30 stycznia 2007 odbyło się kolejne posiedzenie sądu pracy w sprawie odwołania dyrektora Centralnego Ośrodka Doskonalenia Nauczycieli (CODN), Mirosława Sielatyckiego. Stroną pozwaną jest CODN, niemniej jednak jest to faktycznie proces przeciw decyzji ministra Giertycha, który w czerwcu 2006 odwołał Sielatyckiego w trybie natychmiastowym.
Chciałabym przy okazji zatrzymać się na chwilę na owym natychmiastowym trybie odwołania. Minister idzie do Sejmu na posiedzenie Komisji Oświaty i nagle doznaje olśnienia: „Sielatycki propaguje homoseksualizm – zwolnić go!”
Kto nie doświadczył takich „olśnień” ze strony ministrów edukacji – ten z pewnością nie uświadamia sobie ich mechanizmu. W okresie komuny żyliśmy w systemie opartym na inwigilacji, śledzeniu obywateli i wszechwładnym donosie. Dzisiaj zadziwia mnie tylko to, że taką metodę wykańczania przeciwnika stosują nie tylko ludzie, którzy tworzyli poprzedni system, ale także i ci, których ten system traktował jak najgorzej.
Jeszcze bardziej zdumiewa mnie fakt, że osoby, do których zgłasza się donosiciel, przyjmują jego rewelacje za ważny „głos uciśnionego ludu”, któryż to lud, rzekomo zastraszony, nie próbuje załatwić sprawy na właściwym dla niej szczeblu. Niezwykle rzadko adresat donosu stara się zweryfikować, czy aby podana („doniesiona”) informacja jest prawdziwa.
Mam w tej dziedzinie niemałe osobiste doświadczenie. Jako dyrektor tegoż CODN bywałam wzywana do Ministerstwa Edukacji, gdzie minister pytał mnie podniesionym głosem, czemu zrobiłam coś, czego nie zrobiłam, albo czemu nie zrobiłam czegoś, co właśnie zrobiłam. Musiałam więc łagodnie tłumaczyć, jak rzeczy się mają w rzeczywistości. Szczegóły donosu ewidentnie wskazywały, kto z nimi przyszedł.
Kiedyś zresztą usłyszałam przypadkowo, jak w wyniku moich wyjaśnień jeden wysoki urzędnik powiedział później do drugiego: „…i widzisz, wyszliśmy na durniów, trzeba takie rzeczy sprawdzać…” Ale rzadko się zdarza taka gratka, żeby podobną rzecz usłyszeć!
Trzeba jednak przyznać, że wielu mądrych ministrów wyrzucało donosicieli za drzwi, albo proponowało przyjście z osobą, której dotyczy konflikt. Wtedy donosiciel natychmiast się wycofywał.
Trudno mi więc wyobrazić sobie, że przygotowanie odwołania Mirosława Sielatyckiego miało inny od opisanego przebieg. Minister Giertych jest zresztą niedoścignionym mistrzem w szybkości podejmowania takich decyzji. Nie zapytał zapewne nikogo o to, czy przekazana w donosie teza może zawierać chociaż ślad prawdy.
Bo cóż stanowiło podstawę odwołania Sielatyckiego ze stanowiska?
Przypomnę, że wydana przez Radę Europy książka „Kompas” mówi o tym, jak uczyć o prawach człowieka w szkole. Jest to poradnik dla nauczyciela pokazujący, jak tematy, związane z prawami człowieka realizować.
Zanim CODN wydał polskie tłumaczenie „Kompasu”, książka ukazała się już w 26 innych krajach europejskich. Wszędzie oceniono ją bardzo wysoko. Tymczasem w Polsce fakt wydania tej książki przez CODN stał się przyczyną odwołania jego dyrektora, Mirosława Sielatyckiego.
