„Ze smutkiem odnotowuję, że ciągle w oświacie funkcjonują ludzie wyznający pogląd, iż każdy kto otarł się o ministra Romana Giertycha będzie do końca życia trędowaty” – pisze Wojciech Starzyński, prezes Społecznego Towarzystwa Oświatowego, polemizując z tekstem Janiny Zawadowskiej „Ciąg dalszy problemów z CODN-em, czyli heca na cztery fajerki”. „Pan Starzyński zaczyna „od pieca” przypisując mi na wstępie kilka poglądów, których jako żywo nigdy nie głosiłam, ani nie trzymałam w skrytości ducha” – odpowiada Janina Zawadowska.
W odpowiedzi Pani Janinie Zawadowskiej
Staram się być na ogół elegancki w stosunku do Pań (choćby ze względu na rodzinną tradycję, konserwatywne poglądy oraz szacunek dla pamięci mojej mamy), ale czasami rzeczywiście trudno nie podzielić opinii feministek o równouprawnieniu płci i korzystając z tej ułomnej formuły nie rozprawić się z niektórymi sprawami po męsku.
Od wielu lat znam Janinę Zawadowską, kilkakrotnie współpracowaliśmy na polu racjonalizacji prawa w zakresie oświaty niepublicznej, czasami spieraliśmy się (np. w sprawie miejsca i roli rodziców w polskim systemie edukacyjnym, ponieważ pani Zawadowska w przeciwieństwie do licznych światowych autorytetów oraz rozwiązań z demokratycznych krajów europejskich i opinii dwóch kolejnych Rzeczników Praw Obywatelskich prof. Andrzeja Zolla i dr. Janusza Kochanowskiego uważa, że największym złem w szkole nie są źle wykształceni i wychowani, i niestety na ogół źle wynagradzani nauczyciele, ale rodzice zabiegający o dobrą edukację dla swoich dzieci). Troskę o tych najsłabszych i niestety najmniej przydatnych do zawodu pedagogów Janina Zawadzka ujawnia w trosce o CODN, który według Niej popadł w szczególną zapaść po odwołaniu dyrektora Mirosława Sielatyckiego. Na dodatek głównym winowajcą tego stanu rzecz okazuje się być pan Witold Kołodziejczyk, człowiek, który do polskiej oświaty od lat w sposób nadzwyczaj profesjonalny wnosi najnowsze trendy i osiągnięcia światowej pedagogiki, nie zapominając przy tym o tradycji i doświadczeniach historycznych naszego narodu. Dowodem na to jest cała droga zawodowa pana Kołodziejczyka, rozpoczynająca się nauczaniem języka polskiego w człuchowskich szkołach, poprzez: zakładanie jednych z najlepszych szkół niepublicznych na Pomorzu (w Człuchowie i Słupsku), realizację szeregu bardzo ambitnych projektów edukacyjnych, liczne publikacje i wykształcenie setek nauczycieli i dyrektorów szkół, zawsze wyrażających się o Nim z nadzwyczajnym uznaniem.
Obserwując pracę pana Kołodziejczyka na stanowisku wicedyrektora CODN mogę z całą odpowiedzialnością stwierdzić, że nie oglądając się na żadne konotacje polityczne, realizował konsekwentnie misję edukacyjną wpisującą się w najwspanialsze karty polskiej oświaty. Między innymi to dzięki Jego zaangażowaniu powstały w CODN trzy kursy internetowe uczące rodziców, dyrektorów szkół i nauczycieli współpracy i wzajemnego poszanowania.
Uwzględniając powyższe i doceniając osobistą kulturę pana Kołodziejczyka, trudno nie oburzyć się na bezpodstawne zarzuty, w tym m.in. o niegrzecznym traktowaniu swoich współpracownic. Ze smutkiem odnotowuję, że ciągle w oświacie funkcjonują ludzie wyznający pogląd, iż każdy kto otarł się o ministra Romana Giertycha będzie do końca życia trędowaty. Szkoda tylko, że nie pamiętają, jakich to idoli mieli sami w swojej młodości i nie dostrzegają, że od czasów komunizmu coś się w Polsce zmieniło, a tzw. elity intelektualne z początków III Rzeczpospolitej związane z „jedyną słuszną opcją” już na szczęście schodzą ze sceny. Przyszłość należy do ludzi młodych, odważnych, myślących niekonwencjonalnie, do ludzi dla których pan Kołodziejczyk jest i będzie wzorem i autorytetem. To w nich rodzice, uczniowie i ambitni nauczyciele lokują swoje nadzieje i oczekiwania, nie godząc się na dyktat mądrości i zasad pani Zawadowskiej.
