Oświatowa "Solidarność" i Rzecznik Praw Dziecka zwracają uwagę na problem przepełnionych klas. "Najgorzej sytuacja wygląda w regionie, zwłaszcza w gimnazjach i szkołach ponadgimnazjalnych" - alarmuje Wojciech Książek, szef oświatowej "S" regionu gdańskiego. Np. w liceum w Brusach w jednej klasie jest nawet 39 uczniów i uczennic.
Od września Sekcja Oświaty i Wychowania Regionu Gdańskiego "S" gromadziła dane z pomorskich szkół na temat liczebności klas. Stosunkowo najlepiej sytuacja wygląda w podstawówkach, gdzie liczba uczniów w klasie zazwyczaj nie jest wyższa niż 25. W pierwszych klasach (poza nielicznymi wyjątkami, gdy dodatkowo zatrudniony jest asystent nauczyciela) liczba dzieci nie może przekroczyć 25 - mówią przepisy oświatowe.
"Bardzo pilnowaliśmy, by nie przekroczyć tej liczby, więc średnio mamy w pierwszych klasach 23-24 dzieci" - powiedział "Wyborczej" Piotr Płocki, naczelnik Wydziału Edukacji UM Sopot, gdzie średnia liczba dzieci w klasach wynosi w podstawówkach 22.
Problem ze zbyt dużą liczbą dzieci pojawia się m.in. w szkołach o dobrej renomie, gdzie rodzice zapisują dzieci spoza rejonu.
Znacznie liczniejsze klasy zdarzają się poza Trójmiastem. Z danych zebranych przez "S" wynika, że w SP 3 i SP 8 w Lęborku czy SP 5 w Malborku klasy liczą nawet po 29-30 uczniów. "Biedniejsze samorządy w regionie opierają się wyłącznie na subwencji oświatowej od państwa, która na wiele nie wystarcza, a dołożyć do szkół nie mają z czego - tłumaczy "Wyborczej" Wojciech Książek.
Jeszcze gorzej jest w gimnazjach i szkołach ponadgimnazjalnych, zwłaszcza w terenie, gdzie liczba uczniów i uczennic w klasie dochodzi niekiedy do 31, 34 a w jednzm pryzpadku nawet do 39.
"Sytuacja w tak licznych klasach jest trudna i dla uczniów, i dla nauczycieli. Dlatego trzeba podejmować działania, aby wprowadzić prawne ograniczenia górnych progów liczebności w klasach wszystkich typów szkół" - apeluje Wojciech Książek. "Przyjmując za krok w dobrym kierunku zmianę Ustawy o systemie oświaty, w myśl której liczebność uczniów w klasach pierwszych, a następnie drugich i trzecich szkół podstawowych nie będzie mogła przekraczać 25 uczniów, trzeba domagać się, aby podobne standardy obowiązywały na wszystkich etapach edukacyjnych. W tej sprawie apelowaliśmy do MEN i do pomorskich samorządowców. Zwracaliśmy uwagę, że jest to niezbędne dla zapewnienia warunków umożliwiających prawidłowe kształcenie i wychowanie dzieci i młodzieży. A także dla wdrażania programów wychowawczych, możliwości rzetelnego porównania jakości pracy szkół, choćby wyników egzaminów, oraz eliminowania dysproporcji między ofertą szkół w dużych miastach a szkołami prowadzonymi przez samorządy słabsze finansowo" - podkreśla.
Podobnego zdania jest również Marek Michalak, rzecznik praw dziecka, który już wcześniej interweniował w tej sprawie w MEN. We wrześniu br. napisał do Joanny Kluzik-Rostkowskiej, ministra edukacji, krytykując przypadki zbyt licznych grup przedszkolnych i klas edukacji wczesnoszkolnej. Jeszcze wcześniej zwracał uwagę MEN na brak zapisów regulujących maksymalną liczbę uczniów w klasach. - W wyniku tego samorządy same określają limity, co niejednokrotnie prowadzi do łączenia mniej licznych klas. Taka sytuacja nie sprzyja podniesieniu jakości warunków kształcenia i wyrównywaniu szans edukacyjnych - podkreśla rzecznik praw dziecka.