Zarzut, że wydanie „Kompasu” to promocja homoseksualizmu jest tak niedorzeczny, że trudno z nim polemizować. Opiera się na założeniu, że jeśli się z młodzieżą będzie rozmawiać o homoseksualizmie, to natychmiast ruszy ona do poszukiwania partnerów tej samej płci w celu, jak mawiał nieodżałowanej pamięci Boy, „rui i porubstwa”. Takie rozumowanie zakłada więc, że cała nasza młodzież jest homoseksualna, tylko to ukrywa pozorując chęć zawierania związków heteroseksualnych.
Tymczasem współczesne badania wskazują, że człowiek rodzi się z tendencją homo- lub heteroseksualną, a wpływ środowiska jest znikomy, jeśli osobnik żyje w zwykłym, heteroseksualnym otoczeniu.
Przy okazji warto raz jeszcze przypomnieć, co o homoseksualizmie piszą dokumenty kościelne, np. „Katechizm Kościoła Katolickiego” autorstwa Papieża Jana Pawła II, współautorstwa kard. J. Ratzingera, dziś Benedykta XVI:
„2358. Znaczna liczba mężczyzn i kobiet przejawia głęboko osadzone skłonności homoseksualne. Osoby takie nie wybierają swej kondycji homoseksualnej, dla większości z nich stanowi ona trudne doświadczenie. Powinno się je traktować z szacunkiem, współczuciem i delikatnością…” (Pallotinum 1994, str. 532).
Wróćmy jednak do sesji sądu pracy.
Mirosław Sielatycki żąda przywrócenia na stanowisko i odszkodowania „za dyskryminację w zatrudnieniu ze względu na przekonania”. Na sali obecny był spory tłumek: oprócz dyrektora Sielatyckiego i jego adwokata – przedstawiciel Rzecznika Praw Obywatelskich, koledzy z CODN, przedstawiciele Fundacji Helsińskiej (która objęła sprawę Programem Spraw Precedensowych) oraz prasy, radia i telewizji. Sprawa jest głośna, dawno już wyszła poza sfery edukacyjne, niestety, spowodowała także reperkusje międzynarodowe: na temat odwołania dyrektora Sielatyckiego wypowiadał się nawet sekretarz generalny Rady Europy, Terry Davies stwierdzając, że RE nigdy nie spotkała się z taką reakcją na wydanie jakiejkolwiek publikacji w żadnym kraju.
Terry Davies jest także autorem wstępu do „Kompasu”, w którym wyraża radość, że polska wersja tej książki ukazuje się w roku 2005, uznanym za Europejski Rok Edukacji Obywatelskiej, zaraz po Trzecim Szczycie Szefów Państw i Rządów 46 państw członkowskich Rady Europy, który organizowany był w Warszawie w związku z polskim przewodnictwem w RE.
Podczas rozprawy pani Sędzia wykazała dużo troski o dokładne ustalenie wszystkich faktów dotyczących wydania „Kompasu” przez CODN. Jak wynika z zeznań dyrektora Sielatyckiego inicjatorem wydania było Ministerstwo, ideę wspierał zarówno minister Sawicki, jak i minister Seweryński (poprzednik Giertycha, także należący do obecnej koalicji). Fakt przygotowań do wydania książki przez CODN był doskonale znany w MEN-ie, ponieważ takie działania umieszczane są w corocznie składanym planie pracy oraz w sprawozdaniu z wykonania zadań przez Ośrodek. Od kilku lat w CODN istniała komórka odpowiedzialna za edukację europejską i kolejnych pięciu ministrów, z którymi współpracował dyrektor Sielatycki nigdy nie miało do jej pracy (jak również do pracy dyrektora CODN) żadnych zastrzeżeń.
Jesienią 2005 odbyła się konferencja zorganizowana przez MEN i CODN promująca „Kompas” Na jej zorganizowanie CODN otrzymał z MEN dodatkowe środki.
