Monitor.edu.pl / Felietony Kanał RSS: Monitor Edukacji

Wyrównywanie szans czy reprodukcja systemu? O szkole i społeczeństwie bez szkoły według Ivana Illicha

Kanał RSS: Newsy edukacyjne
System edukacji może zostać zrozumiany dopiero, gdy uświadomimy sobie jego rolę w wytwarzaniu ludzkiej i obywatelskiej wspólnoty. Będąc pozornie inkluzywnym, dokonuje segregacji tym efektywniej, im bardziej stara się być fundamentem społecznej sprawiedliwości. Już w latach 30. Tadeusz Boy Żeleński zauważał: "Jak orężem szlachectwa była niegdyś szabla, tak orężem mieszczaństwa stała się 'inteligencja', wykształcenie. Dla tego wykształcenia stworzono różne stopnie, wedle których podzielono społeczeństwo: bariery, których niepodobna przeskoczyć, ominąć ani podejść [...]. Podział ten był poniekąd bezwzględniejszy od dawnego. Bo niewątpliwie łatwiej było w szlacheckim ustroju ominąć brak szlachectwa niż w nowym burżuazyjnym nadrobić brak matury [...]. Tak więc podział oparty na wykształceniu był dwoisty: na pozór demokratyczny przez to, że – w zasadzie – wykształcenie było niby to wszystkim dostępne; ale antydemokratyczny przez to, że wykopał przepaść między obywatelami. Nie tyle dobierał zdolności, ile utrwalał przywilej kasty"1.

Ivan Illich w ksiażce “Odszkolnić społeczeństwo” podejmuje tę samą myśl. W powszechnym mniemaniu, jeśli szkoła nie zniosła jeszcze nierówności społecznych, przyczyną jest nierówny dostęp do edukacji lub zróżnicowany poziom konkretnych szkół. Stąd powracający postulat zwiększania nakładów na edukację, a także opracowywania coraz bardziej rozbudowanych mierzalnych, porównywalnych standardów pracy szkół. Tymczasem to właśnie, według Illicha, jest mit – i to mit groźny.

Lektura książki Illicha burzy bezpieczne przekonanie, że system szkolny stanowić może lek na choroby systemu społecznego. Illich namiętnie i z pasją udowadnia, że jest dokładnie przeciwnie. System oświaty nie wyrównuje szans, nie emancypuje i nie znosi przepaści między bogatymi i biednymi nie dlatego, że jest niedofinansowany, lecz dlatego, że z samej swojej istoty służy temu, aby ową przepaść reprodukować. Szkoła, według Illicha, jest najbardziej skutecznym narzędziem podtrzymywania przywilejów, wykluczeń, pogłębiania różnic klasowych.

Zarazem szkoła (także uniwersytet) w uszkolnionym społeczeństwie nie może być miejscem swobodnego dociekania, poznawczej przygody, a stać się musi maszyną produkującą dyplomy – przepustki dla zwycięzców, certyfikaty upadku dla wykluczonych. Upaństwowiony, zinstytucjonalizowany, ujednolicony (a zatem, w ostatecznym rozrachunku, antyspołeczny) charakter systemu oświaty sprawia, że kształcenie nie tylko nie przeciwdziała wykluczeniu, ale dodatkowo dyscyplinuje i konformizuje jednostki, uniemożliwiając ich spontaniczną aktywność. Istotą systemu szkolnego jest bowiem przekonanie, że możliwe jest stworzenie pakietu wiedzy i umiejętności, który ma zostać przyswojony przez uczniów i uczennice, a następnie odtworzony przez nich w postaci pracy egzaminacyjnej, podlegającej mierzalnym, porównywalnym kryteriom oceny. Taka ocena umożliwia porównywanie zarówno szkół, jak i kształconych osób, to znaczy układanie rankingów placówek oświatowych i list wyników egzaminacyjnych. Jak pisał Piotr Kropotkin: “Czy nie widzicie, że waszymi metodami nauczania, wypracowanymi przez ministeria dla milionów dzieci, przedstawiających prawie tyleż milionów najróżnorodniejszych zdolności, narzucacie wszystkim pewien system dobry dla miernot i stworzony przez miernoty. Wasza szkoła staje się wszechnicą lenistwa, tak jak wasze więzienie jest wszechnicą zbrodni”2. Oto fundamentalna sprzeczność systemu oświaty: ma służyć wprowadzaniu jednostek w przestrzeń wolności, jaką stanowi kultura; by wkroczyć w tę przestrzeń, jednostki zmuszone są poddać się tresurze, po której tracą – niekiedy bezpowrotnie – możliwość swobodnego się w niej poruszania.

