Hasztag: #historianietakajakzawsze, czyli próba napisania czegoś o uczeniu historii tak, żeby nie była to historia rodem z podstawy programowej...
Fakt: nie mam pamięci do faktów. Ani do nazwisk. Ani do dat. Może nie powinnam się przyznawać, ale w sumie jak się tak nad tym zastanawiam, to najlepiej opanowane mam te kawałki przedmiotu, który wykładam, na temat których udało mi się przeczytać jakąś sensowną powieść. Niekoniecznie XIX-wieczną, bo choć to był wiek rozkwitu powieści historycznych, był to też wiek, w którym historia dramatycznie uwikłała się (i do dziś nie wywikłała do końca) we wszystko, co ideowo w tym wieku było najgorsze, w tym w nacjonalizm i rasizm. O tym może kiedyś osobno. I w ogóle, wiadomo, żeby mieć korzyść poznawczą z powieści (albo filmu) historycznej, trzeba czerpaną z niej wiedzę konfrontować z innymi źródłami informacji. I nigdy, ale to nigdy, nie ufać autorce czy autorowi w kwestii psychologii czy motywacji postaci - podobnie zresztą, jak nigdy nie ufać w tej kwestii historyczkom i historykom...
Na mojej liście o pierwsze miejsce rywalizują dwie książki (a raczej: jedna książka i jeden cykl), osadzone niemal w tym samym okresie: późnej Republiki rzymskiej i wczesnego Cesarstwa. "Ja Klaudiusz" Roberta Gravesa to jedna z książek mojego dzieciństwa. Co prawda nie powiem, żebym akurat z niej zapamiętała szczególnie dużo faktów dotyczących Rzymu na przełomie I wieku przed i I wieku naszej ery, ale ogólne wrażenie, że się działo oraz wiedza o tym, że następcą Augusta został syn jego żony, ale nie jego samego, pozostało ze mną na zawsze. Ex equo na pierwszym miejscu znajduje się cykl kryminałów Stevena Saylora "Roma sub Rosa". Główny bohater jest postacią fikcyjną, taką, która z racji zawodu wykonywanego pozostaje w cieniu: prywatnym detektywem. I właśnie z racji tegoż zawodu w kolejnych tomach bohater wikła się we wszystkie znane i mniej znane afery, rozgrywające się w ostatnim, krwawym i burzliwym stuleciu Republiki. Literacko nie będę oceniać: autor lubi zabieg, polegający na tym, że bohaterowie objaśniają sobie nawzajem bieżące i przeszłe wydarzenia i rolę odgrywaną w nich przez konkretne postacie. Ale jakoś i tak wychodzi im to strawniej, niż w niejednym podręczniku. W bonusie: autor wprowadza wiele interesujących bohaterek, w tym niekiedy - piękne i seksowne kobiety w średnim wieku, które potrafi pięknie opisywać i generalnie - spektrum ludzkiej seksualności jest w tych książkach przyjemnie szerokie. Również w bonusie: główny bohater ma zupełnie nie-rzymską wrażliwość społeczną (obchodzi go los niewolników i niewolnic), jak już napisałam wyżej - wierzyć w to nie można, czyta się miło. No i najważniejsze: w każdym tomie w posłowiu dostajemy krótką bibliografię i kluczowe informacje, dotyczące tego, co w książce było rzeczywiście "na faktach".
A poza tym? Cykl "Królowie przeklęci" Druona robi się, moim zdaniem, w pewnym momencie troszkę nużący, ale zanim ten moment nastąpi, bardzo dobrze objaśnia na czym polega rozbieżność interesów wielkich feudałów i silnych monarchów. Mam też w sercu ciepłe miejsce na coś, co już w ogóle nie jest powieścią historyczną, mianowicie na fantastykę (w tym również taką klasy C), w której u niektórych autorów zaczęło się nagle pojawiać Bizancjum lub światy na nim wzorowane. Co z kolei drogą skojarzeń prowadzi do "Badoulino"Umberto Eco, a jak Eco, to oczywiście także "Imię Róży" - taka klasyka, że w sumie wstyd nawet wspominać, ale że moje uczniostwo czyta, to odwołuję się do tej książki opowiadając o sporach wokół tematu ubóstwa...
Generalnie w tym poście nie chodzi o konkretne książki. I na pewno nie chodzi też o zastąpienie książek historycznych powieściami historycznymi. Upraszczając nieco: dobra albo dobrze wykorzystana powieść historyczna może pomóc zainteresować się jakimś czasem i miejscem i ułatwić przyswojenie sobie faktów. Dobra książka historyczna pokazuje, jak historia jest robiona, to znaczy: jak wytwarza się wiedzę o przeszłości oraz co z historią można zrobić, to znaczy - jaką relację możemy mieć z przeszłością i z naszymi umarłymi. To są różne sensy, różne użytki, różne poziomy rozumienia. I różne rodzaje frajdy.