Następna seria pytań pani Sędzi dotyczyła tłumaczenia publikacji: czy można było zmienić treść książki, złagodzić lub usunąć pewne sformułowania. Dyrektor Sielatycki stwierdził, że było to niedozwolone (co potwierdzili następnie świadkowie), jedyne zmiany mogły dotyczyć uaktualnienia danych (od wydania angielskiego upłynęło trzy lata).
Rada Europy powołuje do sprawdzenia tłumaczenia niezależnego konsultanta. Polskie tłumaczenie zostało ocenione bardzo wysoko, jedyne poprawki dotyczyły tłumaczenia nazw niektórych instytucji.
Sielatycki nawiązał też do ogólnego celu tej publikacji, wyznaczonego przez Radę Europy: dostarczenie wspólnych dla całej Europy materiałów dotyczących nauczania o prawach człowieka nauczycielom szkół i osobom szkolącym młodzież z organizacji pozarządowych.
Następnie zostali przesłuchani świadkowie: dr Hanna Machińska z Polskiego Biura Informacji Rady Europy i Dariusz Grzemny ze Stowarzyszenia dla Dzieci i Młodzieży „Szansa” – tłumacz kwestionowanego rozdziału książki.
Dr Machińska stwierdziła, że „Kompas” jest jedynie pomocą dydaktyczną dla nauczyciela, który wybiera z niej treści, które uważa za ważne dla młodzieży, nie ma jednak obowiązku „przerabiać” go w całości, szczególnie gdy uzna pewne treści za zbyt drastyczne, czy niezgodne z kontekstem kulturowym w Polsce. Żaden nauczyciel nie miał obowiązku używać tych materiałów na lekcjach.
Następnie pytania świadkom zadawał mecenas Małecki, przedstawiciel strony pozwanej, ten sam, który bronił Rywina w aferze korupcyjnej (również ten, który rozebrał zabytkową willę na Żoliborzu Oficerskim i zbudował sobie dom).
Zadał obu świadkom kolejno te same pytania: „czy nie widzą eskalacji problemu między stroną 206 książki, a 374. Na jednej i drugiej stronie mowa jest o łamaniu praw osób homoseksualnych, trudno wiec było dociec, o co panu mecenasowi chodzi. Następnie mecenas Małecki zwrócił uwagę, że tyle się mówi o mniejszościach seksualnych, a nie o problemach normalnych rodzin. Dr Machińska replikowała, że książka dotyczy grup dyskryminowanych, a nie problemów wychowania dzieci w rodzinach homo- i heteroseksualnych.
Tłumacz, Dariusz Grzemny zwrócił uwagę, że tekst „Kompasu” nie sugeruje odpowiedzi, stawia tylko pytania do dyskusji wśród młodzieży.
Sprawa nie zakończyła się na tym posiedzeniu, między innymi dlatego, że strona pozwana twierdzi, że wysłała opinię Kuratora Mazowieckiego, pana Grzegorza Tyszko (byłego pracownika CODN), na temat książki, jednak opinia ta nie dotarła ani do sądu, ani do powoda.
Z kolei obrońca dyr. Sielatyckiego proponuje, aby profesor pedagogiki, Krzysztof Konarzewski ocenił, czy „Kompas” jest podręcznikiem dla uczniów, czy materiałem pomocniczym dla nauczyciela i czy jest zgodny z Podstawą Programową. Musimy więc czekać do 24 maja.
Na koniec warto się odnieść do zakazu ministra Giertycha, dotyczącego posługiwania się „Kompasem” w szkole. Jest on kuriozalny o tyle, że jak wiadomo, minister dopuszcza do użytku szkolnego tylko podręczniki dla uczniów. Nauczyciel jest człowiekiem dorosłym i czyta, co chce: Biblię, Katechizm Kościoła Katolickiego (te dwie lektury szczególnie polecam min. Giertychowi i jego zastępcom), „Potop”, „Playboya”, „Tygodnik Powszechny” i „Panią Domu”.
