Język to narzędzie komunikacji i sposób opisu rzeczywistości. Jego wartość z jednej strony wyznacza myśl filozoficzna Ludwiga Wittgensteina, a z drugiej żargon tabloidów i pijacki bełkot.
Nauczyciel języka ma trudne zadanie. Stara się dopomóc uczniom w poznaniu angielskiego czy francuskiego we wszystkich sprawnościach służących i komunikacji i opisywaniu świata. Współcześnie panuje przekonanie o priorytecie komunikacyjnej funkcji języka, co zawęża w sposób oczywisty wymagania. Bardzo wyraźnie ujawnia to system oceniania zewnętrznego umiejętności językowych, a szczególnie zadań otwartych. Intencje wprowadzenia nowych kryteriów ewaluacji od początku były niejasne i pozostały niewyrażone otwarcie do dziś. Nauczyciel czytając pracę napisaną przez ucznia lub słuchając jego wypowiedzi, potrafi ocenić sprawność posługiwania się językiem. Kiedy przychodzi mu oceniać pracę zgodnie z wytycznymi Komisji, często widzi rażący rozziew między poziomem wiedzy, a liczbą przyznawanych punktów.
Zdążyliśmy się już przyzwyczaić do tego, że oceniać mamy nie tak, jak wskazuje poziom wiedzy, a tak, jak nakazuje Komisja. Komisja, która jest gdzieś daleko, jak w kafkowskim Zamku i stamtąd wysyła dyspozycje i zalecenia. Nie nawiązuje z wykonawcami tych poleceń żadnego innego kontaktu. Nie wyjaśnia, nie tłumaczy swych decyzji, nie zachęca, nie dziękuje za wykonane zadania. Robią to oczywiście na swoją miarę pośrednicy, którzy pracują z nami w czerwcu lub prowadzą szkolenia, ale oni nie prezentują się jako przedstawiciele Komisji. Są raczej jednymi z nas i proszą, byśmy nie dyskutowali spraw niejasnych, bo to oczywista strata czasu.
W tym roku, zmiany zarządzone przez OKE zostały wyłożone na kursie przygotowującym do oceniania „po nowemu”. Zwołano nas w tym celu na całą sobotę. Wcześniej przesłano mailowo materiały pomocnicze z zaleceniem, by każdy wydrukował je własnym sumptem i stawił się z nimi na szkoleniu. Było tych stron ponad 30 w tym ponumerowanych tylko połowa (blok a). Na kursie dostaliśmy jeszcze broszurę – Szkolenie uzupełniające dla egzaminatorów. Osoba prowadząca zajęcia miała trzecią część materiałów, którą prezentowała z komputera na ekranie. Część załączonych tam materiałów pokrywała się z tym, co przynieśliśmy z domu.
Jest rzeczą oczywistą, że forma zapisu ma związek z czytelnością treści. Prezentowane na ekranie materiały raziły niedbałością formalną. Pojawiły się trzy wielkości czcionki, przy czym najdrobniejsza była zupełnie nieczytelna.
Swoistym fenomenem wręczonej nam broszury wydają się układy graficzne stron z „rysunkami poglądowymi”. Kto to narysował i kto pozwolił, byśmy na to patrzyli?
Z ulgą przyjęliśmy zniesienie konieczności wyszczególniania kategorii błędów na marginesie, skoro zaznaczamy je graficznie w tekście, ale tu niezrozumiałe wydaje się polecenie zakreślania całych wyrazów z błędną ortografią. Graficznie przeczy to sensowi zaleceń marginalnego traktowania tych błędów.
Oczywiste kryterium, jakim jest forma pracy, uzyskało dodatkowy podpunkt: tak zwana „segmentacja”. Wydaje się to zabiegiem nieco sztucznym. Podział na paragrafy był przecież oceniany dotychczas dość skrupulatnie.
Zalecenie wyszczególniania w tezie „główki” i aspektów jest wyczynem słowotwórczym.
Większa liczba krótszych zadań jest pewnie rozsądną zmianą. Moje uwagi dotyczą tylko zadań otwartych, sprawdzanych przez nas w maju. Jasne, że należy doskonalić materiały ewaluacyjne, ale (wobec braku innych wyjaśnień) powszechne domysły mówią, że zamierzonym efektem zmian ma być większa zdawalność.
Pojawiło się też natychmiast kolejne „podejrzenie”, że jeśli arkusze będzie się sprawdzało wg nowych zasad nieco szybciej, to stawki za tę pracę zostaną odpowiednio obniżone.
Nasuwa się przy okazji zasadne pytanie, czy w tym roku, wobec dużych zmian i oczekiwanych większych wątpliwości przy ocenianiu, pojawi się na sali więcej osób wspomagających i kontrolujących naszą pracę.
Na koniec warto dodać, że zwołanie nauczycieli na kurs w sobotę i nie zaproponowanie im nieodpłatnie posiłku jest dowodem marnych relacji „góry” z „dołem”.
