Według najnowszych danych Ministerstwa Edukacji tylko 60% dzieci w wieku trzech-pięciu lat chodzi do przedszkola. Miejsc w przedszkolach brakuje dla 255 tys. dzieci. Im dziecko młodsze, tym z miejscem jest gorzej: czterolatków i czterolatek jest w przedszkolach ok. 40 proc., trzylatków i trzylatek najwyżej 30 proc. Najtrudniejsza sytuacja jest na wsi, gdzie na przedszkole ma szanse najwyżej co trzecie dziecko.
W ubiegłym roku Komisja Europejska wydała zalecenie, że do 2020roku w każdym kraju Unii do przedszkola powinno pójść 95 proc. dzieci. Z dokumentu przygotowanego przez zespołu doradców premiera dla MEN wynika, że polski rząd chciałby osiągnąć wskaźnik 90%. Według szacunków zwiększenie liczby miejsc w przedszkolach w Polsce może kosztować ok. 3 mld zł rocznie. Pieniądze powinny pochodzić z funduszy europejskich na kolejny okres finansowania po roku 2013. Na razie upowszechnianie wychowania przedszkolnego znalazło się w planach pracy rządu.
Według rzecznika MEN Grzegorza Żurawskiego za pieniądze unijne powstaną małe przedszkola, które pracują w niepełnym wymiarze godzin. Rzecznik przypomina też, że w 2012 roku wszystkie sześciolatki pójdą do szkół. Samorządy dostaną na to pieniądze z budżetu, a zaoszczędzone środki będą mogły przeznaczyć na przedszkola.
- Najlepszy byłby taki program jak przy "Orlikach" - uważa Alina Kozińska-Bałdyga, prezes Federacji Inicjatyw Oświatowych, która od ponad 10 lat zakłada małe szkoły. - Kto by się zdecydował budować, powinien otrzymać trochę pieniędzy z funduszy unijnych, a trochę od gminy. Kozińska-Bałdyga uważa, że przedszkola powinni budować i prowadzić sami mieszkańcy, a niekoniecznie gmina.
- Miejsce dla dzieci w przedszkolach stosunkowo łatwo tworzy się w miastach, gdzie masowo przesuwa się zerówki do szkół. Na wsi zerówki już wcześniej były prawie wyłącznie w szkołach, więc tworzenie nowych miejsc wymaga fizycznego ich zbudowania. Inaczej grozi nam, że przy poprawie przeciętnej dostępności przedszkola w kraju, jeszcze bardziej zwiększy się różnica między wsią a miastem - mówi ekonomista dr Mikołaj Herbst, współautor książki "Finansowanie oświaty w Polsce - diagnoza, dylematy, możliwości"
Przedszkola gminy utrzymują z własnych pieniędzy – i nieraz je likwidują, bo są zbyt kosztowne. Mikołaj Herbst podkreślał: -Nowe miejsca przedszkolne powstają niemal wyłącznie z pieniędzy unijnych. To dobrze, bo to jeden z lepszych sposobów, w jaki te pieniądze można wykorzystać. Ale musimy wypracować rozwiązanie, jak finansować powszechną opiekę przedszkolną na czasy "pounijne". Nie chcemy przecież przedszkoli zamykać, kiedy skończą się środki UE.
ZNP składał w zeszłym roku w Sejmie obywatelski projekt, dotyczący finansowania przedszkoli z budżetu państwa. Wyliczył, że kosztowałoby to budżet państwa ok. 1,6 mld zł. Projekt nie przeszedł. Podpisy pod kolejnym obywatelskim projektem, który ma wprowadzić zasadę, że to państwo płaci na przedszkola, zbierają założyciele ruchu Ratujmaluchy.
Gazeta Wyborcza, 19.01.2010, 20.01.2010
W ubiegłym roku Komisja Europejska wydała zalecenie, że do 2020roku w każdym kraju Unii do przedszkola powinno pójść 95 proc. dzieci. Z dokumentu przygotowanego przez zespołu doradców premiera dla MEN wynika, że polski rząd chciałby osiągnąć wskaźnik 90%. Według szacunków zwiększenie liczby miejsc w przedszkolach w Polsce może kosztować ok. 3 mld zł rocznie. Pieniądze powinny pochodzić z funduszy europejskich na kolejny okres finansowania po roku 2013. Na razie upowszechnianie wychowania przedszkolnego znalazło się w planach pracy rządu.
Według rzecznika MEN Grzegorza Żurawskiego za pieniądze unijne powstaną małe przedszkola, które pracują w niepełnym wymiarze godzin. Rzecznik przypomina też, że w 2012 roku wszystkie sześciolatki pójdą do szkół. Samorządy dostaną na to pieniądze z budżetu, a zaoszczędzone środki będą mogły przeznaczyć na przedszkola.
- Najlepszy byłby taki program jak przy "Orlikach" - uważa Alina Kozińska-Bałdyga, prezes Federacji Inicjatyw Oświatowych, która od ponad 10 lat zakłada małe szkoły. - Kto by się zdecydował budować, powinien otrzymać trochę pieniędzy z funduszy unijnych, a trochę od gminy. Kozińska-Bałdyga uważa, że przedszkola powinni budować i prowadzić sami mieszkańcy, a niekoniecznie gmina.
- Miejsce dla dzieci w przedszkolach stosunkowo łatwo tworzy się w miastach, gdzie masowo przesuwa się zerówki do szkół. Na wsi zerówki już wcześniej były prawie wyłącznie w szkołach, więc tworzenie nowych miejsc wymaga fizycznego ich zbudowania. Inaczej grozi nam, że przy poprawie przeciętnej dostępności przedszkola w kraju, jeszcze bardziej zwiększy się różnica między wsią a miastem - mówi ekonomista dr Mikołaj Herbst, współautor książki "Finansowanie oświaty w Polsce - diagnoza, dylematy, możliwości"
Przedszkola gminy utrzymują z własnych pieniędzy – i nieraz je likwidują, bo są zbyt kosztowne. Mikołaj Herbst podkreślał: -Nowe miejsca przedszkolne powstają niemal wyłącznie z pieniędzy unijnych. To dobrze, bo to jeden z lepszych sposobów, w jaki te pieniądze można wykorzystać. Ale musimy wypracować rozwiązanie, jak finansować powszechną opiekę przedszkolną na czasy "pounijne". Nie chcemy przecież przedszkoli zamykać, kiedy skończą się środki UE.
ZNP składał w zeszłym roku w Sejmie obywatelski projekt, dotyczący finansowania przedszkoli z budżetu państwa. Wyliczył, że kosztowałoby to budżet państwa ok. 1,6 mld zł. Projekt nie przeszedł. Podpisy pod kolejnym obywatelskim projektem, który ma wprowadzić zasadę, że to państwo płaci na przedszkola, zbierają założyciele ruchu Ratujmaluchy.
Gazeta Wyborcza, 19.01.2010, 20.01.2010
A.B./A.D., 20 stycznia 2010