Komentarz do „Rozporządzenia Ministra Edukacji Narodowej z dnia 8 września 2006r. zmieniającego rozporządzenie w sprawie warunków i sposobu oceniania, klasyfikowania i promowania uczniów i słuchaczy oraz przeprowadzania sprawdzianów i egzaminów w szkołach publicznych”.
Nie jest łatwo komentować rozporządzenie w sprawie oceniania. To wyjątkowo rozwlekły akt prawny, bardzo często zmieniany w taki sposób, że jedna nowelizacja zachodzi na drugą. W Dzienniku Ustaw Nr 164 zamieszczone są dwa rozporządzenia ministra edukacji. Oba mają datę 8 września 2006. Pierwsze z nich zmienia rozporządzenie w sprawie oceniania z 7 września 2004 roku. Drugie zmienia zmianę tego rozporządzenia z 24 października 2005 roku. Rozumiecie coś z tego? Ja na szczęście rozumiem i postaram się jakoś to wytłumaczyć i skomentować. Przy czym w tym tekście ograniczam się jedynie do zmian dotyczących matury.
Na początek kilka uwag natury ogólnej. Pierwsza dotyczy trybu i terminu nowelizacji. Rozporządzenie ukazało się w Dzienniku Ustaw wydanym 14 września 2006 roku i objęło „amnestią” ministra Giertycha nie tylko maturzystów 2006, ale również tych, którzy zdawali egzamin w roku 2005. Czy to nie oznacza, że prawo działa wstecz i to dość daleko? Według mnie, oznacza. To poważna sprawa. W uzasadnieniu do rozporządzenia temu zagadnieniu poświęcono wiele miejsca. Oto kluczowy fragment: „konieczna jest zatem odpowiedź na pytanie, czy proponowane rozwiązania nie kolidują z zasadą niedziałania prawa wstecz? Powyższa zasada (zwana dalej jako zasada niedziałania prawa wstecz lub zakaz retroakcji) jest uznawana w orzecznictwie Trybunału Konstytucyjnego, jako jeden z podstawowych składników formuły demokratycznego państwa prawnego (art.2 Konstytucji). Zakaz retroakcji można określić, jako dyrektywę postępowania organów prawodawczych polegającą na zakazie stanowienia norm prawnych, które nakazywałyby stosować „nowe prawo” do zdarzeń, które miały miejsce przed jego wejściem w życie. Podkreśla się jednocześnie ścisły związek zakazu retroakcji z zasadą zaufania obywateli do pastwa i stanowiącego przezeń prawo.” Wypadałoby w pełni zgodzić się z tą opinią i postawić ostatnią kropkę po tym akapicie.
Jednak minister idzie dalej. Tłumaczy, że są przypadki, w których zasada retroakcji może być naruszona. To jednak nie zmienia podstawowego faktu. Minister Giertych naruszając zasady zdawania egzaminu w 2006 roku wybrał złe rozwiązanie skutkujące koniecznością wprowadzenia amnestii także dla maturzystów z lat poprzednich. To, że jest to działaniem prawa wstecz, jest tak oczywiste, jak fakt, że rok 2005, w którym niektórzy maturzyści oblali egzamin maturalny był wcześniejszy niż rok 2006, w którym okazało się, że oni ten egzamin zdali.
Uwaga druga dotyczy obowiązkowej matury z matematyki, wprowadzanej od roku szkolnego 2008/2009. Prawdą jest, że domagali się tego rektorzy szkół wyższych. Nadanie odpowiedniej rangi nauczaniu matematyki jest również jednym z celów zapisanych w dokumencie Komisji Europejskiej „Edukacja w Europie: różne systemy kształcenia i szkolenia – wspólne cele do roku 2010”. Zacytuję kilka fragmentów z tego opracowania: „Kluczowe zagadnienie to rozbudzanie od najmłodszych lat zainteresowania matematyką (...), zachęcanie młodych ludzi do kształcenia się, a następnie podejmowania pracy zawodowej - zwłaszcza naukowej i badawczej – w dziedzinach związanych z matematyką (...), wzrost liczby osób przyjmowanych do szkół i uczelni na matematykę (...)”. Zatem matematyka ma się stać ważnym i dobrze nauczanym przedmiotem. Co jednak robi minister Giertych? Jego sposób rozumowania jest następujący:
1.Potrzeba jest więcej matematyków.