Komentarz Redakcji Monitora:
Jacek Bąkowski - nauczyciel języka angielskiego; jak sam o sobie mówi: niższy urzędnik oświatowy z wieloletnim stażem egzaminatora państwowego
Nauczyciel języka ma trudne zadanie. Stara się dopomóc uczniom w poznaniu angielskiego czy francuskiego we wszystkich sprawnościach służących i komunikacji i opisywaniu świata. Współcześnie panuje przekonanie o priorytecie komunikacyjnej funkcji języka, co zawęża w sposób oczywisty wymagania. Bardzo wyraźnie ujawnia to system oceniania zewnętrznego umiejętności językowych, a szczególnie zadań otwartych. Intencje wprowadzenia nowych kryteriów ewaluacji od początku były niejasne i pozostały niewyrażone otwarcie do dziś. Nauczyciel czytając pracę napisaną przez ucznia lub słuchając jego wypowiedzi, potrafi ocenić sprawność posługiwania się językiem. Kiedy przychodzi mu oceniać pracę zgodnie z wytycznymi Komisji, często widzi rażący rozziew między poziomem wiedzy, a liczbą przyznawanych punktów.
Zdążyliśmy się już przyzwyczaić do tego, że oceniać mamy nie tak, jak wskazuje poziom wiedzy, a tak, jak nakazuje Komisja. Komisja, która jest gdzieś daleko, jak w kafkowskim Zamku i stamtąd wysyła dyspozycje i zalecenia. Nie nawiązuje z wykonawcami tych poleceń żadnego innego kontaktu. Nie wyjaśnia, nie tłumaczy swych decyzji, nie zachęca, nie dziękuje za wykonane zadania. Robią to oczywiście na swoją miarę pośrednicy, którzy pracują z nami w czerwcu lub prowadzą szkolenia, ale oni nie prezentują się jako przedstawiciele Komisji. Są raczej jednymi z nas i proszą, byśmy nie dyskutowali spraw niejasnych, bo to oczywista strata czasu.
W tym roku, zmiany zarządzone przez OKE zostały wyłożone na kursie przygotowującym do oceniania „po nowemu”. Zwołano nas w tym celu na całą sobotę. Wcześniej przesłano mailowo materiały pomocnicze z zaleceniem, by każdy wydrukował je własnym sumptem i stawił się z nimi na szkoleniu. Było tych stron ponad 30 w tym ponumerowanych tylko połowa (blok a). Na kursie dostaliśmy jeszcze broszurę – Szkolenie uzupełniające dla egzaminatorów. Osoba prowadząca zajęcia miała trzecią część materiałów, którą prezentowała z komputera na ekranie. Część załączonych tam materiałów pokrywała się z tym, co przynieśliśmy z domu.
Jest rzeczą oczywistą, że forma zapisu ma związek z czytelnością treści. Prezentowane na ekranie materiały raziły niedbałością formalną. Pojawiły się trzy wielkości czcionki, przy czym najdrobniejsza była zupełnie nieczytelna.
Swoistym fenomenem wręczonej nam broszury wydają się układy graficzne stron z „rysunkami poglądowymi”. Kto to narysował i kto pozwolił, byśmy na to patrzyli?
Z ulgą przyjęliśmy zniesienie konieczności wyszczególniania kategorii błędów na marginesie, skoro zaznaczamy je graficznie w tekście, ale tu niezrozumiałe wydaje się polecenie zakreślania całych wyrazów z błędną ortografią. Graficznie przeczy to sensowi zaleceń marginalnego traktowania tych błędów.
Oczywiste kryterium, jakim jest forma pracy, uzyskało dodatkowy podpunkt: tak zwana „segmentacja”. Wydaje się to zabiegiem nieco sztucznym. Podział na paragrafy był przecież oceniany dotychczas dość skrupulatnie.
Zalecenie wyszczególniania w tezie „główki” i aspektów jest wyczynem słowotwórczym.
Większa liczba krótszych zadań jest pewnie rozsądną zmianą. Moje uwagi dotyczą tylko zadań otwartych, sprawdzanych przez nas w maju. Jasne, że należy doskonalić materiały ewaluacyjne, ale (wobec braku innych wyjaśnień) powszechne domysły mówią, że zamierzonym efektem zmian ma być większa zdawalność.
Pojawiło się też natychmiast kolejne „podejrzenie”, że jeśli arkusze będzie się sprawdzało wg nowych zasad nieco szybciej, to stawki za tę pracę zostaną odpowiednio obniżone.
Nasuwa się przy okazji zasadne pytanie, czy w tym roku, wobec dużych zmian i oczekiwanych większych wątpliwości przy ocenianiu, pojawi się na sali więcej osób wspomagających i kontrolujących naszą pracę.
Na koniec warto dodać, że zwołanie nauczycieli na kurs w sobotę i nie zaproponowanie im nieodpłatnie posiłku jest dowodem marnych relacji „góry” z „dołem”.
Komentarz Redakcji Monitora:
Jacek Bąkowski - nauczyciel języka angielskiego; jak sam o sobie mówi: niższy urzędnik oświatowy z wieloletnim stażem egzaminatora państwowego
Jacek Bąkowski , 31 marca 2015