Z okazji Dnia Dziecka już po raz szesnasty zorganizowano sesję Sejmu Dzieci i Młodzieży – tym razem dzięki Ministerstwu Edukacji Narodowej, Kancelarii Sejmu oraz organizacjom społecznym. Przedstawiciele samorządów uczniowskich zjechali z całej Polski do Warszawy, by debatować nad rolą i możliwościami szkolnych samorządów. Dzięki burzliwym obradom, zgłaszaniu oraz przyjmowaniu bądź odrzucaniu poprawek przyjęty został ostatecznie tekst „Uchwały XVI Sesji Sejmu Dzieci i Młodzieży z dnia 1 czerwca 2010 r. w sprawie zaleceń dotyczących rozwoju i umocnienia samorządności uczniowskiej”.
Jako edukator Amnesty International miałem wielką przyjemność zasiadać na galerii i przysłuchiwać się wystąpieniom młodych posłanek i posłów. Byłem przekonany, że tak wspaniała inicjatywa i dojrzałość wielu młodych samorządowców zostanie doceniona przede wszystkim przez samo ministerstwo, a także przez media. Niestety, zakończyło się na krótkich relacjach w niektórych mediach, Kancelaria Sejmu nie uznała za stosowne zamieścić na swoich stronach stenogramu z sesji (dobrze, że znalazły się tam chociaż przyjęte ostatecznie dwie uchwały), a Ministerstwo Edukacji Narodowej ograniczyło swoją relację do krótkiej notki. A szkoda! Szkoda, bo Sejm Dzieci i Młodzieży to wyjątkowa impreza i najlepsza chyba z możliwych lekcja demokracji i debaty publicznej. Każdy, kto wpisuje się w odwieczną tradycję wzdychania i lamentowania w rytm: „ah, ta dzisiejsza młodzież”, powinien zobaczyć, jak wspaniale, mądrze i rzeczowo polska młodzież potrafi debatować, spierać się i osiągać kompromis. Nie będzie w tym przesady, gdy powiem, że z radością przysłuchiwałem się merytorycznej i ostrej dyskusji nad poprawkami do wspomnianej uchwały. W toku prac znalazła się np. poprawka numer 4 wprowadzająca wymóg dla kandydatów do władz samorządu uczniowskiego, by byli akceptowani przez grono pedagogiczne. Szczęśliwie młode posłanki i posłowie poprawkę tę odrzucili zachowując niezależność swoich przedstawicieli. Za to przyjęta poprawka numer 15 zachęciła samorządy szkolne do powoływania młodzieżowych rad przy samorządzie lokalnym – na szczeblu gminy, powiatu, miasta czy województwa. Żywiołowa dyskusja i podejmowane tematy udowodniły, że młodzi ludzie, zasiadający w gmachu Sejmu, już są świadomymi obywatelami, od których niejeden dorosły mógłby się wiele nauczyć. Zadaniem dorosłych jest ten rozwój wspomagać i temu podobne inicjatywy wspierać.
Oczywiście, każdy kto przeczyta tekst uchwały dot. samorządności uczniowskiej dostrzeże, że nie jest to tekst doskonały i wolny od nieścisłości interpretacyjnych. Znalazł się tam np. zapis (§ 2 pkt 4) pozwalający dyrekcji i nauczycielom „rozliczać” prace samorządu, choć nie bardzo wiadomo, co pod tym pojęciem może się kryć. Jeżeli jednak młodzi ludzie potrafią wyraźnie sprecyzować swoje oczekiwania i domagać się respektowania swoich praw, to chyba nie warto czepiać się szczegółów, a raczej starać się zrozumieć główne myśli, które chcą nam przekazać, wspierać ich w tym i w miarę możliwości te oczekiwania wspólnie z nimi realizować.
