Monitor.edu.pl / Felietony Kanał RSS: Monitor Edukacji

Krok wstecz

Kanał RSS: Newsy edukacyjne
"...Na poziomie pojedynczej szkoły technika zapewniania (mierzenia) jakości sprawia, że osiągnięcia szkoły zostają poddane kontroli społecznej. (...) Już obecnie, choć nieformalnie, szkoły są poddawane takim ocenom przez wszystkie zainteresowane strony: uczniów, rodziców, administrację oświatową itp. Formułowane sądy są jednak oparte na ograniczonym zasobie wiedzy. Powszechny sposób zapewnienia jakości, mimo, że może powodować poczucie zagrożenia szkoły z uwagi na zawartą w nim zasadę odpowiedzialności publicznej, sprawia, że oceny są sprawiedliwe i rzetelne. Są one bowiem oparte na systemie powszechnie uznanych i jawnych kryteriów. Metodologia inspekcji jest jasna, zaś jej wyniki potwierdzone rzetelnymi dowodami."
M. Thompson (ekspert programu TERM), "Ku zapewnieniu jakości systemu edukacyjnego w latach ‘90"

Minister Giertych z żelazną konsekwencję stara się zniszczyć wszelkie przejawy demokracji w oświacie. Próbuje ograniczać rolę dyrektorów i samorządów lokalnych, wprowadza restrykcyjne metody wychowawcze, uczniom grozi szkołami pod specjalnym nadzorem. Teraz rozpoczął walkę o powrót starego, znanego z czasów PRL władczego nadzoru.

W latach osiemdziesiątych pracowałam jako nauczycielka w Liceum Medycznym. Pamiętam tamten nadzór. Wizytator miał władzę praktycznie nieograniczoną. Mógł wejść do szkoły kiedy chciał, oglądać wszystko, zlecać, co tylko przyszło mu do głowy, wydawać arbitralne decyzje. Taki nadzór ograniczał swobodę dyrektora i utrwalał strach.

Po zmianie ustroju w Polsce zaczęłam pracować jako wicekurator oświaty w Warszawie. Wiedziałam, że stary nadzór nie pasuje do nowych czasów. W naszym kuratorium toczyły się poważne dyskusje na temat zasad i metod sprawowania kontroli w demokratycznym państwie. W czasie wizyty studyjnej w Wielkiej Brytanii zetknęłam się z takim właśnie, mądrym, eksperckim nadzorem. Rozpoczynający się w tym właśnie czasie program Unii Europejskiej TERM stał się okazją do pracy nad zmianą nadzoru w Polsce. Czteroosobowy zespół składający się z doktora Stefana Wlazło, dwóch ekspertek angielskich – Anne Marie Clark i Marion Thompson i niżej podpisanej opracował procedurę nazwaną "mierzeniem jakości pracy szkoły". Podzieliliśmy mierzenie na zewnętrzne – wykonywane przez ponadszkolny nadzór – i wewnętrzne, prowadzone przez dyrektora. Tu zajmę się jedynie tym pierwszym.

Założenia były bardzo proste. Są one zresztą aktualne i dziś. Chodziło o zmianę starej kontroli na eksperckie, obiektywne i rzetelne badanie, jasno określonych wskaźników jakości pracy szkoły, za pomocą obiektywnych narzędzi. Mierzenie jakości odwoływało się również do opinii uczniów, rodziców i nauczycieli. Bo to oni najlepiej wiedzą, co się w szkole dzieje. Narzędzia: arkusz diagnostyczny, ankiety, bazy danych, opracowane zostały i skonsultowane przez socjologów, od lat zajmujących się problemami edukacji. Przygotowany został również program komputerowy, ułatwiający rejestrację danych. W ten sposób powstała procedura nie ograniczająca wolności szkoły, obiektywna i rzetelna.