A więc, Drogie Koleżanki i Koledzy, czytajcie „Kompas” jeśli macie na to ochotę – to bardzo mądra książka!
Chciałabym przy okazji zatrzymać się na chwilę na owym natychmiastowym trybie odwołania. Minister idzie do Sejmu na posiedzenie Komisji Oświaty i nagle doznaje olśnienia: „Sielatycki propaguje homoseksualizm – zwolnić go!”
Kto nie doświadczył takich „olśnień” ze strony ministrów edukacji – ten z pewnością nie uświadamia sobie ich mechanizmu. W okresie komuny żyliśmy w systemie opartym na inwigilacji, śledzeniu obywateli i wszechwładnym donosie. Dzisiaj zadziwia mnie tylko to, że taką metodę wykańczania przeciwnika stosują nie tylko ludzie, którzy tworzyli poprzedni system, ale także i ci, których ten system traktował jak najgorzej.
Jeszcze bardziej zdumiewa mnie fakt, że osoby, do których zgłasza się donosiciel, przyjmują jego rewelacje za ważny „głos uciśnionego ludu”, któryż to lud, rzekomo zastraszony, nie próbuje załatwić sprawy na właściwym dla niej szczeblu. Niezwykle rzadko adresat donosu stara się zweryfikować, czy aby podana („doniesiona”) informacja jest prawdziwa.
Mam w tej dziedzinie niemałe osobiste doświadczenie. Jako dyrektor tegoż CODN bywałam wzywana do Ministerstwa Edukacji, gdzie minister pytał mnie podniesionym głosem, czemu zrobiłam coś, czego nie zrobiłam, albo czemu nie zrobiłam czegoś, co właśnie zrobiłam. Musiałam więc łagodnie tłumaczyć, jak rzeczy się mają w rzeczywistości. Szczegóły donosu ewidentnie wskazywały, kto z nimi przyszedł.
Kiedyś zresztą usłyszałam przypadkowo, jak w wyniku moich wyjaśnień jeden wysoki urzędnik powiedział później do drugiego: „…i widzisz, wyszliśmy na durniów, trzeba takie rzeczy sprawdzać…” Ale rzadko się zdarza taka gratka, żeby podobną rzecz usłyszeć!
Trzeba jednak przyznać, że wielu mądrych ministrów wyrzucało donosicieli za drzwi, albo proponowało przyjście z osobą, której dotyczy konflikt. Wtedy donosiciel natychmiast się wycofywał.
Trudno mi więc wyobrazić sobie, że przygotowanie odwołania Mirosława Sielatyckiego miało inny od opisanego przebieg. Minister Giertych jest zresztą niedoścignionym mistrzem w szybkości podejmowania takich decyzji. Nie zapytał zapewne nikogo o to, czy przekazana w donosie teza może zawierać chociaż ślad prawdy.
Bo cóż stanowiło podstawę odwołania Sielatyckiego ze stanowiska?
Przypomnę, że wydana przez Radę Europy książka „Kompas” mówi o tym, jak uczyć o prawach człowieka w szkole. Jest to poradnik dla nauczyciela pokazujący, jak tematy, związane z prawami człowieka realizować.
Zanim CODN wydał polskie tłumaczenie „Kompasu”, książka ukazała się już w 26 innych krajach europejskich. Wszędzie oceniono ją bardzo wysoko. Tymczasem w Polsce fakt wydania tej książki przez CODN stał się przyczyną odwołania jego dyrektora, Mirosława Sielatyckiego.
Zarzut, że wydanie „Kompasu” to promocja homoseksualizmu jest tak niedorzeczny, że trudno z nim polemizować. Opiera się na założeniu, że jeśli się z młodzieżą będzie rozmawiać o homoseksualizmie, to natychmiast ruszy ona do poszukiwania partnerów tej samej płci w celu, jak mawiał nieodżałowanej pamięci Boy, „rui i porubstwa”. Takie rozumowanie zakłada więc, że cała nasza młodzież jest homoseksualna, tylko to ukrywa pozorując chęć zawierania związków heteroseksualnych.