Szkoła jest systemem, w którym dokonuje się wyobcowanie już nie pracy wytwórczej, lecz samego procesu myślenia, wytwarzania kultury. Nie jest to bowiem miejsce, gdzie tylko dokonywać ma się nabywanie wiedzy i umiejętności, jest to również, a nawet przede wszystkim miejsce, w którym uczniowie i uczennice wytwarzają – piszą prace domowe, klasówki, egzaminy. Szkoła zatem dostarcza materiału i narzędzi i, będąc właścicielem środków produkcji intelektualnej, oczekuje od ucznia pracy wytwórczej, zarazem jednak ściśle określa kształt tego, co ma zostać wytworzone i wynagradza realizację stopniami, punktami, dyplomami. Uczeń lub uczennica wytwarzają pracę egzaminacyjną w sposób, który nie ma nic wspólnego z wolną twórczością. Wiedza i umiejętność jej wykorzystania alienują się od uczniów i przeciwstawiają się im jako coś obcego, zewnętrznego, zarazem wrogiego i zniewalającego. Uczeń pozostaje sobą w tym, co nie jest wiedzą, co nie jest kulturą, co nie jest narzędziem poznawania rzeczywistości.

***
„Odszkolnić społeczeństwo” Illicha jest lekturą obowiązkową w Polsce po transformacji, bo też “wzrost aspiracji edukacyjnych” Polaków, pęd do uczenia się, zdolność do wyrzeczeń dla uzyskania wykształcenia przedstawiane są jako jeden z największych sukcesów Polski po 1989 roku. Illich pozwala nam ująć je na nowo – jako desperacką walkę o awans do klasy średniej, walkę, w której zwyciężą jedynie niektórzy, a i ci zapłacą za sukces rezygnacją z intelektualnej samodzielności, niezdolnością do życia twórczego i odważnego.

Polski, nie tylko zresztą polski, boom edukacyjny oparty jest zatem na fałszywej obietnicy – wiedza i mądrość nie jest już bowiem, nawet werbalnie, celem edukacji. Studia stają się elementem CV (bo nie życiorysu – życiorys zakłada możliwość doświadczenia, budującego indywidualną świadomość), etapem kariery. Dlatego obcowanie ze sztuką i literaturą, zamiast wyzwalać – podporządkowuje, zamiast rozwijać – nudzi, zamiast dawać siłę – osłabia, zamiast inspirować do odważnego myślenia i zmieniania świata – konformizuje. Szkoły, uniwersytety przestały być miejscem intelektualnej przygody, rozwoju, buntu, stały się elementem produkcji klasy średniej, pracowników korporacji.

Zamiast kolejnej reformy systemu oświaty Illich proponuje społeczeństwo bez szkoły, to znaczy społeczeństwo, które samodzielnie tworzy sieci nauczania: ulotne, zmienne, dynamiczne grupy kształceniowe, rodzaj tymczasowych stref autonomicznych. Warunkiem ich powstania, coraz łatwiejszym do spełnienia w dobie internetu, jest swobodny dostęp do zasobów edukacyjnych, możliwość kontaktowania się z osobami o podobnych zainteresowaniach oraz wyszukiwania ludzi chcących podzielić się pożądanymi umiejętnościami. A także zmiana struktury wiedzy – z piramidy, czy też pnia o palowym korzeniu, na kłącze. Ideał Illicha to rozproszenie edukacji między grupy nomadów spotykające się dla wspólnej lektury konkretnego tekstu, gry na gitarze czy przygotowania sufletu.

