Monitor.edu.pl / Newsy Edukacyjne Kanał RSS: Monitor Edukacji

Subiektywnie o sukcesach i porażkach ministerialnej ekipy

Kanał RSS: Newsy edukacyjne
Poprosiliśmy kilka osób, zarówno spośród twórców i twórczyń Społecznego Monitora Edukacji, jak i z grona naszych współpracowników, o krótkie, subiektywne podsumowania ostatnich czterech lat działań resortu edukacji. Każdy i każda z nas miał za zadanie napisać, co uważa za największy sukces, a co za największą porażkę MEN w tej kadencji.

Andrzej Pery, Społeczny Monitor Edukacji
Sukces: Wprowadzenie nowych zasad nadzoru pedagogicznego, według mojej oceny, jest mimo pewnych błędów, sukcesem Ministerstwa Edukacji Narodowej i to z kilku powodów:
1. nastąpiła zmiana funkcjonowania kuratoriów oświaty, z pożytkiem dla funkcjonowania szkół. Wprowadzono czytelną procedurę kontroli prawnej działalności szkoły, zrezygnowano z tzw. wizytatora rejonowego. Wprowadzono ewaluację zewnętrzną i dobrze, że jeszcze trwa czas pilotażu tej formy nadzoru. Obecne pilotażowe raporty wskazują, że narzędzia i procedury muszą być dopracowane;
2. zakres kontroli i ewaluacji wyznacza Minister Edukacji Narodowej. To lepsze rozwiązanie niż dawne stosowanie kilkunastu różnych koncepcji nadzoru pedagogicznego;
3. zwiększyła się, choć nieznacznie, autonomia szkół i dyrektorów. Zmniejszono liczbę spraw, co do których dyrektor musi przed podjęciem decyzji konsultować się z wizytatorem;
4. określenie wymagań państwa w stosunku do szkół pozwala dyrektorom, nauczycielom, organom prowadzącym i rodzicom wszechstronniej spojrzeć na funkcjonowanie konkretnej szkoły, szczególnie wtedy, gdy szkoła poddana będzie ewaluacji zewnętrznej. Subiektywna ocena wsparta wtedy będzie ekspercką oceną wizytatorów.
Ponieważ sprawę nadzoru pedagogicznego wymieniam jako sukces, o brakach i błędach nie będę wspominał.

Porażka: Według mojej oceny największą porażką Ministerstwa w ostatnich dwóch latach jest realizacja systemowych projektów unijnych. Dotyczy to wszystkich projektów realizowanych bezpośrednio z Ministerstwa i realizowanych przez centralne placówki podległe Ministerstwu. Dlaczego?
1. Takich dużych środków finansowych na realizację zmian systemowych polska oświata nigdy nie miała. Efekty nie są wprost proporcjonalne do środków.
2. Organizacja i realizacja projektów systemowych przebiega z dużymi kłopotami (odsyłam do oficjalnych sprawozdań z realizacji projektów). Odnoszę wrażenie, że Ministerstwo nie ustaliło celów i priorytetów dla tych projektów. Zmieniają się one w zależności od sytuacji. Wnikliwa analiza raportów oraz różne przecieki z prac zespołów projektowych pozwalają wnioskować, że projekty te są sterowane „ręcznie”.
3. Opóźnienia w realizacji projektów obserwowane są w każdym projekcie.
4. Prace zespołów projektowych i eksperckich są utajniane. Utajniane są też tworzone w ramach projektów zamawiane analizy prawne i merytoryczne. Trudno w tej sytuacji mówić o prawidłowych konsultacjach społecznych i wykorzystaniu środków publicznych.
5. Na najwyższym poziomie zapewnia się, w ramach projektów, warunki socjalne dla pracujących zespołów i uczestników szkoleń czy konferencji. W poprzednich dużych programach, szkolenia, spotkania czy konferencje organizowało się w oświatowych ośrodkach szkoleniowych. Teraz wspiera się hotele, czy inne firmy consultingowe.

A tyle dobrych rzeczy można by zrobić za te setki milionów złotych …

Alicja Bukowska-Maciejczuk, Społeczny Monitor Edukacji
Niewątpliwie sukcesem minister Katarzyny Hall jest wprowadzenie nauki języka obcego od początku nauki i drugiego języka w gimnazjum. Podobnie – mimo protestów i rozłożenia „na raty” – obniżenie wieku szkolnego. Nie podejmuję się oceniać nowej podstawy programowej i zmian w edukacji zawodowej ale kierunek wygląda obiecująco.

W poprzedniej ocenie miałam wątpliwości co do celowości i sensowności wydawania funduszy unijnych przez MEN i jego jednostki na projekty systemowe. Teraz te wątpliwości zamieniły się w niemal całkowitą pewność. Gdybym miała wystawić ocenę publikowanych (bardzo skąpo) materiałów i wyników badań powstałych w wyniku realizacji tych projektów – to byłoby to najwyżej dostatecznie z minusem. Zresztą większość informacji o rezultatach zakończonych już projektów jest niedostępna. A wydano naprawdę wielkie pieniądze.

