Zgodnie z przepisami gmina nie może odmówić przyjęcia do przedszkola 5-letniego dziecka, od ubiegłego roku obowiązkową edukacją zostały objęte 6-latki. Do szkół trafiło zaledwie około 5 % 6-latków, reszta nadal chodzi do przedszkoli. Oznacza to, że dla młodszych, 3 i 4 letnich dzieci, miejsc często brakuje.
Część gmin zakłada nowe oddziały przedszkolne, niektóre przyjmują jednak tylko pięciolatki i sześciolatki, odmawiając przyjęcia dzieci w wieku 3 i 4 lat. Samorządy proponują też rodzicom miejsca w przedszkolach w odległych lokalizacjach.
Na rządowej reformie korzystają prywatne przedszkola, które są oblegane przez zawiedzionych rodziców, którym nie udało się wywalczyć miejsca w przedszkolu publicznym. Ceny wahają się 800 zł do 1200 zł. Nawet tam zaczyna już jednak brakować miejsc.
Jak podaje Gazeta Prawna, prawnicy uważają, że miejsce w przedszkolu to konstytucyjne prawo rodziców. Przekonują wręcz, żeby kierowali sprawy do sądu. Mogą one zmusić gminę do stworzenia dodatkowych miejsc w przedszkolach. A wtedy rząd nie mógłby już umywać rąk tak jak robi obecnie. Z jednej strony nakazuje gminom zapewniać miejsce w przedszkolach, z drugiej nie płaci za to ani grosza.
Rodzic ma też prawo domagać się od państwa odszkodowania za poniesione straty. A poniesie je, gdy zostanie zmuszony do skorzystania z usług przedszkola prywatnego albo niańki. Jeśli niczego nie wskóra w sądach polskich, pozostaje skarga do Strasburga.
Gazeta Prawna, 8.07.2010
Część gmin zakłada nowe oddziały przedszkolne, niektóre przyjmują jednak tylko pięciolatki i sześciolatki, odmawiając przyjęcia dzieci w wieku 3 i 4 lat. Samorządy proponują też rodzicom miejsca w przedszkolach w odległych lokalizacjach.
Na rządowej reformie korzystają prywatne przedszkola, które są oblegane przez zawiedzionych rodziców, którym nie udało się wywalczyć miejsca w przedszkolu publicznym. Ceny wahają się 800 zł do 1200 zł. Nawet tam zaczyna już jednak brakować miejsc.
Jak podaje Gazeta Prawna, prawnicy uważają, że miejsce w przedszkolu to konstytucyjne prawo rodziców. Przekonują wręcz, żeby kierowali sprawy do sądu. Mogą one zmusić gminę do stworzenia dodatkowych miejsc w przedszkolach. A wtedy rząd nie mógłby już umywać rąk tak jak robi obecnie. Z jednej strony nakazuje gminom zapewniać miejsce w przedszkolach, z drugiej nie płaci za to ani grosza.
Rodzic ma też prawo domagać się od państwa odszkodowania za poniesione straty. A poniesie je, gdy zostanie zmuszony do skorzystania z usług przedszkola prywatnego albo niańki. Jeśli niczego nie wskóra w sądach polskich, pozostaje skarga do Strasburga.
Gazeta Prawna, 8.07.2010
A.B./A.D., 8 lipca 2010