Bałagan (delikatnie mówiąc) spowodowany nieprzemyślaną i niefachową decyzją ministra Giertycha w sprawie matury, sięgnął szczytu.
Może byłoby to i zabawne, ale zupełnie nie do śmiechu jest dziś kilkuset tysiącom tegorocznych maturzystów. Przez najbliższe tygodnie, a może miesiące będą żyli w stanie totalnej niepewności.
2 października Rzecznik Praw Obywatelskich, Janusz Kochanowski, skierował do Trybunału Konstytucyjnego wniosek o uznanie za niezgodne z prawem niektórych zapisów rozporządzenia ministra w sprawie oceniania. Z uzasadnieniem tego wniosku można zapoznać się na stronie internetowej Rzecznika.
Nie wiadomo jeszcze kiedy Trybunał zajmie się tą sprawą. Trzeba mieć nadzieję, że zrobi to stosunkowo szybko, ale zapewne i tak cierpliwość maturzystów będzie wystawiona na ciężką próbę. Nie jest moim celem uprzedzanie orzeczeń Trybunału. Chcę tylko zwrócić uwagę na to, że niezależnie od ostatecznego werdyktu i tak zamęt z maturą już staje się trudny do wyobrażenia.
Zadrżały chyba serca maturzystów objętych amnestią Giertycha. W czerwcu dowiedzieli się, że nawet jeśli nie zdali egzaminu, dostaną świadectwa dojrzałości. Przez dwa miesiące z irytacją czekali, żeby je otrzymać. W końcu września nareszcie mogli je odebrać, a na początku października dociera do nich informacja, że być może będą musieli je zwrócić! Pozostaje wyrazić im naprawdę najszczersze współczucie!
Z kolei maturzyści 2007 do 30 września wypełniali wstępne deklaracje, na jakim poziomie chcą zdawać egzamin. Przypomnę, że zgodnie ze znowelizowanym rozporządzeniem musieli wybrać poziom podstawowy lub rozszerzony. Nie była to decyzja łatwa, bo brakowało informacji, jak w praktyce wyglądać będą arkusze egzaminacyjne dla każdego z tych poziomów. A za chwilę może się okazać, że Trybunał uchyli tę zmianę rozporządzania i powróci do wcześniejszych rozwiązań. Pozostaje mieć nadzieję, że zdąży to zrobić przed 10 grudnia, zanim maturzyści podpiszą ostateczne deklaracje maturalne. A co, jeśli nie zdąży?
Centralna Komisja Egzaminacyjna ogłosiła, że w wyborze poziomu egzaminu pomoże maturzystom próbna matura, która ma się odbyć w listopadzie. Ba, ale jaka matura? Taka jak w dzisiaj obowiązującym rozporządzeniu, czy taką, jaką może przywrócić Trybunał? Stara czy zmieniona? Odrębne poziomy, czy jeden za drugim? Nikt dziś tego nie wie. W takich warunkach organizowanie próbnej matury traci cały sens.
Od kilku dni komisja egzaminacyjna drukuje aneksy do informatorów. Robi to w szaleńczym tempie, wprowadzając zmiany, które do facto powinny być ogłoszone nie na osiem miesięcy przed egzaminem, ale na dwa lata przed nim. Za chwilę może się okazać, że aneksy są zupełnie zbędne. Kto odpowie za niepotrzebnie wydane na ten cel niemałe środki?
Ciekawa jestem, w jaki sposób komisje egzaminacyjne przygotowują arkusze do majowych matur? Przecież zupełnie inne będą potrzebne jeśli pozostanie zapis rozporządzenia o odrębnych poziomach, a inne jeśli Trybunał ten zapis uchyli. Chyba jeszcze nigdy nie było takiej sytuacji, że na siedem miesięcy przed maturą nie jest rozstrzygnięty sposób zdawania egzaminu.
Panu ministrowi mogło się wydawać, że ma nieograniczoną władzę, że samo jego słowo staje się prawem. Tak na szczęście nie jest. Szkoda, że nikt z jego doradców nie poinformował go, że zmiany egzaminów nie są sprawą łatwą i że rozporządzenia podpisywane przez ministra muszą być tak jasne, aby nie budziły żadnych wątpliwości. Zwłaszcza gdy są wydawane w ogromnym pośpiechu, bez przestrzegana prawnych i zwyczajowych terminów. Bo, jak widać, takie nieprzemyślane rozstrzygnięcia prowadzą jedynie do zamętu i chaosu.
Dlatego wnioskuję, aby pan minister podał się do dymisji. Niezależnie od orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego. Maturzystom może to wiele nie pomoże, ale przynajmniej zapobiegnie dalszemu psuciu edukacji.