Fakt: nie mam pamięci do faktów. Ani do nazwisk. Ani do dat. Może nie powinnam się przyznawać, ale w sumie jak się tak nad tym zastanawiam, to najlepiej opanowane mam te kawałki przedmiotu, który wykładam, na temat których udało mi się przeczytać jakąś sensowną powieść. Niekoniecznie XIX-wieczną, bo choć to był wiek rozkwitu powieści historycznych, był to też wiek, w którym historia dramatycznie uwikłała się (i do dziś nie wywikłała do końca) we wszystko, co ideowo w tym wieku było najgorsze, w tym w nacjonalizm i rasizm. O tym może kiedyś osobno. I w ogóle, wiadomo, żeby mieć korzyść poznawczą z powieści (albo filmu) historycznej, trzeba czerpaną z niej wiedzę konfrontować z innymi źródłami informacji. I nigdy, ale to nigdy, nie ufać autorce czy autorowi w kwestii psychologii czy motywacji postaci - podobnie zresztą, jak nigdy nie ufać w tej kwestii historyczkom i historykom...
Na mojej liście o pierwsze miejsce rywalizują dwie książki (a raczej: jedna książka i jeden cykl), osadzone niemal w tym samym okresie: późnej Republiki rzymskiej i wczesnego Cesarstwa. "Ja Klaudiusz" Roberta Gravesa to jedna z książek mojego dzieciństwa. Co prawda nie powiem, żebym akurat z niej zapamiętała szczególnie dużo faktów dotyczących Rzymu na przełomie I wieku przed i I wieku naszej ery, ale ogólne wrażenie, że się działo oraz wiedza o tym, że następcą Augusta został syn jego żony, ale nie jego samego, pozostało ze mną na zawsze. Ex equo na pierwszym miejscu znajduje się cykl kryminałów Stevena Saylora "Roma sub Rosa". Główny bohater jest postacią fikcyjną, taką, która z racji zawodu wykonywanego pozostaje w cieniu: prywatnym detektywem. I właśnie z racji tegoż zawodu w kolejnych tomach bohater wikła się we wszystkie znane i mniej znane afery, rozgrywające się w ostatnim, krwawym i burzliwym stuleciu Republiki. Literacko nie będę oceniać: autor lubi zabieg, polegający na tym, że bohaterowie objaśniają sobie nawzajem bieżące i przeszłe wydarzenia i rolę odgrywaną w nich przez konkretne postacie. Ale jakoś i tak wychodzi im to strawniej, niż w niejednym podręczniku. W bonusie: autor wprowadza wiele interesujących bohaterek, w tym niekiedy - piękne i seksowne kobiety w średnim wieku, które potrafi pięknie opisywać i generalnie - spektrum ludzkiej seksualności jest w tych książkach przyjemnie szerokie. Również w bonusie: główny bohater ma zupełnie nie-rzymską wrażliwość społeczną (obchodzi go los niewolników i niewolnic), jak już napisałam wyżej - wierzyć w to nie można, czyta się miło. No i najważniejsze: w każdym tomie w posłowiu dostajemy krótką bibliografię i kluczowe informacje, dotyczące tego, co w książce było rzeczywiście "na faktach".
A poza tym? Cykl "Królowie przeklęci" Druona robi się, moim zdaniem, w pewnym momencie troszkę nużący, ale zanim ten moment nastąpi, bardzo dobrze objaśnia na czym polega rozbieżność interesów wielkich feudałów i silnych monarchów. Mam też w sercu ciepłe miejsce na coś, co już w ogóle nie jest powieścią historyczną, mianowicie na fantastykę (w tym również taką klasy C), w której u niektórych autorów zaczęło się nagle pojawiać Bizancjum lub światy na nim wzorowane. Co z kolei drogą skojarzeń prowadzi do "Badoulino"Umberto Eco, a jak Eco, to oczywiście także "Imię Róży" - taka klasyka, że w sumie wstyd nawet wspominać, ale że moje uczniostwo czyta, to odwołuję się do tej książki opowiadając o sporach wokół tematu ubóstwa...
Generalnie w tym poście nie chodzi o konkretne książki. I na pewno nie chodzi też o zastąpienie książek historycznych powieściami historycznymi. Upraszczając nieco: dobra albo dobrze wykorzystana powieść historyczna może pomóc zainteresować się jakimś czasem i miejscem i ułatwić przyswojenie sobie faktów. Dobra książka historyczna pokazuje, jak historia jest robiona, to znaczy: jak wytwarza się wiedzę o przeszłości oraz co z historią można zrobić, to znaczy - jaką relację możemy mieć z przeszłością i z naszymi umarłymi. To są różne sensy, różne użytki, różne poziomy rozumienia. I różne rodzaje frajdy.
Anna Dzierzgowska, 18 marca 2020