Gazeta Wyborcza, 10 grudnia 2014
Od września Sekcja Oświaty i Wychowania Regionu Gdańskiego "S" gromadziła dane z pomorskich szkół na temat liczebności klas. Stosunkowo najlepiej sytuacja wygląda w podstawówkach, gdzie liczba uczniów w klasie zazwyczaj nie jest wyższa niż 25. W pierwszych klasach (poza nielicznymi wyjątkami, gdy dodatkowo zatrudniony jest asystent nauczyciela) liczba dzieci nie może przekroczyć 25 - mówią przepisy oświatowe.
"Bardzo pilnowaliśmy, by nie przekroczyć tej liczby, więc średnio mamy w pierwszych klasach 23-24 dzieci" - powiedział "Wyborczej" Piotr Płocki, naczelnik Wydziału Edukacji UM Sopot, gdzie średnia liczba dzieci w klasach wynosi w podstawówkach 22.
Problem ze zbyt dużą liczbą dzieci pojawia się m.in. w szkołach o dobrej renomie, gdzie rodzice zapisują dzieci spoza rejonu.
Znacznie liczniejsze klasy zdarzają się poza Trójmiastem. Z danych zebranych przez "S" wynika, że w SP 3 i SP 8 w Lęborku czy SP 5 w Malborku klasy liczą nawet po 29-30 uczniów. "Biedniejsze samorządy w regionie opierają się wyłącznie na subwencji oświatowej od państwa, która na wiele nie wystarcza, a dołożyć do szkół nie mają z czego - tłumaczy "Wyborczej" Wojciech Książek.
Jeszcze gorzej jest w gimnazjach i szkołach ponadgimnazjalnych, zwłaszcza w terenie, gdzie liczba uczniów i uczennic w klasie dochodzi niekiedy do 31, 34 a w jednzm pryzpadku nawet do 39.
"Sytuacja w tak licznych klasach jest trudna i dla uczniów, i dla nauczycieli. Dlatego trzeba podejmować działania, aby wprowadzić prawne ograniczenia górnych progów liczebności w klasach wszystkich typów szkół" - apeluje Wojciech Książek. "Przyjmując za krok w dobrym kierunku zmianę Ustawy o systemie oświaty, w myśl której liczebność uczniów w klasach pierwszych, a następnie drugich i trzecich szkół podstawowych nie będzie mogła przekraczać 25 uczniów, trzeba domagać się, aby podobne standardy obowiązywały na wszystkich etapach edukacyjnych. W tej sprawie apelowaliśmy do MEN i do pomorskich samorządowców. Zwracaliśmy uwagę, że jest to niezbędne dla zapewnienia warunków umożliwiających prawidłowe kształcenie i wychowanie dzieci i młodzieży. A także dla wdrażania programów wychowawczych, możliwości rzetelnego porównania jakości pracy szkół, choćby wyników egzaminów, oraz eliminowania dysproporcji między ofertą szkół w dużych miastach a szkołami prowadzonymi przez samorządy słabsze finansowo" - podkreśla.
Podobnego zdania jest również Marek Michalak, rzecznik praw dziecka, który już wcześniej interweniował w tej sprawie w MEN. We wrześniu br. napisał do Joanny Kluzik-Rostkowskiej, ministra edukacji, krytykując przypadki zbyt licznych grup przedszkolnych i klas edukacji wczesnoszkolnej. Jeszcze wcześniej zwracał uwagę MEN na brak zapisów regulujących maksymalną liczbę uczniów w klasach. - W wyniku tego samorządy same określają limity, co niejednokrotnie prowadzi do łączenia mniej licznych klas. Taka sytuacja nie sprzyja podniesieniu jakości warunków kształcenia i wyrównywaniu szans edukacyjnych - podkreśla rzecznik praw dziecka.
Gazeta Wyborcza, 10 grudnia 2014
S.K., 10 grudnia 2014