2.Szkoła musi dobrze uczyć matematyki.
3.Żeby szkoła dobrze uczyła matematyki trzeba podnieść rangę tego przedmiotu.
4.Ranga przedmiotu na pewno wzrośnie gdy wprowadzi się obowiązkową maturę z matematyki.
5.Ponieważ jednak szkoła niezbyt dobrze uczy matematyki egzamin obowiązkowy można będzie oblać a i tak zdać cała maturę.
6.A ponieważ nie można wprowadzić odrębnego uregulowania tylko dla matematyki w taki sam sposób można nie zdać dowolnego przedmiotu.
To rozumowanie pozbawione jest logiki. Widać, że Roman Giertych nie zdawał matematyki na maturze. Szkoda jednak, że nikt nie poradził panu ministrowi, że trzeba zacząć od lepszego nauczania matematyki w szkołach. W tym celu trzeba zmienić programy nauczania i zróżnicować standardy wymagań egzaminacyjnych. Tak, aby egzamin na poziomie podstawowym mógł zdać przeciętny humanista, a poziom rozszerzony był znacznie trudniejszy. Można skorzystać z doświadczeń innych krajów, na przykład Finlandii, której uczniowie osiągają bardzo dobre wyniki w testach PISA. Jakoś sobie poradzili z powszechnym nauczaniem matematyki na dobrym poziomie.
Bez zmian w nauczaniu wprowadzenie egzaminu maturalnego z matematyki nie ma żadnego sensu. Uczniowie mogą oddać nawet czysty arkusz papieru. I co? I nic. Żeby zdać maturę wystarczy, żeby z pozostałych przedmiotów uzyskali po kilka punktów więcej.
W uzasadnieniu do rozporządzenia minister obiecuje, że wprowadzane zmiany warunku otrzymania świadectwa dojrzałości należy traktować jako przepisy przejściowe, które stopniowo będą zmieniane, tak, aby po kilku latach można było powrócić do poprzednio stosowanych zasad. Nie wierzę w tę obietnicę. Raz danych przywilejów odebrać niesposób.
Trzeci problem wynikający z nowego rozporządzenia jest znacznie poważniejszy i może mieć daleko idące konsekwencje dla maturzystów 2007. Mowa o zdawaniu egzaminów tylko na jednym poziomie, podstawowym albo rozszerzonym.
Ta zmiana usprawiedliwiana jest organizacją egzaminów. Istotnie zmniejszy się liczba arkuszy maturalnych, egzaminatorzy szybciej zdołają je sprawdzić, szybciej więc pojawią się wyniki końcowe i świadectwa dojrzałości. Czy jednak względy organizacyjne mogą przeważać nad merytorycznymi? I czy dla poprawy sprawności egzaminów warto zmniejszać poczucie bezpieczeństwa uczniów? Zwłaszcza, że przyspieszenie tempa sprawdzania prac można też uzyskać inną metodą – trzeba zwiększyć wynagrodzenia egzaminatorów, przeszkolić i zatrudnić większą ich liczbę i dzięki temu uzyskać ten sam efekt końcowy.
Funkcjonująca do tego roku zasada, że wszyscy zdają na poziomie podstawowym, a potem niektórzy decydują się dodatkowo na poziom rozszerzony, została wybrana po długich konsultacjach społecznych przed 2001 rokiem. Wprowadzana w rozporządzeniu zmiana wydaje się niekorzystna dla uczniów. Egzamin podstawowy i rozszerzony będą nieporównywalne. Decyzja o zdawaniu trudniejszego egzaminu może się okazać dramatyczna w skutkach.
Załącznikiem do rozporządzenia jest przedziwna tabela, która przelicza punkty uzyskane na egzaminie rozszerzonym na punkty poziomu podstawowego. Takie przeliczenie jest potrzebne, bo uczelnie wyższe w różny sposób ustaliły kryteria rekrutacji. Przykładowo, do jakiejś szkoły wyższej, która przyjmuje kandydatów z poziomem podstawowym, złożone zostają dwa świadectwa – na jednym widnieje dużo punktów z egzaminu podstawowego, na drugim niewiele, ale za to z rozszerzonego. Którego kandydata przyjąć? Aby ułatwić porównanie świadectw, w roku 2007 maturzysta, który zdał egzamin na poziomie rozszerzonym będzie miał, obok uzyskanego wyniku, dodatkowo również przeliczone punkty z poziomu podstawowego.