Niestety, mimo wielu zapowiedzi o działaniach na rzecz zrównania szans dzieci wiejskich i z małych miasteczek, niewiele się zmienia a wręcz odwrotnie – różnice te stale się zwiększają.

Anna Dzierzgowska, Społeczny Monitor Edukacji
Wprowadzenie matematyki na maturze, obniżenie wieku obowiązku szkolnego, prace nad poprawą programów szkół zawodowych - wszystko to są zmiany ważne i potrzebne. To, że się dokonują, uważam za sukces ekipy minister Katarzyny Hall. Doceniam także podstawową intencję, stojącą za reforma podstaw programowych, czyli chęć dokończenia reformy z 1999 roku.

W wielu swoich działaniach MEN stawia sobie cele, które same w sobie są mi bardzo bliskie. W zmianach systemu nadzoru chodzi o zwiększenie autonomii szkół, zmiany w podstawach programowych mają na celu uniknięcie powtarzania materiału gimnazjalnego w liceum, nowe przepisy dotyczące pomocy pedagogiczno-psychologicznej mają zachęcić nauczycieli i nauczycielki do współpracy.

Pytanie brzmi jednak, na ile sposób wprowadzania zmian i konkretne proponowane rozwiązania, pozwolą rzeczywiście te cele zrealizować. I tu już, niestety, mam wątpliwości.

Nie ma tu miejsca na omawianie tych wątpliwości szczegółowo. Chciałabym podkreślić tylko kwestie, które budzą mój szczególny niepokój. Wciąż nie mogę odżałować tego, że zaraz po objęciu stanowiska, minister Katarzyna Hall nie zdecydowała się na zrobienie bilansu otwarcia, mocne odcięcie się od poczynań swoich dwóch poprzedników (można to było zrobić, wydając szybkie i jasne stanowisko w sprawie Kompasu i cofając niektóre przynajmniej absurdalne decyzje poprzedniej ekipy, jak wprowadzenie oceny z religii do średniej).

Za największą bodaj porażkę resortu edukacji uważam sposób, w jaki prowadzony jest dialog o oświacie. Śledząc od lat informacje prasowe odnoszę wrażenie, że jedynymi partnerami, których głos się dla ministerstwa liczy, są profesorowie wyższych uczelni i ewentualnie samorządowcy. Równocześnie publiczna debata o oświacie, z mojego punktu widzenia, prowadzona jest niejako obok rzeczywistych problemów. Nie zamierzam rzecz jasna twierdzić, że za kiepski stan debaty publicznej w Polsce odpowiada MEN (choć nad współodpowiedzialnością szkoły jako takiej byłabym skłonna się zastanowić). Uważam, że ministerstwo, skupione na obronie swoich planów i pomysłów, kiepsko daje sobie radę z rzetelną, wszechstronną i krytyczną analizą sytuacji w edukacji.

A jest co analizować. Poczynając od bazy: raporty NIK przynoszą obraz szkół,w których często brakuje ciepłej wody, a podawane dzieciom posiłki są niezdrowe i monotonne. Jeśli zaś chodzi o nadbudowę, w analizach wyników egzaminów jak refren powtarza się fraza, że dzieci mają problemy z zadaniami, wymagającymi samodzielnego myślenia. Rośnie liczba studentów i studentek, ale spada czytelnictwo. A równocześnie, co pokazuje choćby najnowszy raport Instytutu Badań Edukacyjnych, w Polsce wciąż istnieją znaczące nierówności w dostępie do edukacji i wciąż mamy bardzo wysoki stopień dziedziczenia wykształcenia po rodzicach. Polski boom edukacyjny nie przekłada się ani na lepszy dostęp do kultury, ani na zmianę struktury społecznej. I to właśnie jest największą porażką – nie ministerstwa, ale nas wszystkich.

Dorota Obidniak
Nierozwiązany pozostaje problem edukacji seksualnej. Ministerstwo wykonało jedynie parę pozornych ruchów. Nie trzeba już pisać proszalnych petycji, aby lekcje wychowania do życia w rodzinie się odbywały, za tą zmianą nie poszły jednak inne rozwiązania. WDŻ organizuje się nadal w ramach tzw. godzin dyrektorskich. Szybko okazało się, że dyrektorzy szkół zachęcają rodziców do „wypisywania” z WDŻ dzieci, argumentując, że lekcje te odbędą się kosztem dodatkowych zajęć przygotowujących do egzaminów. W ramach przeglądu podręczników, towarzyszącego wprowadzaniu nowej podstawy programowej, kościelni recenzenci doprowadzili do tego, że z listy podręczników zostały wykreślone te najbardziej wartościowe i nowoczesne. Ministerstwo, wydające miliony na promowanie swoich pomysłów, nie wydało złotówki na informacje o zmianach w organizacji nauczania WDŻ, szkolenie nauczycieli tego przedmiotu, czy zachęcanie dyrektorów i rodziców do skorzystania z nowej możliwości. Odrzuciło przy tym propozycję współpracy organizacji skupionych w Porozumieniu na rzecz edukacji seksualnej . Jednocześnie MEN poinformowało w raporcie dla Sejmu o stanie wykonania zapisów tzw. ustawy aborcyjnej, że z organizacjami Porozumienia współpracuje. Podejście do WDŻ, będącego i tak zaledwie namiastką nowoczesnej edukacji seksualnej, świadczy o braku zrozumienia dla jej znaczenia w kształtowaniu kompetencji zdrowotnej i edukacji przeciw przemocy na tle seksualnym.