Wojciech Starzyński
W odpowiedzi Panu Wojciechowi Starzyńskiemu
Z głębokim zdziwieniem przeczytałam tekst p. Wojciecha Starzyńskiego na stronach pisma Społecznego Towarzystwa Oświatowego (STO) poświęcony mojemu artykułowi „Ciąg dalszy problemów z CODN-em, czyli heca na cztery fajerki” umieszczonemu w „Gazecie Szkolnej” i na stronie Monitora Edukacji.
Pan Starzyński zaczyna „od pieca” przypisując mi na wstępie kilka poglądów, których jako żywo nigdy nie głosiłam, ani nie trzymałam w skrytości ducha: stwierdzenie, że „p. Zawadowska w przeciwieństwie do licznych światowych autorytetów (?) oraz rozwiązań z demokratycznych krajów europejskich [ciekawe, który z tych krajów podziela opinie p. Starzyńskiego dotyczące nauczycieli – patrz niżej; uwaga moja J.Z.] i opinii dwóch kolejnych Rzeczników Praw Obywatelskich prof. Andrzeja Zolla i dr Janusza Kochanowskiego (?) uważa, że największym złem w szkole nie są źle wykształceni i wychowani, i niestety na ogół źle wynagradzani nauczyciele, ale rodzice zabiegający o dobrą edukację dla swoich dzieci”.
To zadziwiające stwierdzenie opiera się zapewne na fragmencie mojej publikacji w raporcie pt.: „Edukacja - Trudne lata, maj 2006 – wrzesień 2007”, str.33, w którym napisałam, co następuje:
„Obecnie w szkole mogą istnieć następujące przedstawicielstwa:
rada pedagogiczna, rada rodziców, rada szkoły i samorząd uczniowski. Poza radą pedagogiczną, bez której nie można sobie wyobrazić funkcjonowania szkoły, pozostałe organy działają z różną aktywnością. Jest jednak wiele szkół, gdzie działają prężnie, a ich rola opiniodawcza jest nie do przecenienia.
Zawarta w znowelizowanej w kwietniu 2007 Ustawie o Systemie Oświaty (art. 53 i 54) obligatoryjność tworzenia rad rodziców z pewnością odbije się na aktywności rad szkoły (w skład której oczywiście wchodzą także rodzice – uwaga moja J.Z.), co jest niedobrym symptomem dzielenia grup osób odpowiedzialnych za funkcjonowanie szkoły”. Koniec cytatu. Więcej o rodzicach nie pisałam. Raport jest dostępny na stronie Monitora, można to sprawdzić.
Trzeba przyznać, że konstrukcja intelektualna, której użył pan Starzyński, aby na tej podstawie przypisać mi pogląd, „że największym złem w szkole... są rodzice zabiegający o dobrą edukację dla swoich dzieci” jest doprawdy zadziwiająca!
Także zapowiadaną w pierwszym akapicie artykułu Pana Prezesa elegancję wobec pań, przy tak napastliwym tonie wypowiedzi, której treść przeczy faktom, nie całkiem chyba udało się osiągnąć!
Mogę też stwierdzić na podstawie wielokrotnego uczestnictwa w zebraniach poświęconych oświacie u Rzecznika Praw Obywatelskich, prof. Andrzeja Zolla, że nigdy z jego ust (ani innych zebranych) nie padło stwierdzenie „że największym złem w szkole.. są źle wykształceni i wychowani, i niestety na ogół źle wynagradzani nauczyciele”. To śmiałe stwierdzenie chyba odzwierciedla osobiste poglądy autora tekstu, który zarządza kilkudziesięcioma szkołami STO w Polsce.
Podobnie dalekie od rzeczywistości są dywagacje na temat osoby p. Witolda Kołodziejczyka. Po raz kolejny powtarzam, że nie oceniałam jego osiągnięć zawodowych, ciekawych odesłałam na stronę internetową CODN. Tam jest także zawieszona jego książka „Gra o szkołę”, której wersja drukowana rozdawana jest na różnych konferencjach. Dokonań p. Kołodziejczyka opisanych przez p. Starzyńskiego nie znam, więc z ich oceną nie polemizuję.