Kłopot polega na tym, że tabela jest kompletnie nieczytelna. Dwie skale: podstawowa i rozszerzona zupełnie do siebie nie pasują. Czasem jeden procent egzaminu rozszerzonego jest równy jednemu procentowi poziomu podstawowego, czasem dziesięciu procentom, a bywa, że zdobycie dodatkowego procenta w poziomie rozszerzonym nie daje żadnego przyrostu w wyniku podstawowym. Nie wiadomo skąd się wziął taki właśnie algorytm. Prawdę mówiąc, żadnego algorytmu doszukać się w tym niesposób.
Na jakiej więc podstawie uczeń klasy maturalnej ma podjąć decyzję o wyborze poziomu egzaminu? Jeśli stara się o przyjęcie na wydział, gdzie wymagany jest poziom rozszerzony – decyzja jest automatyczna. W innym przypadku naprawdę nie wiadomo, co się bardziej opłaca. Tabela przeliczeniowa w niczym nie pomaga.
Jest jeszcze jeden poważny problem wynikający z obowiązku wyboru tylko jednego poziomu egzaminu. Otóż zmiana ta nastąpiła dramatycznie późno. Tymczasem § 58 Rozporządzenia w sprawie oceniania brzmi: „Informator, o którym mowa w art. 9a ust. 2 pkt 1b ustawy [o systemie oświaty], zawierający w szczególności opis zakresu egzaminu maturalnego dla danego przedmiotu oraz kryteriów oceniania i form przeprowadzania egzaminu maturalnego, a także przykładowe zestawy zadań egzaminacyjnych, jest ogłaszany nie później niż do dnia 1 września roku szkolnego poprzedzającego rok szkolny, w którym jest przeprowadzany egzamin maturalny.”
Jak to pogodzić z faktem, że aneksy do informatorów publikowane są na stronie internetowej CKE dopiero teraz, a więc o ponad rok za późno? Tłumaczenie, że obecna zmiana nie ma charakteru merytorycznego, bo nie zmieniły się wymagania i kryteria oceniania jest bałamutne. Zmienia się forma egzaminu i zmienia się przykładowy zestaw zadań. To dostateczny powód, żeby wydać nowe informatory. Używanie słowa „aneks” jest próbą odwrócenia uwagi od łamania prawa.
Doszła do nas, na razie niepotwierdzona wiadomości, że Platforma Obywatelska zamówiła ekspertyzę prawną na temat terminu wprowadzenia w życie zmian maturalnych. Postaramy się szybko dowiedzieć czegoś więcej.
Na koniec krótki rejestr zmian matury 2007.
- do 20 grudnia przedłużony został termin składania deklaracji maturalnej. W deklaracji uczeń musi podać poziom egzaminu i już później nie może się z tej decyzji wycofać;
- egzaminy rozpoczną się w piątek 4 maja 2007roku;
- arkusze egzaminacyjne dla poziomu rozszerzonego będą zawierały w sobie również pytania z poziomu podstawowego. Dłuższy będzie w związku z tym czas trwania egzaminu na poziomie rozszerzonym. Większość egzaminów pisemnych mieści się w 3 godzinach, wyjątkiem jest informatyka i języki obce;
- egzaminy ustne z języka polskiego i języka obcego nowożytnego przeprowadzane będą przez dwuosobowy zespół, którego przewodniczącym musi być egzaminator wpisany do ewidencji komisji egzaminacyjnej. W komisji nie może zasiadać nauczyciel, który w ostatnim roku uczył maturzystę;
- warunki zdania egzaminu maturalnego są następujące:
1.zdający musi otrzymać ze wszystkich przedmiotów obowiązkowych co najmniej 30% punktów możliwych do uzyskania na danym poziomie;
Albo
2.zdający może nie otrzymać z jednego przedmiotu obowiązkowego 30% punktów, ale średnia ze wszystkich przedmiotów obowiązkowych w części ustnej i pisemnej musi wynosić co najmniej 30% punktów.
Tych ostatnich przepisów nie stosuje się do osób, którym unieważniono egzamin i do tych, które nie przystąpiły do egzaminu,
Kończy się wrzesień 2006. Do egzaminu maturalnego pozostało 212 dni, z tego tylko 131 dni nauki. To naprawdę niewiele czasu. Maturzyści muszą mieć pewność, ze nie czeka ich już żadna zmiana. No chyba, że będzie to zmiana ministra.