Tymczasem współczesne badania wskazują, że człowiek rodzi się z tendencją homo- lub heteroseksualną, a wpływ środowiska jest znikomy, jeśli osobnik żyje w zwykłym, heteroseksualnym otoczeniu.
Przy okazji warto raz jeszcze przypomnieć, co o homoseksualizmie piszą dokumenty kościelne, np. „Katechizm Kościoła Katolickiego” autorstwa Papieża Jana Pawła II, współautorstwa kard. J. Ratzingera, dziś Benedykta XVI:
„2358. Znaczna liczba mężczyzn i kobiet przejawia głęboko osadzone skłonności homoseksualne. Osoby takie nie wybierają swej kondycji homoseksualnej, dla większości z nich stanowi ona trudne doświadczenie. Powinno się je traktować z szacunkiem, współczuciem i delikatnością…” (Pallotinum 1994, str. 532).
Wróćmy jednak do sesji sądu pracy.
Mirosław Sielatycki żąda przywrócenia na stanowisko i odszkodowania „za dyskryminację w zatrudnieniu ze względu na przekonania”. Na sali obecny był spory tłumek: oprócz dyrektora Sielatyckiego i jego adwokata – przedstawiciel Rzecznika Praw Obywatelskich, koledzy z CODN, przedstawiciele Fundacji Helsińskiej (która objęła sprawę Programem Spraw Precedensowych) oraz prasy, radia i telewizji. Sprawa jest głośna, dawno już wyszła poza sfery edukacyjne, niestety, spowodowała także reperkusje międzynarodowe: na temat odwołania dyrektora Sielatyckiego wypowiadał się nawet sekretarz generalny Rady Europy, Terry Davies stwierdzając, że RE nigdy nie spotkała się z taką reakcją na wydanie jakiejkolwiek publikacji w żadnym kraju.
Terry Davies jest także autorem wstępu do „Kompasu”, w którym wyraża radość, że polska wersja tej książki ukazuje się w roku 2005, uznanym za Europejski Rok Edukacji Obywatelskiej, zaraz po Trzecim Szczycie Szefów Państw i Rządów 46 państw członkowskich Rady Europy, który organizowany był w Warszawie w związku z polskim przewodnictwem w RE.
Podczas rozprawy pani Sędzia wykazała dużo troski o dokładne ustalenie wszystkich faktów dotyczących wydania „Kompasu” przez CODN. Jak wynika z zeznań dyrektora Sielatyckiego inicjatorem wydania było Ministerstwo, ideę wspierał zarówno minister Sawicki, jak i minister Seweryński (poprzednik Giertycha, także należący do obecnej koalicji). Fakt przygotowań do wydania książki przez CODN był doskonale znany w MEN-ie, ponieważ takie działania umieszczane są w corocznie składanym planie pracy oraz w sprawozdaniu z wykonania zadań przez Ośrodek. Od kilku lat w CODN istniała komórka odpowiedzialna za edukację europejską i kolejnych pięciu ministrów, z którymi współpracował dyrektor Sielatycki nigdy nie miało do jej pracy (jak również do pracy dyrektora CODN) żadnych zastrzeżeń.
Jesienią 2005 odbyła się konferencja zorganizowana przez MEN i CODN promująca „Kompas” Na jej zorganizowanie CODN otrzymał z MEN dodatkowe środki.
Następna seria pytań pani Sędzi dotyczyła tłumaczenia publikacji: czy można było zmienić treść książki, złagodzić lub usunąć pewne sformułowania. Dyrektor Sielatycki stwierdził, że było to niedozwolone (co potwierdzili następnie świadkowie), jedyne zmiany mogły dotyczyć uaktualnienia danych (od wydania angielskiego upłynęło trzy lata).