Co do sposobu zarządzania CODN -em w ostatnich miesiącach – proponuję zapoznać się z opiniami jego pracowników, inne dywagacje na ten temat mają tyle wspólnego z rzeczywistością, co i akapit o rodzicach!
Janina Zawadowska
W odpowiedzi Pani Janinie Zawadowskiej
Staram się być na ogół elegancki w stosunku do Pań (choćby ze względu na rodzinną tradycję, konserwatywne poglądy oraz szacunek dla pamięci mojej mamy), ale czasami rzeczywiście trudno nie podzielić opinii feministek o równouprawnieniu płci i korzystając z tej ułomnej formuły nie rozprawić się z niektórymi sprawami po męsku.
Od wielu lat znam Janinę Zawadowską, kilkakrotnie współpracowaliśmy na polu racjonalizacji prawa w zakresie oświaty niepublicznej, czasami spieraliśmy się (np. w sprawie miejsca i roli rodziców w polskim systemie edukacyjnym, ponieważ pani Zawadowska w przeciwieństwie do licznych światowych autorytetów oraz rozwiązań z demokratycznych krajów europejskich i opinii dwóch kolejnych Rzeczników Praw Obywatelskich prof. Andrzeja Zolla i dr. Janusza Kochanowskiego uważa, że największym złem w szkole nie są źle wykształceni i wychowani, i niestety na ogół źle wynagradzani nauczyciele, ale rodzice zabiegający o dobrą edukację dla swoich dzieci). Troskę o tych najsłabszych i niestety najmniej przydatnych do zawodu pedagogów Janina Zawadzka ujawnia w trosce o CODN, który według Niej popadł w szczególną zapaść po odwołaniu dyrektora Mirosława Sielatyckiego. Na dodatek głównym winowajcą tego stanu rzecz okazuje się być pan Witold Kołodziejczyk, człowiek, który do polskiej oświaty od lat w sposób nadzwyczaj profesjonalny wnosi najnowsze trendy i osiągnięcia światowej pedagogiki, nie zapominając przy tym o tradycji i doświadczeniach historycznych naszego narodu. Dowodem na to jest cała droga zawodowa pana Kołodziejczyka, rozpoczynająca się nauczaniem języka polskiego w człuchowskich szkołach, poprzez: zakładanie jednych z najlepszych szkół niepublicznych na Pomorzu (w Człuchowie i Słupsku), realizację szeregu bardzo ambitnych projektów edukacyjnych, liczne publikacje i wykształcenie setek nauczycieli i dyrektorów szkół, zawsze wyrażających się o Nim z nadzwyczajnym uznaniem.
Obserwując pracę pana Kołodziejczyka na stanowisku wicedyrektora CODN mogę z całą odpowiedzialnością stwierdzić, że nie oglądając się na żadne konotacje polityczne, realizował konsekwentnie misję edukacyjną wpisującą się w najwspanialsze karty polskiej oświaty. Między innymi to dzięki Jego zaangażowaniu powstały w CODN trzy kursy internetowe uczące rodziców, dyrektorów szkół i nauczycieli współpracy i wzajemnego poszanowania.
Uwzględniając powyższe i doceniając osobistą kulturę pana Kołodziejczyka, trudno nie oburzyć się na bezpodstawne zarzuty, w tym m.in. o niegrzecznym traktowaniu swoich współpracownic. Ze smutkiem odnotowuję, że ciągle w oświacie funkcjonują ludzie wyznający pogląd, iż każdy kto otarł się o ministra Romana Giertycha będzie do końca życia trędowaty. Szkoda tylko, że nie pamiętają, jakich to idoli mieli sami w swojej młodości i nie dostrzegają, że od czasów komunizmu coś się w Polsce zmieniło, a tzw. elity intelektualne z początków III Rzeczpospolitej związane z „jedyną słuszną opcją” już na szczęście schodzą ze sceny. Przyszłość należy do ludzi młodych, odważnych, myślących niekonwencjonalnie, do ludzi dla których pan Kołodziejczyk jest i będzie wzorem i autorytetem. To w nich rodzice, uczniowie i ambitni nauczyciele lokują swoje nadzieje i oczekiwania, nie godząc się na dyktat mądrości i zasad pani Zawadowskiej.