Obawiam się jednak, że deklaracje i piękne słowa przedstawicieli władz nie idą w parze z ich faktycznym podejściem do uwag i problemów zgłaszanych podczas XVI sesji. Pani Katarzyna Hall powitała uczniów mówiąc: „Zaangażowanie młodzieży w dzisiejsze obrady Sejmu ma dla mnie, jako ministra edukacji, szczególną wartość. Jestem przekonana, że zainteresowanie sprawami społecznymi i tworzeniem prawa zaowocuje w przyszłości szerszym zrozumieniem demokratycznych zasad. Uzmysłowi wszystkim wspaniałe możliwości, jakie daje demokracja”. Szkoda tylko, że na deklaracjach się kończy, a w praktyce nawet najciekawsze i najmądrzejsze pytania ze strony uczniów nie doczekały nie tylko rzetelnej, ale chociażby jakiejkolwiek odpowiedzi. Najlepsze wystąpienie, jakie zobaczyłem 1 czerwca, to przemówienie Sebastiana Płacheckiego ze Szczecina. Ten 17-letni licealista, świetnie przygotowany do reprezentowania uczniów, zwrócił uwagę na problem nieszanowania praw pełnoletnich uczniów, którego to problemu ministerstwo od lat nie potrafi (nie chce?) jednoznacznie załatwić. Poruszył także sprawę zbierania funduszy przez samorządy uczniowskie i możliwe problemy z tym związane, a przede wszystkim skomentował stosunek polskich władz do praw dzieci. Dokładne słowa mogę przytoczyć tylko dzięki materiałom zamieszczonym na serwisie youtube, gdyż jak już wspomniałem, Kancelaria Sejmu nie zamieściła stenogramu z sesji: „(…) Konwencja Praw Dziecka. Rzeczpospolita Polska ratyfikując ten dokument zgłosiła – moim zdaniem – haniebną deklarację. Deklarację, która mówi, że RP realizując prawa dziecka zapisane w Konwencji będzie kierować się polskimi tradycjami związanymi z miejscem dziecka w rodzinie i poza rodziną. A jak wiadomo te tradycje (…), to: dzieci i ryby głosu nie mają. Czy rząd zamierza podjąć starania dotyczące zniesienia tej deklaracji, co sugerował Komitet Praw Dziecka przy ONZ w 1995 r.?” Przykre, że do tak ważnych słów, w żaden sposób nie potrafiło się odnieść MEN.
Mimo wszystko, chyba należy mieć nadzieję, że głosu młodych ktoś wreszcie wysłucha (a nie tylko pozwoli zaprezentować). Czas pokaże (najpóźniej XVII sesja SDiM), czy te nadzieje okażą się płonne. Tym razem, w przyjętej uchwale, zamieszczony został § 6, który skupia postulaty młodych posłanek i posłów, i domaga się poszanowania woli wyrażonej na wcześniejszych sesjach. MEN ma więc szansę wykazać, czy za pięknymi słowami pójdą wreszcie czyny, czy też instytucja ta zamierza dalej wspierać znaną polską tradycję. Jeżeli MEN potrafi chwalić się, że Polska jako pierwsza w Europie zwołała Sejm Dzieci i Młodzieży, jeżeli na stronie: edukacja.sejm.gov.pl znaleźć można nośny cytat z „Króla Maciusia Pierwszego” o potrzebie dwóch parlamentów: dorosłych i dzieci, jeżeli głos w Sejmie zabrali 1 czerwca m.in. marszałek Sejmu Bronisław Komorowski i Rzecznik Praw Dziecka Marek Michalak, jeżeli wreszcie młodym ludziom dano tak świetną okazję, by zaprezentowali swoje poglądy, postulaty i bolączki, to byłoby co najmniej nieodpowiedzialnością zmarnowanie tych wszystkich wysiłków oraz pracy i zaangażowania tak wielu osób.
Na pocieszenie pozwolę sobie jeszcze dodać, że wierzę w determinację młodych. Po przyjęciu uchwały przeprowadziłem z niektórymi z nich warsztaty, na których wspólnie zastanawialiśmy się, co należy zrobić, by uchwała i pomysły, na które wpadli, nie poszły na marne. Okazuje się, że młodzi ludzie znają nie tylko swoje prawa i możliwości, ale też wiedzą, jak z nich korzystać. I jeśli tylko uda im się porozumieć w większej skali (nawet ogólnopolska wydaje się możliwa), zgrać swoje wysiłki i wytyczyć jasne cele, to prędzej, czy później dopną swego. Dlatego też lepiej, żeby państwo te działania ułatwiło i do nich zachęcało, żeby dawało narzędzia i podpowiadało jak z nich skorzystać, żeby wreszcie wsłuchiwało się w głos młodego pokolenia i zgłaszane postulaty traktowało poważnie a nie z przymrużeniem oka i oczekiwaniem na dzień 2 czerwca. Wtedy młodzi ludzie, którzy już za chwilę staną się pełnoletni, z przyjemnością zaangażują się w budowanie wspólnego domu. Domu, w którym głos każdego jest słyszany i szanowany, w którym decyzje podejmuje się nie wyłączając nikogo i nie uchyla się od odpowiedzialności, a praw wszystkich broni się z największą determinacją. Wydaje się, że właśnie w takiej Polsce wszyscy chcielibyśmy żyć.