Czego sobie i Państwu życzę.
Nie jest łatwo komentować rozporządzenie w sprawie oceniania. To wyjątkowo rozwlekły akt prawny, bardzo często zmieniany w taki sposób, że jedna nowelizacja zachodzi na drugą. W Dzienniku Ustaw Nr 164 zamieszczone są dwa rozporządzenia ministra edukacji. Oba mają datę 8 września 2006. Pierwsze z nich zmienia rozporządzenie w sprawie oceniania z 7 września 2004 roku. Drugie zmienia zmianę tego rozporządzenia z 24 października 2005 roku. Rozumiecie coś z tego? Ja na szczęście rozumiem i postaram się jakoś to wytłumaczyć i skomentować. Przy czym w tym tekście ograniczam się jedynie do zmian dotyczących matury.
Na początek kilka uwag natury ogólnej. Pierwsza dotyczy trybu i terminu nowelizacji. Rozporządzenie ukazało się w Dzienniku Ustaw wydanym 14 września 2006 roku i objęło „amnestią” ministra Giertycha nie tylko maturzystów 2006, ale również tych, którzy zdawali egzamin w roku 2005. Czy to nie oznacza, że prawo działa wstecz i to dość daleko? Według mnie, oznacza. To poważna sprawa. W uzasadnieniu do rozporządzenia temu zagadnieniu poświęcono wiele miejsca. Oto kluczowy fragment: „konieczna jest zatem odpowiedź na pytanie, czy proponowane rozwiązania nie kolidują z zasadą niedziałania prawa wstecz? Powyższa zasada (zwana dalej jako zasada niedziałania prawa wstecz lub zakaz retroakcji) jest uznawana w orzecznictwie Trybunału Konstytucyjnego, jako jeden z podstawowych składników formuły demokratycznego państwa prawnego (art.2 Konstytucji). Zakaz retroakcji można określić, jako dyrektywę postępowania organów prawodawczych polegającą na zakazie stanowienia norm prawnych, które nakazywałyby stosować „nowe prawo” do zdarzeń, które miały miejsce przed jego wejściem w życie. Podkreśla się jednocześnie ścisły związek zakazu retroakcji z zasadą zaufania obywateli do pastwa i stanowiącego przezeń prawo.” Wypadałoby w pełni zgodzić się z tą opinią i postawić ostatnią kropkę po tym akapicie.
Jednak minister idzie dalej. Tłumaczy, że są przypadki, w których zasada retroakcji może być naruszona. To jednak nie zmienia podstawowego faktu. Minister Giertych naruszając zasady zdawania egzaminu w 2006 roku wybrał złe rozwiązanie skutkujące koniecznością wprowadzenia amnestii także dla maturzystów z lat poprzednich. To, że jest to działaniem prawa wstecz, jest tak oczywiste, jak fakt, że rok 2005, w którym niektórzy maturzyści oblali egzamin maturalny był wcześniejszy niż rok 2006, w którym okazało się, że oni ten egzamin zdali.
Uwaga druga dotyczy obowiązkowej matury z matematyki, wprowadzanej od roku szkolnego 2008/2009. Prawdą jest, że domagali się tego rektorzy szkół wyższych. Nadanie odpowiedniej rangi nauczaniu matematyki jest również jednym z celów zapisanych w dokumencie Komisji Europejskiej „Edukacja w Europie: różne systemy kształcenia i szkolenia – wspólne cele do roku 2010”. Zacytuję kilka fragmentów z tego opracowania: „Kluczowe zagadnienie to rozbudzanie od najmłodszych lat zainteresowania matematyką (...), zachęcanie młodych ludzi do kształcenia się, a następnie podejmowania pracy zawodowej - zwłaszcza naukowej i badawczej – w dziedzinach związanych z matematyką (...), wzrost liczby osób przyjmowanych do szkół i uczelni na matematykę (...)”. Zatem matematyka ma się stać ważnym i dobrze nauczanym przedmiotem. Co jednak robi minister Giertych? Jego sposób rozumowania jest następujący:
1.Potrzeba jest więcej matematyków.
2.Szkoła musi dobrze uczyć matematyki.
3.Żeby szkoła dobrze uczyła matematyki trzeba podnieść rangę tego przedmiotu.