Wojciech Starzyński
W odpowiedzi Panu Wojciechowi Starzyńskiemu
Z głębokim zdziwieniem przeczytałam tekst p. Wojciecha Starzyńskiego na stronach pisma Społecznego Towarzystwa Oświatowego (STO) poświęcony mojemu artykułowi „Ciąg dalszy problemów z CODN-em, czyli heca na cztery fajerki” umieszczonemu w „Gazecie Szkolnej” i na stronie Monitora Edukacji.
Pan Starzyński zaczyna „od pieca” przypisując mi na wstępie kilka poglądów, których jako żywo nigdy nie głosiłam, ani nie trzymałam w skrytości ducha: stwierdzenie, że „p. Zawadowska w przeciwieństwie do licznych światowych autorytetów (?) oraz rozwiązań z demokratycznych krajów europejskich [ciekawe, który z tych krajów podziela opinie p. Starzyńskiego dotyczące nauczycieli – patrz niżej; uwaga moja J.Z.] i opinii dwóch kolejnych Rzeczników Praw Obywatelskich prof. Andrzeja Zolla i dr Janusza Kochanowskiego (?) uważa, że największym złem w szkole nie są źle wykształceni i wychowani, i niestety na ogół źle wynagradzani nauczyciele, ale rodzice zabiegający o dobrą edukację dla swoich dzieci”.
To zadziwiające stwierdzenie opiera się zapewne na fragmencie mojej publikacji w raporcie pt.: „Edukacja - Trudne lata, maj 2006 – wrzesień 2007”, str.33, w którym napisałam, co następuje:
„Obecnie w szkole mogą istnieć następujące przedstawicielstwa:
rada pedagogiczna, rada rodziców, rada szkoły i samorząd uczniowski. Poza radą pedagogiczną, bez której nie można sobie wyobrazić funkcjonowania szkoły, pozostałe organy działają z różną aktywnością. Jest jednak wiele szkół, gdzie działają prężnie, a ich rola opiniodawcza jest nie do przecenienia.
Zawarta w znowelizowanej w kwietniu 2007 Ustawie o Systemie Oświaty (art. 53 i 54) obligatoryjność tworzenia rad rodziców z pewnością odbije się na aktywności rad szkoły (w skład której oczywiście wchodzą także rodzice – uwaga moja J.Z.), co jest niedobrym symptomem dzielenia grup osób odpowiedzialnych za funkcjonowanie szkoły”. Koniec cytatu. Więcej o rodzicach nie pisałam. Raport jest dostępny na stronie Monitora, można to sprawdzić.
Trzeba przyznać, że konstrukcja intelektualna, której użył pan Starzyński, aby na tej podstawie przypisać mi pogląd, „że największym złem w szkole... są rodzice zabiegający o dobrą edukację dla swoich dzieci” jest doprawdy zadziwiająca!
Także zapowiadaną w pierwszym akapicie artykułu Pana Prezesa elegancję wobec pań, przy tak napastliwym tonie wypowiedzi, której treść przeczy faktom, nie całkiem chyba udało się osiągnąć!
Mogę też stwierdzić na podstawie wielokrotnego uczestnictwa w zebraniach poświęconych oświacie u Rzecznika Praw Obywatelskich, prof. Andrzeja Zolla, że nigdy z jego ust (ani innych zebranych) nie padło stwierdzenie „że największym złem w szkole.. są źle wykształceni i wychowani, i niestety na ogół źle wynagradzani nauczyciele”. To śmiałe stwierdzenie chyba odzwierciedla osobiste poglądy autora tekstu, który zarządza kilkudziesięcioma szkołami STO w Polsce.
Podobnie dalekie od rzeczywistości są dywagacje na temat osoby p. Witolda Kołodziejczyka. Po raz kolejny powtarzam, że nie oceniałam jego osiągnięć zawodowych, ciekawych odesłałam na stronę internetową CODN. Tam jest także zawieszona jego książka „Gra o szkołę”, której wersja drukowana rozdawana jest na różnych konferencjach. Dokonań p. Kołodziejczyka opisanych przez p. Starzyńskiego nie znam, więc z ich oceną nie polemizuję.
Co do sposobu zarządzania CODN -em w ostatnich miesiącach – proponuję zapoznać się z opiniami jego pracowników, inne dywagacje na ten temat mają tyle wspólnego z rzeczywistością, co i akapit o rodzicach!
Janina Zawadowska
A.D., 27 kwietnia 2008
Zobacz też:
Ciąg dalszy problemów z CODN-em, czyli heca na cztery fajerki