Niemieckie szkoły zawodowe w przyszłym roku zamierzają ściągnąć przynajmniej 10 tysięcy gimnazjalistów z krajów ościennych. Liczą przede wszystkim na Polaków – poinformowała Niemiecka Izba Rzemieślnicza. Oferują nie tylko darmową naukę w szkołach, zakwaterowanie i wyżywienie, stypendium: na pierwszym roku 750 euro, a na trzecim już 1,5 tys. euro, lecz także gwarancję zatrudnienia. Nie trzeba znać niemieckiego, kurs językowy zorganizują na miejscu.
W Polsce, ci którzy uczą się zawodu, praktykując np. w zakładzie fryzjerskim lub warsztacie samochodowym, dostają od 100 do 200 zł miesięcznie. Jak podaje Gazeta Prawna, w systemie mistrz-czeladnik uczy się dziś w Polsce ok. 90 tys. osób. Ponad drugie tyle chodzi do zasadniczych szkół zawodowych. Poziom nauki w zawodówkach od lat budzi wiele zastrzeżeń. Pracodawcy narzekają na słaby poziom przygotowania do zawodu, uczniowie na niedostosowane do wymagań rynku pracy programy. MEN przygotowało reformę szkolnictwa zawodowego, która ma polegać m.in. na zwiększeniu liczby godzin praktyk zawodowych. Szkoły mają też być bardziej powiązane z firmami działającymi na lokalnym rynku. Na razie, wg danych GUS 52% absolwentów ląduje na zasiłku dla bezrobotnych.
Równocześnie – to także informacja z Gazety Prawnej – działającym na polskim rynku firmom tak bardzo brakuje wykwalifikowanych pracowników, że wykładają setki tysięcy złotych na wyposażenie nowoczesnych warsztatów w szkołach zawodowych oraz na stypendia dla uczniów. Bosch, Siemens i Skanska płacą uczniom po 400 – 600 zł miesięcznie, Koncern Hearling, który w Piotrkowie Trybunalskim produkuje podzespoły mechaniczne do samochodów, każdemu, kto uczy się fachu w przyzakładowych warsztatach, płaci po 1350 zł brutto miesięcznie. Uczniowie mają też zapewnioną bezpłatną naukę języka niemieckiego oraz gwarancję pracy po ukończeniu nauki. Chętnych jest tak wielu, że firma, która do tej pory na zajęcia teoretyczne wynajmowała pomieszczenia w pobliskiej zawodówce, podjęła decyzję o budowie własnej szkoły.
Na inwestowanie w kształcenie przyszłych pracowników nie skąpią pieniędzy także inne firmy. Z danych Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych Lewiatan wynika, że już dziś ponad 48 proc. firm ma problemy ze znalezieniem odpowiednich fachowców. Najbardziej potrzebni są elektrycy, mechanicy, spawacze i monterzy. Deficyt to efekt emigracji zarobkowej, która ruszyła po otwarciu unijnego rynku pracy, lecz także niechęci polskich nastolatków do nauki zawodów.
Gazeta Prawna, 14.12.2010, Gazeta Prawna, 17.12.2010
W Polsce, ci którzy uczą się zawodu, praktykując np. w zakładzie fryzjerskim lub warsztacie samochodowym, dostają od 100 do 200 zł miesięcznie. Jak podaje Gazeta Prawna, w systemie mistrz-czeladnik uczy się dziś w Polsce ok. 90 tys. osób. Ponad drugie tyle chodzi do zasadniczych szkół zawodowych. Poziom nauki w zawodówkach od lat budzi wiele zastrzeżeń. Pracodawcy narzekają na słaby poziom przygotowania do zawodu, uczniowie na niedostosowane do wymagań rynku pracy programy. MEN przygotowało reformę szkolnictwa zawodowego, która ma polegać m.in. na zwiększeniu liczby godzin praktyk zawodowych. Szkoły mają też być bardziej powiązane z firmami działającymi na lokalnym rynku. Na razie, wg danych GUS 52% absolwentów ląduje na zasiłku dla bezrobotnych.
Równocześnie – to także informacja z Gazety Prawnej – działającym na polskim rynku firmom tak bardzo brakuje wykwalifikowanych pracowników, że wykładają setki tysięcy złotych na wyposażenie nowoczesnych warsztatów w szkołach zawodowych oraz na stypendia dla uczniów. Bosch, Siemens i Skanska płacą uczniom po 400 – 600 zł miesięcznie, Koncern Hearling, który w Piotrkowie Trybunalskim produkuje podzespoły mechaniczne do samochodów, każdemu, kto uczy się fachu w przyzakładowych warsztatach, płaci po 1350 zł brutto miesięcznie. Uczniowie mają też zapewnioną bezpłatną naukę języka niemieckiego oraz gwarancję pracy po ukończeniu nauki. Chętnych jest tak wielu, że firma, która do tej pory na zajęcia teoretyczne wynajmowała pomieszczenia w pobliskiej zawodówce, podjęła decyzję o budowie własnej szkoły.
Na inwestowanie w kształcenie przyszłych pracowników nie skąpią pieniędzy także inne firmy. Z danych Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych Lewiatan wynika, że już dziś ponad 48 proc. firm ma problemy ze znalezieniem odpowiednich fachowców. Najbardziej potrzebni są elektrycy, mechanicy, spawacze i monterzy. Deficyt to efekt emigracji zarobkowej, która ruszyła po otwarciu unijnego rynku pracy, lecz także niechęci polskich nastolatków do nauki zawodów.
Gazeta Prawna, 14.12.2010, Gazeta Prawna, 17.12.2010
A.B./A.D., 17 grudnia 2010