4.Ranga przedmiotu na pewno wzrośnie gdy wprowadzi się obowiązkową maturę z matematyki.
5.Ponieważ jednak szkoła niezbyt dobrze uczy matematyki egzamin obowiązkowy można będzie oblać a i tak zdać cała maturę.
6.A ponieważ nie można wprowadzić odrębnego uregulowania tylko dla matematyki w taki sam sposób można nie zdać dowolnego przedmiotu.
To rozumowanie pozbawione jest logiki. Widać, że Roman Giertych nie zdawał matematyki na maturze. Szkoda jednak, że nikt nie poradził panu ministrowi, że trzeba zacząć od lepszego nauczania matematyki w szkołach. W tym celu trzeba zmienić programy nauczania i zróżnicować standardy wymagań egzaminacyjnych. Tak, aby egzamin na poziomie podstawowym mógł zdać przeciętny humanista, a poziom rozszerzony był znacznie trudniejszy. Można skorzystać z doświadczeń innych krajów, na przykład Finlandii, której uczniowie osiągają bardzo dobre wyniki w testach PISA. Jakoś sobie poradzili z powszechnym nauczaniem matematyki na dobrym poziomie.
Bez zmian w nauczaniu wprowadzenie egzaminu maturalnego z matematyki nie ma żadnego sensu. Uczniowie mogą oddać nawet czysty arkusz papieru. I co? I nic. Żeby zdać maturę wystarczy, żeby z pozostałych przedmiotów uzyskali po kilka punktów więcej.
W uzasadnieniu do rozporządzenia minister obiecuje, że wprowadzane zmiany warunku otrzymania świadectwa dojrzałości należy traktować jako przepisy przejściowe, które stopniowo będą zmieniane, tak, aby po kilku latach można było powrócić do poprzednio stosowanych zasad. Nie wierzę w tę obietnicę. Raz danych przywilejów odebrać niesposób.
Trzeci problem wynikający z nowego rozporządzenia jest znacznie poważniejszy i może mieć daleko idące konsekwencje dla maturzystów 2007. Mowa o zdawaniu egzaminów tylko na jednym poziomie, podstawowym albo rozszerzonym.
Ta zmiana usprawiedliwiana jest organizacją egzaminów. Istotnie zmniejszy się liczba arkuszy maturalnych, egzaminatorzy szybciej zdołają je sprawdzić, szybciej więc pojawią się wyniki końcowe i świadectwa dojrzałości. Czy jednak względy organizacyjne mogą przeważać nad merytorycznymi? I czy dla poprawy sprawności egzaminów warto zmniejszać poczucie bezpieczeństwa uczniów? Zwłaszcza, że przyspieszenie tempa sprawdzania prac można też uzyskać inną metodą – trzeba zwiększyć wynagrodzenia egzaminatorów, przeszkolić i zatrudnić większą ich liczbę i dzięki temu uzyskać ten sam efekt końcowy.
Funkcjonująca do tego roku zasada, że wszyscy zdają na poziomie podstawowym, a potem niektórzy decydują się dodatkowo na poziom rozszerzony, została wybrana po długich konsultacjach społecznych przed 2001 rokiem. Wprowadzana w rozporządzeniu zmiana wydaje się niekorzystna dla uczniów. Egzamin podstawowy i rozszerzony będą nieporównywalne. Decyzja o zdawaniu trudniejszego egzaminu może się okazać dramatyczna w skutkach.
Załącznikiem do rozporządzenia jest przedziwna tabela, która przelicza punkty uzyskane na egzaminie rozszerzonym na punkty poziomu podstawowego. Takie przeliczenie jest potrzebne, bo uczelnie wyższe w różny sposób ustaliły kryteria rekrutacji. Przykładowo, do jakiejś szkoły wyższej, która przyjmuje kandydatów z poziomem podstawowym, złożone zostają dwa świadectwa – na jednym widnieje dużo punktów z egzaminu podstawowego, na drugim niewiele, ale za to z rozszerzonego. Którego kandydata przyjąć? Aby ułatwić porównanie świadectw, w roku 2007 maturzysta, który zdał egzamin na poziomie rozszerzonym będzie miał, obok uzyskanego wyniku, dodatkowo również przeliczone punkty z poziomu podstawowego.