Wyrazem nieudolności i słabości MEN jako organu administracji państwowej był brak reakcji na wyrok Trybunału w Strasburgu, który uznał, iż doszło do naruszenia art. 14 Konwencji, zakazującego dyskryminacji w związku z art. 9, gwarantującym wolność myśli, sumienia i wyznania. Jak wiemy, uczniowie uczęszczający na religię mają na świadectwie ocenę, podczas gdy osoby niewierzące, które w zajęciach tych nie uczestniczyły mają na świadectwach przekreślone słowa religia/etyka. MEN obiecał upowszechnienie nauczania etyki, liczba nauczycieli etyki pozostaje jednak znikoma, czemu resort w żaden sposób nie zaradził. Stosunek do etyki jest przykładem braku zrozumienia wyzwań, stojących przed szkołą ery ponowoczesności, czyli uświadomienia sobie, jaką wartość dla współczesnego człowieka ma zdolność do refleksji etycznej, jakie znaczenie ma ona dla kształtowania postawy, dzięki której możliwe będzie to, co Bauman określa jako „spojrzenie w oczy własnej niezawisłości moralnej, a zatem własnej nie wywłaszczonej i niezbywalnej moralnej odpowiedzialności” (Za: „Dokąd zmierza polska szkoła?”, red. D. Klus-Stańska)

Świadectwem niekompetencji jest także dokument „Co dalej z Kartą Nauczyciela?”, obnażający płytkość refleksji nad kondycją i statusem zawodu nauczyciela. MEN dało w nim pokaz tzw. folk-dydaktyki (Klus-Stańska). Proponowane rozwiązania nie wytrzymują próby krytyki. To także konsekwencja zaniechania dialogu ze środowiskiem akademickim i posługiwanie się do legitymizowania własnych pomysłów domorosłymi ekspertami, przyklaskującymi ministerialnym wizjom.

Za sukces uważam natomiast zakończenie prac nad „Perspektywą uczenia się przez całe życie”. Prace nad strategią uczenia się przez całe życie trwały od wielu lat, pierwotnie miały się zakończyć w roku 2006 (taki był unijny deadline). Ze strategią LLL nie było sobie jednak w stanie poradzić – z różnych powodów – kilka kolejnych ekip w MEN. Dopiero w lutym tego roku udało się przekazać dokument do opiniowania. Szkoda, że fakt ten przeszedł bez echa, bo Perspektywa jest właśnie – jeśli już – dokumentem zasługującym na Kongres. W Perspektywie więcej jest ducha nowoczesnego podejścia do edukacji niż we wszystkich innych programowych dokumentach MEN, o czym zainteresowani mogą się przekonać zaglądając na stronę: http://bip.men.gov.pl/images/stories/Karolina/plll2011_02_04.pdf.

Za sukces MEN uznałabym także gotowość do podejmowania dialogu społecznego, świadczy o tym także liczba powołanych zespołów i odbytych spotkań. Choć sporo jeszcze trzeba zrobić, by osiągnąć w dialogu europejskie standardy, to nie sposób zarzucić obecnej ekipie, że unika debat z partnerami społecznymi.

Marzanna Pogorzelska
Podstawą mojej oceny urzędowania pani minister Katarzyny Hall jest podejście do edukacji na rzecz praw człowieka, edukacji wielokulturowej i otwartości światopoglądowej. W sytuacji, w której pani mister objęła urząd (po sprawowaniu go przez ministra Giertycha i Legutkę), a więc po okresie skrajnej ideologizacji oświaty i podważania idei praw człowieka czy tolerancji, sukcesem pani minister może wydawać się to, że nie kontynuowała linii swoich poprzedników. Jak mi się jednak wydaje, to zdecydowanie za mało. Katarzyna Hall po prostu pewnych tematów w ogóle nie podejmuje, takie zatem kwestie, jak edukacja seksualna, ogólnodostępna etyka, czy właśnie edukacja na rzecz praw człowieka nie doczekały się należytej uwagi. Działania w tej dziedzinie miały charakter pozorny, czego najlepszym przykładem może być ogłoszenie w roku szkolnym 2008/2009 priorytetu MEN pod nazwą "promocja praw człowieka" - za nośnym hasłem nie poszły wówczas żadne konkretne działania.
Redakcja, 30 czerwca 2011

Zobacz też:
Subiektywnie o dwóch latach ministerialnej ekipy
MEN podsumowuje czteroletnią kadencję minister Hall

Twoja opinia


Projekt realizowany w ramach programu Obywatele dla Demokracji, finansowanego z Funduszy EOG.
Fundusze EOG Fundacja im. Stefana Batorego Polska Fundacja Dzieci i Młodzieży