Sto dni to stosunkowo krótki okres funkcjonowania rządu i poszczególnych resortów. To zaledwie 7% kadencji, czyli czasu przynajmniej teoretycznie przeznaczonego na działanie. Z drugiej strony, byli ministrowie zwykli mawiać, że pierwsze sto dni są najważniejsze, bo wtedy rządzący mają najwięcej odwagi i nie znają licznych utrudnień blokujących realizację ich pomysłów. Zresztą, jak w każdej innej dziedzinie, często o opinii a nawet sympatii ludzi decyduje pierwsze wrażenie. Później trudno już je zmienić. Pierwsze sto dni to raczej czas na poznanie nowego kierownictwa i jego planów. Na rezultaty, zwłaszcza w edukacji, czeka się znacznie dłużej. Często przez lata, a nawet dziesięciolecia.