Kłopot polega na tym, że tabela jest kompletnie nieczytelna. Dwie skale: podstawowa i rozszerzona zupełnie do siebie nie pasują. Czasem jeden procent egzaminu rozszerzonego jest równy jednemu procentowi poziomu podstawowego, czasem dziesięciu procentom, a bywa, że zdobycie dodatkowego procenta w poziomie rozszerzonym nie daje żadnego przyrostu w wyniku podstawowym. Nie wiadomo skąd się wziął taki właśnie algorytm. Prawdę mówiąc, żadnego algorytmu doszukać się w tym niesposób.
Na jakiej więc podstawie uczeń klasy maturalnej ma podjąć decyzję o wyborze poziomu egzaminu? Jeśli stara się o przyjęcie na wydział, gdzie wymagany jest poziom rozszerzony – decyzja jest automatyczna. W innym przypadku naprawdę nie wiadomo, co się bardziej opłaca. Tabela przeliczeniowa w niczym nie pomaga.
Jest jeszcze jeden poważny problem wynikający z obowiązku wyboru tylko jednego poziomu egzaminu. Otóż zmiana ta nastąpiła dramatycznie późno. Tymczasem § 58 Rozporządzenia w sprawie oceniania brzmi: „Informator, o którym mowa w art. 9a ust. 2 pkt 1b ustawy [o systemie oświaty], zawierający w szczególności opis zakresu egzaminu maturalnego dla danego przedmiotu oraz kryteriów oceniania i form przeprowadzania egzaminu maturalnego, a także przykładowe zestawy zadań egzaminacyjnych, jest ogłaszany nie później niż do dnia 1 września roku szkolnego poprzedzającego rok szkolny, w którym jest przeprowadzany egzamin maturalny.”
Jak to pogodzić z faktem, że aneksy do informatorów publikowane są na stronie internetowej CKE dopiero teraz, a więc o ponad rok za późno? Tłumaczenie, że obecna zmiana nie ma charakteru merytorycznego, bo nie zmieniły się wymagania i kryteria oceniania jest bałamutne. Zmienia się forma egzaminu i zmienia się przykładowy zestaw zadań. To dostateczny powód, żeby wydać nowe informatory. Używanie słowa „aneks” jest próbą odwrócenia uwagi od łamania prawa.
Doszła do nas, na razie niepotwierdzona wiadomości, że Platforma Obywatelska zamówiła ekspertyzę prawną na temat terminu wprowadzenia w życie zmian maturalnych. Postaramy się szybko dowiedzieć czegoś więcej.
Na koniec krótki rejestr zmian matury 2007.
- do 20 grudnia przedłużony został termin składania deklaracji maturalnej. W deklaracji uczeń musi podać poziom egzaminu i już później nie może się z tej decyzji wycofać;
- egzaminy rozpoczną się w piątek 4 maja 2007roku;
- arkusze egzaminacyjne dla poziomu rozszerzonego będą zawierały w sobie również pytania z poziomu podstawowego. Dłuższy będzie w związku z tym czas trwania egzaminu na poziomie rozszerzonym. Większość egzaminów pisemnych mieści się w 3 godzinach, wyjątkiem jest informatyka i języki obce;
- egzaminy ustne z języka polskiego i języka obcego nowożytnego przeprowadzane będą przez dwuosobowy zespół, którego przewodniczącym musi być egzaminator wpisany do ewidencji komisji egzaminacyjnej. W komisji nie może zasiadać nauczyciel, który w ostatnim roku uczył maturzystę;
- warunki zdania egzaminu maturalnego są następujące:
1.zdający musi otrzymać ze wszystkich przedmiotów obowiązkowych co najmniej 30% punktów możliwych do uzyskania na danym poziomie;
Albo
2.zdający może nie otrzymać z jednego przedmiotu obowiązkowego 30% punktów, ale średnia ze wszystkich przedmiotów obowiązkowych w części ustnej i pisemnej musi wynosić co najmniej 30% punktów.
Tych ostatnich przepisów nie stosuje się do osób, którym unieważniono egzamin i do tych, które nie przystąpiły do egzaminu,
Kończy się wrzesień 2006. Do egzaminu maturalnego pozostało 212 dni, z tego tylko 131 dni nauki. To naprawdę niewiele czasu. Maturzyści muszą mieć pewność, ze nie czeka ich już żadna zmiana. No chyba, że będzie to zmiana ministra.
Czego sobie i Państwu życzę.
Irena Dzierzgowska, 25 września 2006