Monitor.edu.pl / Felietony Kanał RSS: Monitor Edukacji

Tekst bez Giertycha

Kanał RSS: Newsy edukacyjne
Postanowiłam dziś napisać do Monitora tekst nieco inny, niż zwykle: postanowiłam mianowicie napisać coś, co nie będzie o Romanie Giertychu. Tym razem pomysły Giertycha zupełnie mnie nie obchodzą. Nawet ten z zamkniętymi szkołami dla trudnej młodzieży. Ba, nawet wizja, którą Gietych roztoczył wobec Moniki Olejnik, że dyrektorami w tych szkołach mogliby zostać weterani z Afganistanu, dziś mnie nie poruszy. Nie podejmę się analizy reklamówki LPR-u, tej, w której niegrzeczne dzieci zostają wyrzucone za bramę, a grzeczne zamknięte w szkole razem z Giertychem (choć nie mam wątpliwości, z kim sama wolałabym być). Nie będę się rozpisywać o CODN-ie – ani o jego nowej pani dyrektor, śmiertelnie przerażonej faktem, że odpowiada za około siedemdziesięciu międzynarodowych projektów, ani o pracownikach, zwalniających się z pracy. Powstrzymam się nawet od rozważań, od czego pochodzi Mirosław Orzechowski i czym różnią się teorie od faktów (zainteresowanych odsyłam do znakomitego eseju S.J. Goulda, „Ewolucja jako fakt i teoria”, z tomu pod znamiennym tytułem „Niewczesny pogrzeb Darwina”; może nie znajdziecie tam wiele o Orzechowskim, za to o Darwinie sporo). No dobrze, o czym więc będzie ten tekst? Ano, zbliżają się wybory samorządowe. Ktoś mnie niedawno zapytał, czego oczekiwałabym od samorządowców w dziedzinie edukacji. I o tym właśnie chcę dziś słów parę napisać.

Wciąż mało mamy w Polsce szkół, w których wypracowuje się i testuje nowatorskie rozwiązania i pomysły edukacyjne, a jeszcze mniej sposobów na to, żeby takie rozwiązania upowszechniać. Władze samorządowe mogą tu bardzo wiele zdziałać. Mogą wspierać ciekawe, twórcze placówki, chwalić się ich osiągnięciami, tworzyć bazy danych najlepszych rozwiązań, nagradzać innowatorów i innowatorki, organizować spotkania, wizyty studyjne, projekty badawcze itp. Teraz, gdy czarne chmury zawisły nad CODN-em, wsparcie władz samorządowych dla upowszechniania dobrych praktyk w edukacji może okazać się bezcenne.

Edukacja musi być narzędziem wyrównywania szans. Warto pomyśleć o specjalnych strefach edukacyjnych, w blokowiskach, na terenach wysokiego bezrobocia etc. Potrzebne są programy motywujące, które pozwoliłyby najlepszych nauczycieli zachęcać do pracy w najtrudniejszych i najbardziej zaniedbanych edukacyjnie środowiskach. Koniecznie trzeba zacząć rozwiązywać problem dzieci-uchodźców: przypomnę, że ponad polowa dzieci-uchodźców w Polsce nie chodzi do szkoły. Najprawdopodobniej dzieje się tak dlatego, szkoły nie umieją sobie z nimi radzić, boją się problemów, które te dzieci mogą stwarzać, boją się gorszych wyników w egzaminach państwowych. Potrzebne są programy integracyjne, a także pieniądze, przynajmniej na naukę języka polskiego i na pomoc psychologiczną.

Jeśli chodzi o ulubiony przez obecne władze oświatowe problem przemocy: trzeba rozbić szkoły-molochy i tworzyć szkoły małe. Dążyć do zwiększenia oferty zajęć pozalekcyjnych, atrakcyjnych, mądrych, aktywizujących uczniów i uczennice. Można – ale to już w zależności od potrzeb szkół – pomyśleć o większej liczbie specjalistów: pedagogów i pedagożek, psychologów i psycholożek, wyspecjalizowanych w pracy z dziećmi z problemami szkolnymi i z dziećmi o specjalnych potrzebach edukacyjnych. Szkoły powinny być bardziej otwarte, współpracować z rodzicami, z organizacjami pozarządowymi i z samorządami właśnie. Samorządy mogą wspierać programy, pozwalające szkołom zapraszać stale różnych ciekawych gości (od ekologów i pacyfistów, po, bo ja wiem, studentów i studentki astrofizyki czy genetyki, którzy potrafią ciekawie opowiadać o tym, co robią), organizować stałe i sporadyczne dodatkowe zajęcia.

Trzeba bardzo dokładnie i pod rożnymi kątami analizować wyniki egzaminów państwowych – zarówno po to, żeby móc proponować ewentualne zmiany w samych egzaminach, jak i dlatego, że te wyniki dają masę informacji o jakości nauczania.

No i wreszcie, trzeba wprowadzić do szkolnego życia zasady i praktykę równego traktowania kobiet i mężczyzn. Warto to robić na wszystkich możliwych poziomach: począwszy od oceniania szkół między innymi pod kątem tego, jak traktują chłopców i dziewczynki, poprzez promowanie dobrych podręczników i programów, uwzględniających tematykę równościową, a skończywszy na tym, że w wielu szkołach (a zwłaszcza w wielu przedszkolach) przydałoby się więcej mężczyzn-nauczycieli.

Tak się bowiem szczęśliwie składa, że wciąż jeszcze to samorządy terytorialne, a nie Ministerstwo Edukacji, prowadzą w Polsce szkoły publiczne. Prędzej czy później pozbędziemy się Giertycha z MEN i spuścimy zasłonę niepamięci na wstydliwy epizod, jakim był jego pobyt rządzie. A na razie możemy liczyć na mądrych samorządowców, kobiety i mężczyzn znających lokalne problemy i potrzeby, doceniających społeczną wagę edukacji. Wyłonienia takich samorządowców w nadchodzących wyborach sobie i wszystkim czytelnikom życzę najserdeczniej.
Anna Dzierzgowska, 19 października 2006

Twoja opinia


Projekt realizowany w ramach programu Obywatele dla Demokracji, finansowanego z Funduszy EOG.
Fundusze EOG Fundacja im. Stefana Batorego Polska Fundacja Dzieci i Młodzieży