Może byłoby to i zabawne, ale zupełnie nie do śmiechu jest dziś kilkuset tysiącom tegorocznych maturzystów. Przez najbliższe tygodnie, a może miesiące będą żyli w stanie totalnej niepewności.
2 października Rzecznik Praw Obywatelskich, Janusz Kochanowski, skierował do Trybunału Konstytucyjnego wniosek o uznanie za niezgodne z prawem niektórych zapisów rozporządzenia ministra w sprawie oceniania. Z uzasadnieniem tego wniosku można zapoznać się na stronie internetowej Rzecznika.
Nie wiadomo jeszcze kiedy Trybunał zajmie się tą sprawą. Trzeba mieć nadzieję, że zrobi to stosunkowo szybko, ale zapewne i tak cierpliwość maturzystów będzie wystawiona na ciężką próbę. Nie jest moim celem uprzedzanie orzeczeń Trybunału. Chcę tylko zwrócić uwagę na to, że niezależnie od ostatecznego werdyktu i tak zamęt z maturą już staje się trudny do wyobrażenia.
Zadrżały chyba serca maturzystów objętych amnestią Giertycha. W czerwcu dowiedzieli się, że nawet jeśli nie zdali egzaminu, dostaną świadectwa dojrzałości. Przez dwa miesiące z irytacją czekali, żeby je otrzymać. W końcu września nareszcie mogli je odebrać, a na początku października dociera do nich informacja, że być może będą musieli je zwrócić! Pozostaje wyrazić im naprawdę najszczersze współczucie!
Z kolei maturzyści 2007 do 30 września wypełniali wstępne deklaracje, na jakim poziomie chcą zdawać egzamin. Przypomnę, że zgodnie ze znowelizowanym rozporządzeniem musieli wybrać poziom podstawowy lub rozszerzony. Nie była to decyzja łatwa, bo brakowało informacji, jak w praktyce wyglądać będą arkusze egzaminacyjne dla każdego z tych poziomów. A za chwilę może się okazać, że Trybunał uchyli tę zmianę rozporządzania i powróci do wcześniejszych rozwiązań. Pozostaje mieć nadzieję, że zdąży to zrobić przed 10 grudnia, zanim maturzyści podpiszą ostateczne deklaracje maturalne. A co, jeśli nie zdąży?
Centralna Komisja Egzaminacyjna ogłosiła, że w wyborze poziomu egzaminu pomoże maturzystom próbna matura, która ma się odbyć w listopadzie. Ba, ale jaka matura? Taka jak w dzisiaj obowiązującym rozporządzeniu, czy taką, jaką może przywrócić Trybunał? Stara czy zmieniona? Odrębne poziomy, czy jeden za drugim? Nikt dziś tego nie wie. W takich warunkach organizowanie próbnej matury traci cały sens.
Od kilku dni komisja egzaminacyjna drukuje aneksy do informatorów. Robi to w szaleńczym tempie, wprowadzając zmiany, które do facto powinny być ogłoszone nie na osiem miesięcy przed egzaminem, ale na dwa lata przed nim. Za chwilę może się okazać, że aneksy są zupełnie zbędne. Kto odpowie za niepotrzebnie wydane na ten cel niemałe środki?
Ciekawa jestem, w jaki sposób komisje egzaminacyjne przygotowują arkusze do majowych matur? Przecież zupełnie inne będą potrzebne jeśli pozostanie zapis rozporządzenia o odrębnych poziomach, a inne jeśli Trybunał ten zapis uchyli. Chyba jeszcze nigdy nie było takiej sytuacji, że na siedem miesięcy przed maturą nie jest rozstrzygnięty sposób zdawania egzaminu.
Panu ministrowi mogło się wydawać, że ma nieograniczoną władzę, że samo jego słowo staje się prawem. Tak na szczęście nie jest. Szkoda, że nikt z jego doradców nie poinformował go, że zmiany egzaminów nie są sprawą łatwą i że rozporządzenia podpisywane przez ministra muszą być tak jasne, aby nie budziły żadnych wątpliwości. Zwłaszcza gdy są wydawane w ogromnym pośpiechu, bez przestrzegana prawnych i zwyczajowych terminów. Bo, jak widać, takie nieprzemyślane rozstrzygnięcia prowadzą jedynie do zamętu i chaosu.
Dlatego wnioskuję, aby pan minister podał się do dymisji. Niezależnie od orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego. Maturzystom może to wiele nie pomoże, ale przynajmniej zapobiegnie dalszemu psuciu edukacji.
Irena Dzierzgowska, 2 października 2006