***
Fundamentalny problem, związany z projektem Illicha, pozostaje w jego książce niewypowiedziany: gdy czynnikiem generującym powstawanie sieci jest jedynie moje pragnienie, nakierowane na precyzyjnie określony cel (chcę nabyć konkretną umiejętność, przedyskutować konkretny tekst), ludzie, z którymi te sieci tworzę, są dla mnie istotni jedynie w tym aspekcie mojego życia; nic innego mnie z nimi nie łączy i gdy osiągnę to, czego pragnę, bez żalu wyłączam się z tego węzła sieci i przełączam do innego. Relacje międzyludzkie zaczynają mieć charakter utylitarny, konsumencki. Projekt Illicha może poprowadzić nas do oświatowego turbokapitalizmu. Jest to zarzut szczególnie chętnie, nadmiernie często i zwykle niecelnie formułowany przez marksistów wobec myślenia anarchizującego; akurat Illich daje jednak pewne podstawy do takich domniemań, gdy pisze na przykład o finansowaniu ekspertów oświatowych bonem edukacyjnym.

Edward Abramowski w króciutkiej notatce “Związki przyjaźni” napisał: “Moc społeczeństwa, jego wszechstronny rozwój, zawierający w sobie wszechstronny rozwój jednostek, ma za podstawę życie stowarzyszeniowe, solidarność wolną, redukującą do minimum funkcje państwa. Życie stowarzyszeniowe wynika z wnętrza jednostki, wymaga jej uspołecznienia, dobrowolnej solidarności. Wynikać ono powinno, aby mieć największą siłę, nie ze względów utylitarnych, lecz z potrzeb moralnych – przyjaźni”2. Czy istnieje możliwość korekty programu Illicha, możliwość stworzenia szkoły, która nie będzie instytucją, lecz wspólnotą, opartą na przyjaźni, a zatem czymś więcej niż ulotne i ściśle nastawione na cel spotkania w sieci? Społeczności wolnej od ocen, egzaminów, obowiązkowych programów, społeczności niezinstytucjonalizowanej, niehierarchicznej, wolnej od paternalizmu, samorządnej, otwartej i inkluzywnej, zarazem jednak społeczności, której uczestnicy troszczą się o siebie i pociągają wzajemnie ku lekturom i działaniom? Stawka jest, jak się wydaje, wysoka.

Przyjaźń jako alternatywa dla doraźnych, opartych na edukacyjnej użyteczności, sieci szkolnych, pozwalałaby przełamać dominujące dziś, jak się wydaje, doświadczenie młodych ludzi (zarówno tych, którzy wygrywają, jak i przegranych): poczucie pustki, osamotnienia, niemocy. Nader często potrzebujemy iskry, impulsu z zewnątrz, opieki, a zarazem mamy powody, by nie ufać nadmiernie moralizującym dyskursom troski. Jeżeli umielibyśmy stworzyć szkołę wyzwoloną od dyktatu minimów programowych i standardów egzaminacyjnych, zarazem zaś wolną od paternalizmu, przywrócilibyśmy ludziom to, o co chodzi samemu Illichowi: nadzieję przeciwstawioną oczekiwaniu. Jeśli oczekiwanie ufundowane jest na wierze w udoskonalane wciąż instytucje planowania i kontroli, które miałyby usuwać istniejące w świecie zło, nadzieja wiąże się z możliwością otrzymywania od innych bezinteresownych darów. Illichowskie sieci nauczania zorganizowane są wokół samego daru – chodzi jednak o to, by akt obdarowywania dokonywał się w autonomicznej społeczności przyjaciół.

Przypisy:
1. Tadeusz Żeleński (Boy), “Burżuazyjne szlachectwo”, w: Reflektorem w mrok. Wybór publicystyki, Warszawa 1985, s. 394-6.
2. Piotr Kropotkin, Zdobycie chleba, tłum. anonimowe, Warszawa 1925, s. 132-33.
3. E. Abramowski, “Związki przyjaźni”, w: Rzeczpospolita przyjaciół, Warszawa 1986, s. 248.

Tekst jest skróconą wersją wstępu do nowego polskiego przekładu słynnej książki Ivana Illicha: Ivan Illich, „Odszkolnić społeczeństwo”, Fundacja Nowej Kultury Bęc Zmiana, Warszawa 2010
Piotr Laskowski , 13 marca 2011

Twoja opinia


Projekt realizowany w ramach programu Obywatele dla Demokracji, finansowanego z Funduszy EOG.
Fundusze EOG Fundacja im. Stefana Batorego Polska Fundacja Dzieci i Młodzieży