Minister Hall przyznaje rację rodzicom i podpowiada szkołom, by nie umieszczały w jednej klasie sześcio- i siedmiolatków. "Może być trudno uczyć je razem" - wyjaśnia Katarzyna Hall w swoim blogu i proponuje tworzenie osobnych klas dla sześcio- i siedmiolatków.
Pani minister pisze, że "kiedy mamy do czynienia z dziećmi, które w tym roku realizowały zupełnie inny program edukacyjny, obawy rodziców są całkiem zrozumiałe. Dlatego osobne oddziały klas pierwszych dla sześciolatków i dla siedmiolatków w tym roku szkolnym mogą mieć sens". Wyjaśnia, że generalnie namawia do uczenia razem: "z wyjątkiem tegorocznych klas pierwszych. To jedyny przypadek, kiedy mogą występować różnice programowe w przygotowaniu dzieci" - napisała Minister. Jej zdaniem za rok problemu nie będzie, bo trafią do szkół obecne pięcio- i sześciolatki, które uczyć się będą według tego samego programu.
Dyrektorzy szkół przyznają, że już przy przyjmowaniu sześciolatków każda placówka inaczej podejdzie do zorganizowania im startu w edukacji. "Mam zapisaną dwójkę sześciolatków. Nie planuję osobnej klasy dla kilkorga dzieci. Jeśli któreś będzie miało problemy, to udostępnimy zajęcia wyrównawcze" - powiedział Rzeczpospolitej Bogdan Wróbel, dyrektor SP nr 5 w Białymstoku.
Z kolei Halina Pawłowicz, dyrektor SP nr 52 w Lublinie, nie wyobraża sobie razem sześcio- i siedmiolatków. - "Sześciolatki będą się chciały jeszcze bawić, a siedmiolatki będą gotowe do nauki. Nauczycielowi trudno będzie poradzić sobie z tak zróżnicowaną grupą, osobne klasy to najlepsze rozwiązanie" - uważa.
Rzeczpospolita, 30.03.2009
Pani minister pisze, że "kiedy mamy do czynienia z dziećmi, które w tym roku realizowały zupełnie inny program edukacyjny, obawy rodziców są całkiem zrozumiałe. Dlatego osobne oddziały klas pierwszych dla sześciolatków i dla siedmiolatków w tym roku szkolnym mogą mieć sens". Wyjaśnia, że generalnie namawia do uczenia razem: "z wyjątkiem tegorocznych klas pierwszych. To jedyny przypadek, kiedy mogą występować różnice programowe w przygotowaniu dzieci" - napisała Minister. Jej zdaniem za rok problemu nie będzie, bo trafią do szkół obecne pięcio- i sześciolatki, które uczyć się będą według tego samego programu.
Dyrektorzy szkół przyznają, że już przy przyjmowaniu sześciolatków każda placówka inaczej podejdzie do zorganizowania im startu w edukacji. "Mam zapisaną dwójkę sześciolatków. Nie planuję osobnej klasy dla kilkorga dzieci. Jeśli któreś będzie miało problemy, to udostępnimy zajęcia wyrównawcze" - powiedział Rzeczpospolitej Bogdan Wróbel, dyrektor SP nr 5 w Białymstoku.
Z kolei Halina Pawłowicz, dyrektor SP nr 52 w Lublinie, nie wyobraża sobie razem sześcio- i siedmiolatków. - "Sześciolatki będą się chciały jeszcze bawić, a siedmiolatki będą gotowe do nauki. Nauczycielowi trudno będzie poradzić sobie z tak zróżnicowaną grupą, osobne klasy to najlepsze rozwiązanie" - uważa.
Rzeczpospolita, 30.03.2009
A.D./A.B., 30 marca 2009