źródle zaopatrywania się w odzież dla ludzi ubogich.

Wszechobecny strach nie pozwala kuratorom zamykać szkółek, gdzie jest kilkoro dzieci, a do najbliższej innej szkoły jest 2 kilometry, co rujnuje budżet gmin i nie pozwala racjonalnie gospodarować finansami. Ten strach to największa strata, którą poniosła polska oświata w ostatnim roku.

Wiele instytucji edukacyjnych jest w ten sposób tłamszonych. CODN nie realizuje wysłanego do MEN w listopadzie 2006 (i zatwierdzonego) planu pracy, bo jego pracownicy są z nagła wyrzucani, albo sami odchodzą, nie dając rady „realizować nowych zadań”. Ta placówka, jedna z nielicznych w Polsce na poziomie światowym, traci najlepszych pracowników, których niezmiernie trudno będzie namówić do powrotu i odtworzenia jej działań. Zastraszeni aktualni pracownicy próbują jakoś ułożyć się z nową władzą, co jednak często się nie udaje, bo nowoczesne teorie i metody kształcenia odbiera się jak działanie sekt...

Rozmawiam z Jedną z Ważnych Osób w Kancelarii Prezydenta: „Jak Prezydent Kaczyński mógł oddać Ministerstwo Edukacji w ręce człowieka, który nie ma o oświacie pojęcia i nawet nie ma ochoty poznać jej specyfiki”? – pytam. „Pan Prezydent się bardzo martwi…”
Janina Zawadowska, 1 lipca 2007

Twoja opinia


Projekt realizowany w ramach programu Obywatele dla Demokracji, finansowanego z Funduszy EOG.
Fundusze EOG Fundacja im. Stefana Batorego Polska Fundacja Dzieci i Młodzieży