Rada Europy powołuje do sprawdzenia tłumaczenia niezależnego konsultanta. Polskie tłumaczenie zostało ocenione bardzo wysoko, jedyne poprawki dotyczyły tłumaczenia nazw niektórych instytucji.
Sielatycki nawiązał też do ogólnego celu tej publikacji, wyznaczonego przez Radę Europy: dostarczenie wspólnych dla całej Europy materiałów dotyczących nauczania o prawach człowieka nauczycielom szkół i osobom szkolącym młodzież z organizacji pozarządowych.
Następnie zostali przesłuchani świadkowie: dr Hanna Machińska z Polskiego Biura Informacji Rady Europy i Dariusz Grzemny ze Stowarzyszenia dla Dzieci i Młodzieży „Szansa” – tłumacz kwestionowanego rozdziału książki.
Dr Machińska stwierdziła, że „Kompas” jest jedynie pomocą dydaktyczną dla nauczyciela, który wybiera z niej treści, które uważa za ważne dla młodzieży, nie ma jednak obowiązku „przerabiać” go w całości, szczególnie gdy uzna pewne treści za zbyt drastyczne, czy niezgodne z kontekstem kulturowym w Polsce. Żaden nauczyciel nie miał obowiązku używać tych materiałów na lekcjach.
Następnie pytania świadkom zadawał mecenas Małecki, przedstawiciel strony pozwanej, ten sam, który bronił Rywina w aferze korupcyjnej (również ten, który rozebrał zabytkową willę na Żoliborzu Oficerskim i zbudował sobie dom).
Zadał obu świadkom kolejno te same pytania: „czy nie widzą eskalacji problemu między stroną 206 książki, a 374. Na jednej i drugiej stronie mowa jest o łamaniu praw osób homoseksualnych, trudno wiec było dociec, o co panu mecenasowi chodzi. Następnie mecenas Małecki zwrócił uwagę, że tyle się mówi o mniejszościach seksualnych, a nie o problemach normalnych rodzin. Dr Machińska replikowała, że książka dotyczy grup dyskryminowanych, a nie problemów wychowania dzieci w rodzinach homo- i heteroseksualnych.
Tłumacz, Dariusz Grzemny zwrócił uwagę, że tekst „Kompasu” nie sugeruje odpowiedzi, stawia tylko pytania do dyskusji wśród młodzieży.
Sprawa nie zakończyła się na tym posiedzeniu, między innymi dlatego, że strona pozwana twierdzi, że wysłała opinię Kuratora Mazowieckiego, pana Grzegorza Tyszko (byłego pracownika CODN), na temat książki, jednak opinia ta nie dotarła ani do sądu, ani do powoda.
Z kolei obrońca dyr. Sielatyckiego proponuje, aby profesor pedagogiki, Krzysztof Konarzewski ocenił, czy „Kompas” jest podręcznikiem dla uczniów, czy materiałem pomocniczym dla nauczyciela i czy jest zgodny z Podstawą Programową. Musimy więc czekać do 24 maja.
Na koniec warto się odnieść do zakazu ministra Giertycha, dotyczącego posługiwania się „Kompasem” w szkole. Jest on kuriozalny o tyle, że jak wiadomo, minister dopuszcza do użytku szkolnego tylko podręczniki dla uczniów. Nauczyciel jest człowiekiem dorosłym i czyta, co chce: Biblię, Katechizm Kościoła Katolickiego (te dwie lektury szczególnie polecam min. Giertychowi i jego zastępcom), „Potop”, „Playboya”, „Tygodnik Powszechny” i „Panią Domu”.
A więc, Drogie Koleżanki i Koledzy, czytajcie „Kompas” jeśli macie na to ochotę – to bardzo mądra książka!
Janina Zawadowska (była dyrektor CODN), 2 lutego 2007
Zobacz też:
Centralny Ośrodek Doskonalenia Nauczycieli
CODN - aktualizacja
Minister bez kompasu