W praktyce zewnętrzne mierzenie jakości pracy szkoły odbywało się w prosty sposób, nie zakłócając nadmiernie codziennej pracy szkoły. Wiem to dobrze, bo mam na koncie ponad sto raportów ze szkół i przedszkoli. Rezultatem mierzenia jakości był raport, który opisywał szczegółowo wszystkie wskaźniki jakości pracy szkoły, punktował również jej silne i słabe strony. Raport, napisany chłodnym językiem, bez oceniania i wartościowania zawierał tylko obiektywne, możliwe do udowodnienia fakty. Na prezentację raportu w szkole przychodzili nauczyciele, zainteresowani rodzice, uczniowie, przedstawiciele władz lokalnych. Omawianie wyników mierzenia jakości stawało się zwykle impulsem do dyskusji nad tymi problemami szkoły, które wymagały poprawy. Ważne, że w tych dyskusjach brało udział całe środowisko szkolne.

Podawanie raportów do publicznej wiadomości było bardzo istotnym elementem procedury. Dzięki temu nie tylko nauczyciele, rodzice, czy władze lokalne miały pełną informację o szkole, ale również kandydaci i ich rodzice mogli bliżej zapoznać się z wybraną placówką. A co najważniejsze, sprawdziły się słowa angielskiego wizytatora jej królewskiej mości, który tłumaczył mi, że najważniejszym mechanizmem poprawy jakości jest publikowanie raportów z rzetelnymi danymi. Reszty, koniecznych zmian, dokona samo środowisko.

Mierzenie jakości przekroczyło granice Polski. W dużym programie realizowanym na Ukrainie przeszkolonych zostało prawie trzystu dyrektorów szkół. Uznali tę procedurę nadzoru za obiektywną, rzetelną a nade wszystko demokratyczną. Może też trochę dzięki temu wielu z nich aktywnie włączyło się ukraińskie przemiany. Byliśmy dumni, gdy kontaktowali się z nami w czasie "pomarańczowej rewolucji".

Czy mierzenie jakości sprawdziło się jako forma sprawowania nadzoru? Odpowiedź na to pytanie nie jest jednoznaczna. Sprawdziło się tam, gdzie, jak w Szczecinie kilka lat temu, kurator przeszkolił swoich wizytatorów i przygotował własne, rzetelne narzędzia. Dzięki temu powstały nie tylko raporty z poszczególnych szkół, ale również miarodajny raport o stanie oświaty województwa. Niestety obowiązujące jeszcze dziś rozporządzenie o nadzorze zupełnie niepotrzebnie obudowało mierzenie jakości ogromną biurokracją. To, oczywiście, spowodowało słuszne niezadowolenie i niechęć dyrektorów. Tę biurokrację należało zdecydowanie ograniczyć i jednocześnie pozostawić sposób sprawowania nadzoru wewnątrzszkoły decyzjom dyrektora.

Ale zmiana proponowana przez ministra Giertycha cofa nas kilkanaście lat wstecz. Znowu władza może wszystko. Skreślając mierzenie jakości skreślono standardy, wskaźniki, odrzucono narzędzia odwołujące się do opinii uczniów, nauczycieli i rodziców. Wizytatora nic nie ogranicza. Może badać to, co chce w dowolny sposób. A jego sprawozdanie może znowu opierać się nie na faktach, ale na zupełnie subiektywnych ocenach. Cóż, i tak będzie miał rację.

Znane powiedzenie mówi, ze nie warto wylewać dziecko z kąpielą. Mam wrażenie, że tym razem nie tylko wylano dziecko, ale jeszcze starannie zniszczono wanienkę.

Przywracanie nieobiektywnej, niedemokratycznej kontroli to kolejny dowód, że minister Giertych zupełnie nie zna się na edukacji. Czas na dymisję.
Irena Dzierzgowska, 3 października 2006

Twoja opinia


Projekt realizowany w ramach programu Obywatele dla Demokracji, finansowanego z Funduszy EOG.
Fundusze EOG Fundacja im. Stefana Batorego Polska Fundacja Dzieci i Młodzieży