Jako edukator Amnesty International miałem wielką przyjemność zasiadać na galerii i przysłuchiwać się wystąpieniom młodych posłanek i posłów. Byłem przekonany, że tak wspaniała inicjatywa i dojrzałość wielu młodych samorządowców zostanie doceniona przede wszystkim przez samo ministerstwo, a także przez media. Niestety, zakończyło się na krótkich relacjach w niektórych mediach, Kancelaria Sejmu nie uznała za stosowne zamieścić na swoich stronach stenogramu z sesji (dobrze, że znalazły się tam chociaż przyjęte ostatecznie dwie uchwały), a Ministerstwo Edukacji Narodowej ograniczyło swoją relację do krótkiej notki. A szkoda! Szkoda, bo Sejm Dzieci i Młodzieży to wyjątkowa impreza i najlepsza chyba z możliwych lekcja demokracji i debaty publicznej. Każdy, kto wpisuje się w odwieczną tradycję wzdychania i lamentowania w rytm: „ah, ta dzisiejsza młodzież”, powinien zobaczyć, jak wspaniale, mądrze i rzeczowo polska młodzież potrafi debatować, spierać się i osiągać kompromis. Nie będzie w tym przesady, gdy powiem, że z radością przysłuchiwałem się merytorycznej i ostrej dyskusji nad poprawkami do wspomnianej uchwały. W toku prac znalazła się np. poprawka numer 4 wprowadzająca wymóg dla kandydatów do władz samorządu uczniowskiego, by byli akceptowani przez grono pedagogiczne. Szczęśliwie młode posłanki i posłowie poprawkę tę odrzucili zachowując niezależność swoich przedstawicieli. Za to przyjęta poprawka numer 15 zachęciła samorządy szkolne do powoływania młodzieżowych rad przy samorządzie lokalnym – na szczeblu gminy, powiatu, miasta czy województwa. Żywiołowa dyskusja i podejmowane tematy udowodniły, że młodzi ludzie, zasiadający w gmachu Sejmu, już są świadomymi obywatelami, od których niejeden dorosły mógłby się wiele nauczyć. Zadaniem dorosłych jest ten rozwój wspomagać i temu podobne inicjatywy wspierać.
Oczywiście, każdy kto przeczyta tekst uchwały dot. samorządności uczniowskiej dostrzeże, że nie jest to tekst doskonały i wolny od nieścisłości interpretacyjnych. Znalazł się tam np. zapis (§ 2 pkt 4) pozwalający dyrekcji i nauczycielom „rozliczać” prace samorządu, choć nie bardzo wiadomo, co pod tym pojęciem może się kryć. Jeżeli jednak młodzi ludzie potrafią wyraźnie sprecyzować swoje oczekiwania i domagać się respektowania swoich praw, to chyba nie warto czepiać się szczegółów, a raczej starać się zrozumieć główne myśli, które chcą nam przekazać, wspierać ich w tym i w miarę możliwości te oczekiwania wspólnie z nimi realizować.
Obawiam się jednak, że deklaracje i piękne słowa przedstawicieli władz nie idą w parze z ich faktycznym podejściem do uwag i problemów zgłaszanych podczas XVI sesji. Pani Katarzyna Hall powitała uczniów mówiąc: „Zaangażowanie młodzieży w dzisiejsze obrady Sejmu ma dla mnie, jako ministra edukacji, szczególną wartość. Jestem przekonana, że zainteresowanie sprawami społecznymi i tworzeniem prawa zaowocuje w przyszłości szerszym zrozumieniem demokratycznych zasad. Uzmysłowi wszystkim wspaniałe możliwości, jakie daje demokracja”. Szkoda tylko, że na deklaracjach się kończy, a w praktyce nawet najciekawsze i najmądrzejsze pytania ze strony uczniów nie doczekały nie tylko rzetelnej, ale chociażby jakiejkolwiek odpowiedzi. Najlepsze wystąpienie, jakie zobaczyłem 1 czerwca, to przemówienie Sebastiana Płacheckiego ze Szczecina. Ten 17-letni licealista, świetnie przygotowany do reprezentowania uczniów, zwrócił uwagę na problem nieszanowania praw pełnoletnich uczniów, którego to problemu ministerstwo od lat nie potrafi (nie chce?) jednoznacznie załatwić. Poruszył także sprawę zbierania funduszy przez samorządy uczniowskie i możliwe problemy z tym związane, a przede wszystkim skomentował stosunek polskich władz do praw dzieci. Dokładne słowa mogę przytoczyć tylko dzięki materiałom zamieszczonym na serwisie youtube, gdyż jak już wspomniałem, Kancelaria Sejmu nie zamieściła stenogramu z sesji: „(…) Konwencja Praw Dziecka. Rzeczpospolita Polska ratyfikując ten dokument zgłosiła – moim zdaniem – haniebną deklarację. Deklarację, która mówi, że RP realizując prawa dziecka zapisane w Konwencji będzie kierować się polskimi tradycjami związanymi z miejscem dziecka w rodzinie i poza rodziną. A jak wiadomo te tradycje (…), to: dzieci i ryby głosu nie mają. Czy rząd zamierza podjąć starania dotyczące zniesienia tej deklaracji, co sugerował Komitet Praw Dziecka przy ONZ w 1995 r.?” Przykre, że do tak ważnych słów, w żaden sposób nie potrafiło się odnieść MEN.
Mimo wszystko, chyba należy mieć nadzieję, że głosu młodych ktoś wreszcie wysłucha (a nie tylko pozwoli zaprezentować). Czas pokaże (najpóźniej XVII sesja SDiM), czy te nadzieje okażą się płonne. Tym razem, w przyjętej uchwale, zamieszczony został § 6, który skupia postulaty młodych posłanek i posłów, i domaga się poszanowania woli wyrażonej na wcześniejszych sesjach. MEN ma więc szansę wykazać, czy za pięknymi słowami pójdą wreszcie czyny, czy też instytucja ta zamierza dalej wspierać znaną polską tradycję. Jeżeli MEN potrafi chwalić się, że Polska jako pierwsza w Europie zwołała Sejm Dzieci i Młodzieży, jeżeli na stronie: edukacja.sejm.gov.pl znaleźć można nośny cytat z „Króla Maciusia Pierwszego” o potrzebie dwóch parlamentów: dorosłych i dzieci, jeżeli głos w Sejmie zabrali 1 czerwca m.in. marszałek Sejmu Bronisław Komorowski i Rzecznik Praw Dziecka Marek Michalak, jeżeli wreszcie młodym ludziom dano tak świetną okazję, by zaprezentowali swoje poglądy, postulaty i bolączki, to byłoby co najmniej nieodpowiedzialnością zmarnowanie tych wszystkich wysiłków oraz pracy i zaangażowania tak wielu osób.
Na pocieszenie pozwolę sobie jeszcze dodać, że wierzę w determinację młodych. Po przyjęciu uchwały przeprowadziłem z niektórymi z nich warsztaty, na których wspólnie zastanawialiśmy się, co należy zrobić, by uchwała i pomysły, na które wpadli, nie poszły na marne. Okazuje się, że młodzi ludzie znają nie tylko swoje prawa i możliwości, ale też wiedzą, jak z nich korzystać. I jeśli tylko uda im się porozumieć w większej skali (nawet ogólnopolska wydaje się możliwa), zgrać swoje wysiłki i wytyczyć jasne cele, to prędzej, czy później dopną swego. Dlatego też lepiej, żeby państwo te działania ułatwiło i do nich zachęcało, żeby dawało narzędzia i podpowiadało jak z nich skorzystać, żeby wreszcie wsłuchiwało się w głos młodego pokolenia i zgłaszane postulaty traktowało poważnie a nie z przymrużeniem oka i oczekiwaniem na dzień 2 czerwca. Wtedy młodzi ludzie, którzy już za chwilę staną się pełnoletni, z przyjemnością zaangażują się w budowanie wspólnego domu. Domu, w którym głos każdego jest słyszany i szanowany, w którym decyzje podejmuje się nie wyłączając nikogo i nie uchyla się od odpowiedzialności, a praw wszystkich broni się z największą determinacją. Wydaje się, że właśnie w takiej Polsce wszyscy chcielibyśmy żyć.
Janusz Niedbał, 19 czerwca 2010
Zobacz też:
XVI Sesja Sejmu Dzieci i Młodzieży